Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

500 plus, Mieszkanie plus i bezpłatne leki. Składamy się wszyscy! Jak rosną ceny, podatki i opłaty? [raport]

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
123F
Rząd nie ma własnych pieniędzy, więc skoro jednym rozdaje prezenty - inni muszą je sfinansować. Składamy się wszyscy: klienci sklepów, banków, użytkownicy mieszkań, kierowcy i przedsiębiorcy.

Nie wszyscy rodzice załapali się na największy transfer socjalny w historii III RP, czyli 500 +. Nie każdy emeryt ma dostęp do bezpłatnych leków. Także Mieszkania + nie będą ogólnie dostępne. Za to wszyscy, jak jeden mąż, odczuwamy drożyznę w sklepach, skubią nas banki i o zawrót głowy przyprawiają rachunki za mieszkanie. Pojawiają się dziwne podatki i opłaty, których głównym celem wydaje się być przede wszystkim portfel zwykłego Kowalskiego.

Mieszkania plus tani czynsz. Na Kujawach i Pomorzu będą najwcześniej za dwa lata

Żyjemy w drogim państwie. To obywatele i przedsiębiorcy finansują ambitne projekty rządu.

- Wszak już premier Margaret Thatcher mówiła: „Rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy. Jeśli komuś coś da, to zabierze Tobie” - cytuje Żelazną Damę Robert Nogacki, radca prawny z Kancelarii Skarbiec.

Więcej zarabiamy. Co z tego? I tak przejadamy podwyżki

- Za każdym razem, gdy przylatuję do Polski widzę, jak wszystko drożeje - twierdzi pani Luiza, od 2005 roku mieszkająca w irlandzkim Cork. - Czytam, że w moim rodzimym kraju rosną zarobki, ale przecież wiadomo, że nie wszystkim. Żeby móc żyć w Polsce na normalnym poziomie, trzeba by było chyba przyjeżdżać tutaj z zagraniczną wypłatą.

Rosną ceny żywności. Ile zapłacimy za cukier, masło, czy jabłka we wrześniu 2017 roku

Najbardziej odczuwalny jest wzrost cen żywności i nawet, jeśli pensje są wyższe (średnia i minimalna płaca oraz stawka godzinowa) zostały częściowo skonsumowane.

Podwyżki cen żywności 2017. Jest tak droga, że przejadamy pieniądze [infografika]

- W 2014 roku ceny spadły, w porównaniu do 2013, o 2,7 procent, a w 2015 były o 2 proc. niższe niż w poprzedzającym. Deflacja trwała jeszcze w 2015 roku - powiedziała nam dr Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Jednak pod koniec 2015 roku, czyli już za rządów Prawa i Sprawiedliwości, ceny żywności zaczęły powoli piąć się w górę.

- Inflację najszybciej odczuły gospodarstwa domowe, a szczególnie rodziny o niższych dochodach, które relatywnie dużo wydają na jedzenie - wspomina dr Małgorzata Starczewska- Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.

Inflacja, w przeciwieństwie do deflacji, oznacza, że za tę samą sumę pieniędzy można kupić mniej towarów i usług. Obecnie wciąż mamy inflację. W 2017 roku była na poziomie 2 procent.

Więcej płacimy również w bankach. Obciążenie ich, od początku 2016 roku, nowym podatkiem (0,44 proc. aktywów) uderzyło w klientów. W założeniu miał on być działem wymierzonym w zagraniczne korporacje. W rzeczywistości obciążył klientów dodatkowymi opłatami.

- Z analiz, które przeprowadziliśmy, jasno wynika, że, mimo zapewnień Ministerstwa Finansów nowa danina odbiła się na kieszeniach klientów - komentuje Mateusz Gawin, redaktor portalu Bankier.pl. - Wzrosło oprocentowanie kredytów gotówkowych i hipotecznych, a już i tak niskie oprocentowanie lokat spadło jeszcze bardziej. Przed podwyżkami opłat nie uciekli także posiadacze najpowszechniejszego produktu bankowego, czyli kont osobistych.

- Już w grudniu 2015 roku, czyli krótko po objęciu rządów przez Prawo i Sprawiedliwość, niektóre banki podniosły marże, a w rezultacie oprocentowanie kredytów od 0,35 do nawet 0,65 punktów proc. - mówi Robert Nogacki z Kancelarii Skarbiec. - Znaczące Znaczące wzrosty marż nastąpiły również w 2016 roku. Biorąc pod uwagę niższą od planowanej ściągalność podatku bankowego, na przykład po 9 miesiącach 2016 roku wynoszącą 44 procent planowanych wpływów, trudno nie odnieść wrażenia, że najbardziej, choć pośrednio, dotknął klientów banków, „zwykłe rodziny”, o które w swoich deklaracjach tak bardzo troszczy się rząd.

Podatek bankowy, wbrew popularnej nazwie, dotyczy nie tylko opodatkowania aktywów banków, ale również zakładów ubezpieczeń. Limit sumy aktywów wolnych od opodatkowania wynosi dla nich 2 mln złotych. Nietrudno więc zauważyć, że danina uderzyła w największe podmioty na tym rynku. Już w lutym 2016 roku ubezpieczenia komunikacyjne OC były droższe niż przed rokiem, a z krótką przerwą w styczniu 2017 roku, począwszy od lutego i marca w dalszym ciągu rosły.

Drożej w bankach. Klienci już składają się na podatek

Jak podkreślają analitycy, choć podatek bankowy nie jest jedyną przyczyną wzrostu wysokości obowiązkowej składki OC (bo to był jeszcze wzrost liczby szkód i odszkodowań) niewątpliwie stanowi wygodne uzasadnienie dla ubezpieczycieli.

- Na początku wzrost był niepozorny, jednak z czasem ceny w niektórych miejscach kraju poszybowały nawet o kilkadziesiąt procent w górę - wspomina Maciej Kuczwalski, ekspert CUK Ubezpieczenia z Torunia. - W Kujawsko-Pomorskiem składki wzrosły, zaledwie w kilka miesięcy 2015 roku, z 414 do 459 złotych, czyli o 45 zł - dodaje Maciej Kuczwalski. - Jednak na dobre podwyżki rozkręciły się w pierwszych miesiącach 2016 roku. Od tego momentu ceny ubezpieczeń zaczęły regularnie iść w górę o około 20-30 zł miesięcznie. W grudniu 2016 roku za OC musieliśmy zapłacić średnio 713 zł, czyli aż o 246 zł więcej niż w styczniu. Cena wzrosła blisko o 53 proc. Rok 2017 okazał się dużo stabilniejszy. W styczniu zanotowaliśmy minimalny spadek cen do 706 zł. Z miesiąca na miesiąc wahały się one o kilka złotych utrzymując na poziomie około 700 złotych.

- Gdyby jeszcze wziąć pod uwagę obowiązującą od 1 lipca 2017 roku zmianę w ustawie podatku od towarów i usług, likwidującą zwolnienie z opodatkowania usług pomocniczych względem ubezpieczeniowych, jak m.in. naprawy pojazdów w ramach OC, należy spodziewać się dalszego wzrostu wysokości składki OC - uważa Robert Nogacki.

Państwo liczy każdy grosz - także z foliówek i deszczu

1 stycznia 2018 roku wprowadzono opłatę recyklingową. Wprowadziła ją ustawa o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi. Zgodnie z nowymi przepisami „każda jednostka handlu detalicznego lub hurtowego, w której są oferowane lekkie torby na zakupy z tworzywa sztucznego przeznaczone do pakowania produktów” musi pobierać 20 groszy od każdej foliowej reklamówki.

Opłata recyklingowa 2018. Co to jest? [CENA TOREBEK FOLIOWYCH - 9.01.2018]

- Opłata ma służyć ochronie środowiska, ale, jak się okazuje, jest również korzystna dla dochodów budżetu - mówi radca prawny z Kancelarii Skarbiec. - Uderza w klientów sklepów, zwłaszcza tych, którzy wybrali się na zakupy bez torby wielokrotnego użytku. Ministerstwo Finansów wyjaśniło, że do 20 groszy daniny sklepy mają doliczać podatek VAT, zatem ostatecznie klient zapłaci za foliówkę co najmniej 25 groszy (w większości sklepów jest drożej, bo ok. 40 groszy - red.). Mogłoby się wydawać, że to drobna różnica, ale fiskus już szacuje, że dzięki opłacie skarb państwa wzbogaci się o ćwierć miliarda złotych. Wyliczono to na podstawie wysokości wpływów, które, według Ministerstwa Środowiska mają wynieść na 2019 roku ok. 1,1 mld złotych. Nie należy spodziewać się, aby stanowisko resortu finansów, choć już krytykowane przez ekspertów jako skrajnie profiskalne i pomijające fakt, że sklep działa jedynie jako inkasent pobierający daninę od klienta, uległo zmianie. Jak bowiem zapowiedziano, wszelkie przedsięwzięcia rządu muszą mieć źródło finansowania. Przykład opłaty recyklingowej pokazuje, że dla państwa liczy się dosłownie każdy grosz.

- Chory pomysł! - ostro o nowej daninie mówi właścicielka sklepu warzywnego na bydgoskim Szwederowie (nazwisko znane redakcji). - Proszę sobie wyobrazić taki sklep, jak mój. Tutaj torebki foliowe są niezbędne! W czym ja mam podać klientowi na przykład kiszoną kapustę, ogórki czy ziemniaki? Do ręki? Dziennie rozdaję w ten sposób około 60 torebek. W skali tygodnia sklep jest otwarty od poniedziałku do soboty, rozchodzi się 360 torebek, miesiąca 1440, a przez rok ponad 17 tysięcy!

To ciekawe, zwłaszcza, że wprowadzenie opłaty recykilngowej ma związek z unijną dyrektywą, zgodnie z którą musimy zmniejszyć zużycie toreb w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Bruksela wymusiła na nas również nowelizację ustawy Prawo wodne - które także obowiązuje od 1 stycznia tego roku.

- Z punktu widzenia podatników najistotniejsze znaczenie będzie miała opłata za wodę. Dotknie w szczególności rolników, branżę energetyczną, producentów napojów i innych przedsiębiorców, którzy zużywają jej najwięcej - wymienia Robert Nogacki. - Wprawdzie przedstawiciele rządu uspokajają, że w tym i następnym roku podatnicy nie odczują jeszcze tak znacząco podwyżek cen wody, ale nie da się ukryć, że skutki nowych regulacji dotkną ich w sposób pośredni. Szacuje się, że zużywające najwięcej i wody elektrownie mogą w znacznym stopniu przerzucić ponoszone z tytułu nowych regulacji koszty na gospodarstwa domowe. Nie ulega także wątpliwości, że nowe przepisy spowodują wzrost cen wszelkich napojów, gdyż ich producenci z pewnością uwzględnią obciążające ich opłaty i „przerzucą je na klientów”. Po raz kolejny wyraźnie widać, że ten swojego rodzaju „podatek wodny”, jakkolwiek korzystny dla dochodów budżetu państwa, na końcu uderzy w konsumentów.

Z ustawą Prawo wodne wiąże się także kontrowersyjny podatek od deszczu. To samorządy muszą zadbać o jego pobór. Od tego roku obowiązuje właścicieli budynków o powierzchni ponad 3,500 metrów kwadratowych i tych, którzy zabudowali działkę w co najmniej 70 procentach, a w okolicy brakuje kanalizacji deszczowej. Są to np. duże sklepy, magazyny, biurowce czy spółdzielnie mieszkaniowe. Efekt już jest liczony w milionach. Bo to nawet 1 mln złotych w budżecie więcej każdego roku. Przeciętny Kowalski zapłaci 15-20 złotych. To nie koniec fiskalnych niespodzianek.

- Począwszy od tego roku nastąpiło podwyższenie do 23 procent stawek podatku od towarów i usług w związku ze zmianą zainicjowaną wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej - informuje Bartosz Stróżyński, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy. - Trybunał stwierdził, że Polska narusza przepisy unijne stosując stawkę obniżoną do wysokości 8 procent dla dostaw niektórych towarów traktowanych jako wyroby medyczne.

Mowa o stawce VAT na cysteiny, cystyny i pochodne ( środki odkażające o właściwościach bakterio-, grzybo, wirusobójczych mające zastosowanie wyłącznie w ochronie zdrowia), wyroby higieniczne i farmaceutyczne z gumy innej niż ebonit (poza smoczkami dla dzieci), soczewki kontaktowe i okularowe ze szkła i innych materiałów, jeśli nie służą do korekty wzroku. 8-procentowy VAT pozostanie na soczewki służące do poprawy wzroku oraz smoczki dla dzieci. Prezydent podpisał tę ustawę na początku stycznia 2018. Czeka na publikację w Dzienniku Ustaw.

Potrzeba pieniędzy? Najłatwiej sięgnąć do kieszeni przedsiębiorcy

Większe wydatki spadły także na osoby najbardziej przedsiębiorcze, które prowadzą własne biznesy.

- Każdego roku, w ślad za wyższym minimalnym wynagrodzeniem wzrastają składki dla firm - zwraca uwagę Katarzyna Marszałkowska, dyrektor biura Nadwiślańskiego Związku Pracodawców Lewiatan. - Zapowiedzi wprowadzenia opłat ZUS w wysokości proporcjonalnej do dochodu przedsiębiorcy na razie się nie ziściły. Tymczasem w zeszłym roku najniższa pensja wzrosła o 150 zł, a w tym o kolejne 100 zł brutto. Oznacza to wyższe koszty płacowe w firmach. Warto wiedzieć, że dla pracodawcy są one jeszcze większe. Płaci on bowiem kwotę „brutto brutto”, co oznacza, że w 2017 roku wydał 2 412 zł, a w 2018 roku 2 532 zł na pracownika. W porównaniu do kwoty netto, którą otrzymuje zatrudniony do ręki, czyli tego 1530 zł, widać, jak bardzo opodatkowana jest pensja w Polsce. Katarzyna Marszałkowska podkreśla, że podwyżka płacy minimalnej oznacza dla przedsiębiorcy wzrost wszystkich jego składek ZUS, które są zależne właśnie od tej kwoty.

- W zeszłym roku, bez względu na przychód czy wielkość firmy, każdy musiał co miesiąc odprowadzić co najmniej 1109 zł. Nie wiemy jeszcze, ile wyniesie ZUS dla przedsiębiorców w tym roku, wysokość składki zdrowotnej zostanie dopiero wskazana - podsumowuje Marszałkowska.

Firmy są też na celowniku rządu, jeśli chodzi o uszczelnianie systemu VAT. Więcej pieniędzy z tego tytułu do budżetu wiąże się z większą liczbą kontroli i czasami wstrzymywaniem zwrotu tego podatku. Prawo działa pod tym względem w jedną stronę. Państwo potrzebuje więcej z kieszeni przedsiębiorców, by realizować obietnice społeczne. Natomiast firma, której kontrahent zalega z zapłatą za towar lub usługę - VAT i tak zapłacić musi. Gdy nie ma z czego, bierze kredyt.

16 stycznia do Bydgoszczy przyjechał Paweł Gruza, wiceminister finansów. Spotkał się z kujawsko-pomorskimi przedsiębiorcami, z którymi rozmawiał m.in. o uszczelnianiu systemu VAT. Skorzystałam z okazji i zapytałam wiceministra, kiedy firmy będą mogły płacić VAT dopiero, gdy same dostaną pieniądze. Podobne pytania zadawałam za poprzedniej ekipy - jak dotąd żaden rząd się nad tym nie pochylił. Niestety, Paweł Gruza nie pozostawił złudzeń. Powiedział, że nasze prawo podatkowe nie zakłada takiej możliwości i nie jest ona nawet planowana.

Współpraca: Katarzyna Paczewska

500 plus miało iść na edukację, ale życie napisało inny scenariusz. Jaki?

Mieszkanie 500 plus. Co z niepłacącymi mieszkańcami? (x-news/Pomorska.pl):

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska