Maluchy wierciły się w kartonowych pudełkach, usiłowały zainteresować sobą gapiów. Wzbudzały równy zachwyt dzieciaków, jak i dorosłych. Z tym, że raczej werbalny, bo jakoś nikt nie kwapił się, by je - naprawdę za niewielkie pieniądze - kupić. Dzieciaki były niepocieszone, matki nieugięte... I pewnie słusznie, sądząc po bezpańskich psach wałęsających się po ulicach.
Ciechociński bazar przy ul. Broniewskiego jest jedynym takim miejscem do handlu owocami, warzywami, konfekcją - przysłowiowym mydłem i powidłem. Wyrafinowanych butików tu nie ma, raczej zwykłe stragany, kryjące w zacienionych czeluściach skrzynki z sezonowymi owocami, warzywami. Są dorodne borówki polskie i borówki amerykańskie, choć spod Nasiegniewa. Śliwki, jabłka, pomidory i słoneczniki... Girlandami spływają biustonosze, do wyboru go koloru, na ladach męskie "niewymowne", bluzeczki na każdą kieszeń. Torebki ze sztucznej, ale jak prawdziwej, skóry... Budki, stragany, kilka skrzynek... wszystko dosłownie oblepia każdy centymetr ulicy. Byle bliżej klienta, może coś kupi...**
Bazarowe życie
jm

Na ciechociński bazarek rzadziej trafiają kuracjusze. To raczej miejsce zaopatrzenia dla tubylcow.
Tego dnia prawdziwą furorę na ciechocińskim bazarku zrobiły szczeniaczki.