Można usiąść nocą na strychu i podziwiać gwiazdy. Pokój gościnny - jeszcze gorzej. Sufit oklejony folią, na ścianach tynk. Konieczny jest remont. Tylko za co go zrobić?
Kobieta straciła rentę strukturalną, w dodatku musi oddać to, co już dostała. Z odsetkami.
Gąsawa w powiecie żnińskim. Był środek tegorocznej zimy, parę minut po 6 rano, kiedy zaczął palić się korytarz. Ogień, jak to w starym domu, rozprzestrzenił się błyskawicznie, zajął inne pomieszczenia. Doszczętnie wypalił strych i dach. - Płomienie były wysokie na dwa metry - Agnieszka Krupińska płacze, bo wspomnienia są wciąż żywe.
Jej córka wyskoczyła przez okno, wołała na pomoc sąsiadów. Pożar gasili wszyscy. Nie wszystko udało się jednak uratować. - Straciliśmy wyposażenie domu, odzież. Straty sięgają 30 tysięcy złotych - mówi pani Agnieszka. Dom nie był ubezpieczony.
Remont trzeba zrobić zanim nadejdzie zima. - Nie mamy pieniędzy. Żeby dostać kredyt, trzeba będzie zastawić ziemię - ponad 5,5 hektara - załamuje ręce Krupińska.
Spłata poza zasięgiem
Kobieta i jej mąż utrzymują się tylko z renty, którą dostaje pan Marian - 650 zł plus 150 zł na opiekę, bo mężczyzna od dawna choruje na białaczkę.
Na głowie mają nie tylko remont domu, ale też spłatę zadłużenia wobec Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa - ponad 31 tys. zł. - Nie jestem w stanie oddać tak ogromnej kwoty - Krupińska wyciera mokre od łez oczy.
Zapadł wyrok
Cztery lata temu pani Agnieszka postanowiła przejść na rentę strukturalną. Ziemię (11 ha w Szelejewie) sprzedała. ARiMR przyznała jej więc rentę - prawie 1,7 tys. zł. Po waloryzacji kwota wzrosła do ponad 1,8 tys. zł.
- Nie ma pani pojęcia, jak cieszyłam się z tej renty! Byłam przekonana, że odtąd nie będę już musiała martwić się o pieniądze, a tylko o chorego męża - mówi.
Szybko okazało się jednak, że Krupińscy nie uregulowali spraw spadkowych. Kilka lat wcześniej zmarli bowiem rodzice pana Mariana, pozostawiając im dom w Gąsawie wraz z 5,5 ha ziemi.
Małżeństwo popełniło błąd - przyjęło spadek, w dodatku nie zgłosiło tego ARiMR. Zrobiła to dopiero Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, w której pan Marian starał się o stałą rentę. - Nikogo nie chcieliśmy oszukać - zapewniają. - Zapomnieliśmy, że jest taki zapis w umowie z ARiMR. Poza tym szybko cały spadek przekazaliśmy córce.
Mimo to sprawa trafiła do sądu, ponieważ ktoś, kto pobiera rentę strukturalną, nie może mieć więcej niż pół hektara.
Rolnicy przegrali. - Nie mieli żadnych szans, bo ich adwokat nawet nie zainteresował się sprawą, z dokumentami zapoznawał się na sądowym korytarzu - urzędnicy agencji do dziś wspominają tę historię.
Agnieszka Szwesta kierująca Biurem Działań Społecznych i Środowiskowych oraz Płatności Bezpośrednich w kujawsko-pomorskim oddziale ARiMR w Toruniu mówi: - Wszyscy, z takich czysto ludzkich względów, mieliśmy nadzieję, że sąd przyzna rację gospodarzom. Niestety, zapadł niepomyślny dla nich wyrok. Państwo Krupińscy muszą więc oddać pieniądze. W dodatku pani Agnieszka straciła prawo do otrzymywania renty strukturalnej. - Dobrze, że chociaż dom i ziemię przepisaliśmy na córkę, a nie obcą osobę, bo dziś nawet nie mielibyśmy gdzie mieszkać - mówią.
Może sąd pomoże
Kiedy sąsiedzi i znajomi pytają: "Jak im się teraz żyje?", pani Agnieszka wybucha płaczem. - To nie życie, to wegetacja! Nie mam na leki dla męża, a zastrzyki podnoszące jego odporność kosztują 500 złotych. Czasem muszę pożyczyć na jedzenie...
Kilka dni temu napisała list do prezesa ARiMR w Warszawie. Poprosiła w nim o umorzenie długu i przywrócenie renty strukturalnej. Nie dostała jeszcze odpowiedzi.
- Niestety, przy tak dużej kwocie zadłużenia, umorzenie należności nie jest możliwe - twierdzi Agnieszka Szwesta.
Jej zdaniem Krupińska ma teraz dwie możliwości: - Pierwsza to taka, by wnioskować o odroczenie spłaty długu, a druga - o rozłożenie go na 48 rat. W obu przypadkach będą jednak rosły odsetki - każdego dnia jest to ponad 10 złotych.
Urzędnicy ARiMR z Torunia i biura powiatowego w Żninie, które także stara się pomóc gospodyni, widzą jeszcze jedną szansę.
- Spraw takich, jak ta pani Agnieszki, mieliśmy już kilka. Większość wygraliśmy w sądzie, ale były trzy, które zakończyły się naszą przegraną - przypominają. - Nie są to jeszcze wyroki prawomocne. Na początku lipca rozpocznie się pierwsza sprawa kasacyjna. Nam chodzi o to, żeby wiedzieć, jak interpretować przepisy. Agencja jest dla rolników, ale nie może też zapominać, że gospodaruje publicznymi pieniędzmi - dodaje Szwesta.
Wkrótce wrócimy do sprawy.