Po raz pierwszy mamy bardzo realne przesłanki do twierdzenia, że planety faktycznie istnieją także daleko poza Drogą Mleczną - podkreśla dr Marek Nikołajuk.
Ma 38 lat, jest pracownikiem Zakładu Astronomii i Astrofizyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku. W 2010 roku wyjechał na stypendium naukowe ufundowane przez Program wymiany naukowej między Szwajcarią a nowymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej Sciex-NMSch. Tu nawiązał współpracę z prof. Rolandem Walterem z Uniwersytetu w Genewie. Wspólnie zaczęli obserwować niebo. Wykorzystywali do tego satelity. W styczniu 2011 roku zauważyli błysk rentgenowski pochodzący z galaktyki NGC 4845, odległej od Ziemi około 47 milionów lat świetlnych. Oznaczało to, że NGC 4845 musiała pojaśnieć w promieniach rentgena co najmniej 1000 razy. Po kilku tygodniach błysk zaczął blednąć.
- Ten błysk rentgenowski jest odkryciem zaskakującym, bo galaktyka ta była do tej pory nieznana astronomii rentgenowskiej - podkreśla dr Nikołajuk.
Naukowcy rozpoczęli analizę zjawiska. Doszli do wniosku, że masywny obiekt zawędrował zbyt blisko supermasywnej czarnej dziury i został rozerwany przez jej siły pływowe. Wchłaniana materia rozgrzała się do temperatury wielu setek milionów stopni Celsjusza, tworząc przy okazji coś na kształt bardzo gorącej korony, jaką widzimy na Słońcu.
Obiekt miał masę pomiędzy 14 a 30 mas Jowisza. To może wskazywać, że chodzi o planetę.
- Tu powstaje pytanie: skąd masywna planeta w okolicy centralnej czarnej dziury galaktyki NGC 4845? Wiemy, że podczas tworzenia się układów planetarnych niektóre planety są wyrzucane na zewnątrz układu i samotnie błąkają się po galaktyce. Nie są one silnie związane grawitacyjnie z jakąkolwiek gwiazdą - przypomina białostocki naukowiec.
Nie zaskoczyło go istnienie planet gdzieś daleko.
- Wiemy przecież, że istnieją takie obiekty w naszej galaktyce. . Zaskoczyło mnie bardzo, to że taki mały obiekt leciał samotnie przez galaktykę, podleciał za blisko czarnej dziury i został przez nią rozerwany. To oznacza, że planety są tworzone w bardzo dużych ilościach we wszystkich galaktykach - podkreśla naukowiec.
W tej chwili przebywa w Szwajcarii, gdzie wspólnie z prof. Rolandem Walterem nadal obserwuje niebo. Nie jest wykluczone, że znów natrafią na samotną planetę.
- Ta fascynacja astrofizyką zaczęła się w dzieciństwie. Pamiętam, że mając pięć lat zachwycałem się pięknym zimowym nocnym niebem, jadąc z dziadkiem saniami w czasie Bożego Narodzenia. Później wymykałem się z domu, stawałem w nocy z dala od światła z głową zadartą w gwiazdy, czułem się jak szybujący wśród gwiazd ptak - opowiada Marek Nikołajuk.
Teraz odkryciem białostockiego naukowca zainteresowała się Europejska Agencja Kosmiczna, a także "Astronomy & Astrophysics". To jedno z najwyżej punktowanych na świecie czasopism w dziedzinie astronomii i astrofizyki.
- Cieszę się, że udało mi się położyć kolejna małą cegiełkę w rozumieniu tego fizycznego świata - dodaje dr Marek Nikołajuk.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?