Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz się nie boi

Dariusz Knapik
Burmistrz Aleksandrowa prowadzi nielegalne inwestycje. Może sobie na to pozwolić, bo starostwo tuszuje jego grzeszki.

     W czerwcu 2002 roku dyrektorom aleksandrowskich przedszkoli kazano stawić się wraz z dziatwą i nauczycielami w miejskim parku, w odbudowanym właśnie ogródku jordanowskim. Burmistrz Michał Włoszek przeciął wstęgę, a potem częstował cukierkami najmłodszych obywateli. Później wydawane przez ratusz pismo "Puls Aleksandrowa" rozpisywało się, jak to dzięki Włoszkowi dzieci mają się gdzie bawić.
     Owej wiosny inwestycje stały się prawdziwym hobby burmistrza. Mieszkańcy już od lat domagali się uporządkowania parku przy Miejskim Centrum Kultury. Daremnie jednak dyrektor MCK co roku prosił ratusz o fundusze. A teraz, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, znalazły się środki na różne zadania, których nawet nie umieszczono w miejskim budżecie.
     Trudno było się dziwić burmistrzowi, skoro wielkimi krokami zbliżały się wybory. W rejonie MCK znajdowało się największe skupisko elektoratu ze spółdzielczych osiedli. Podwładni Włoszka dostali surowy rozkaz zakończenia prac jeszcze latem, tak by wyborcy mogli zobaczyć, jak bardzo burmistrzowi leżą na sercu ich problemy. Na gwałt odbudowano więc zdewastowany ogródek jordanowski, park wzbogacił się o nowe latarnie, klomby i kwietniki. Potem Włoszek eksponował w kampanii wyborczej plakat pokazujący, jak to bawi się z synem w parkowej piaskownicy.
     Dyrektor ujawnia...
     
W tym pośpiechu burmistrz nie miał głowy na tak przyziemne sprawy, jak zezwolenia budowlane, zgłoszenia inwestycji czy inne, trwające miesiącami, formalności. Uliczne latarnie w parku instalowano bez uzgodnień ze służbami energetycznymi, montując urządzenia do zabaw w ogródku jordanowskim zapomniano o atestach bezpieczeństwa itd. Włoszek podjął też inne "dzikie" inwestycje, m.in. odrestaurował i oświetlił skwer na placu 3 Maja, wybudował ogródek jordanowski na osiedlu Piaski, boisko do piłki plażowej.
     Wstydliwy fakt wielokrotnego łamania przez burmistrza prawa być może nigdy nie wyszedłby na światło dzienne, gdyby nie doniesienie na dyrektora MCK, Mariusza Trojanowskiego, złożone przez Włoszka do powiatowego nadzoru budowlanego. Jesienią ub. roku Trojanowski odnawiał elewacje i dodatkowo ocieplił gmach. Nie zgłosił tego jednak służbom budowlanym. Włoszek twierdzi, że chciał jedynie zalegalizować inwestycję. - Nawet po latach mogli się bowiem zgłosić inspektorzy z nakazem rozbiórki elewacji - mówi.
     W Aleksandrowie nie jest tajemnicą, że obaj panowie toczą ze sobą wojnę. Włoszek próbował odwołać Trojanowskiego, ale należy to do kompetencji miejskiej rady, w której większość mają przeciwnicy burmistrza. Trudno więc się dziwić, że dyrektor MCK zrewanżował się burmistrzowi. W grudniu 2003 roku zawiadomił służby nadzoru budowlanego o dzikich inwestycjach Włoszka w zarządzanym przez MCK parku miejskim.
     Wkrótce w Aleksandrowie zaczęto mówić o innych samowolach burmistrza. Radny Jerzy Smykowski zapytał więc na sesji o legalność prac przy odnawianiu skweru na 3 Maja oraz budowie ogródka jordanowskiego na osiedlu Piaski. Włoszek uchylił się od odpowiedzi. Później odpisał radnemu, że była to "modernizacja" obiektów, która nie wymaga budowlanych zezwoleń. Smykowski nie uwierzył i zawiadomił nadzór budowlany.
     Burmistrz się pomylił
     
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, Zbigniew Kędzierski podkreśla, że nakaz rozbiórki i surowe sankcje finansowe, jakie mógłby nałożyć na ratusz, odbiłyby się jedynie na podatnikach. Postanowił więc zalegalizować inwestycje. Polecił burmistrzowi dostarczyć ekspertyzy techniczne potwierdzające zgodność obiektów z normami, szkice, uzgodnienia z energetyką itd. W marcu br. fachowcy dokonywali wielu poprawek przy parkowych latarniach i licznikach, pospiesznie robiono mapki pokazujące, gdzie biegną kable.
     Wśród różnych dokumentów Włoszek złożył m.in. oświadczenie, że posiada prawo do dysponowania terenem, na którym prowadził parkowe inwestycje. Był to niezbędny warunek ich legalizacji. Po trzech dniach przedstawił kolejne oświadczenie, że jednak nie całkiem dysponuje tym gruntem. Nieruchomość stanowi wprawdzie własność gminy, ale w 1993 roku przekazana została w użytkowanie MCK. Burmistrz wyjaśnia mi, że doszło do oczywistej omyłki. Zawinili urzędnicy, jeden wydział nie skonsultował sprawy z drugim, a on pobieżnie to przeczytał i podpisał.
     Sęk w tym, że burmistrz, jak mało kto wiedział, że parkowe tereny znajdują się w zarządzie MCK. Latem ub. roku ukarał jego dyrektora, m.in. za to, że nie chciał naprawiać niszczonych przez wandali latarni. Trojanowski bronił się, że nie chciał ryzykować, wysyłając ludzi do postawionych na dziko lamp parkowych. Burmistrz wysyłał więc pisma, że park znajduje się w zarządzie MCK i to ono odpowiada za stan znajdujących się tam urządzeń. Kiedy ukarany Trojanowski odwołał się do sądu, burmistrz też podobnie tłumaczył swoje racje.
     Komu wierzy inspektor
     
- Nie widziałem powodów, by wszczynać osobne postępowanie w sprawie tych oświadczeń. Na wizji lokalnej miejscy urzędnicy stwierdzili jednoznacznie, że teren jest własnością gminy. Nie było podstaw, aby im nie wierzyć - mówi inspektor. W kwietniu Kędzierski zalegalizował inwestycje burmistrza w parku miejskim. W uzasadnieniu decyzji wymienił różne dokumenty, ale o jednym z najważniejszych, oświadczeniu o prawie do dysponowania nieruchomością, nie ma ani słowa.
     W maju powiatowy inspektor zalegalizował też pozostałe samowole budowlane burmistrza. Radnemu Smykowskiemu, który zawiadomił o nich służby nadzoru, odmówiono informacji o szczegółach postępowania. Nie był bowiem, jak mu oświadczono w powiatowym inspektoracie, stroną w tej sprawie.
     Wydając obie decyzje Zbigniew Kędzierski uznał na piśmie, że latarnie założone w parku oraz na pl. 3 Maja są "obiektami małej architektury" i wymagają jedynie zgłoszenia, a nie pozwolenia na budowę. Specjaliści, z którymi rozmawiałem, twierdzą jednoznacznie, że jest to sprzeczne z prawem budowlanym i energetycznym. - Różnie można patrzeć na tę sprawę, ja zakwalifikowałem ją w ten sposób - oświadcza inspektor. Sęk w tym, że gdyby nie owa interpretacja, legalizacja inwestycji nie byłaby wcale taka prosta.
     Architektura pod napięciem
     
Powiatowy inspektor nadzoru podlega staroście, Zbigniewowi Żbikowskiemu, którego łączą z Włoszkiem przyjazne kontakty. W minionym tygodniu ujawniliśmy, jak to, za cichą aprobatą podległych burmistrzowi urzędników, synowie i krewni starosty postawili sobie okazałe domy mieszkalne na terenach, gdzie plan zagospodarowania przestrzennego przewidywał budowę szpitala. Na papierze wille figurowały jako "obiekty medyczne". Ratusz sfinansował więc zmiany w planach rozwoju miasta, tak by zalegalizować te inwestycje.
     Zapytaliśmy oficjalnie Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, jak to jest z tymi latarniami i oświadczeniem? Departament prawny GUNB nie ma żadnych wątpliwości: latarnie uliczne nie są obiektami małej architektury. Jeśli dojdzie do budowy nowego obiektu, poza pasem drogowym, konieczne jest uzyskanie pozwolenia na budowę - czytamy m.in. w otrzymanym piśmie.
     W kwestii oświadczenia stwierdzono, że sprawa ta wymaga szczegółowego wyjaśnienia w drodze postępowania administracyjnego. Potwierdzono, że jeśli inwestor nie złoży stosownego oświadczenia o prawie do dysponowania nieruchomością lub je cofnie, legalizacja budowy jest niemożliwa.
     Okazuje się jednak, że w Aleksandrowie wszystko jest możliwe.

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska