Bydgoszcz > Złodzieje kradną kwiatki z rabatków

- Kilka dni temu zauważyłam brak magnolii i rododendronów. W zeszłym roku ukradli nam bukszpany - skarży się mieszkanka budynku należącego do wspólnoty mieszkaniowej przy ulicy Leszczyńskiego. - Może ktoś widział złodzieja i zechce nam pomóc?
Złodzieje nie oszczędzają też terenów spółdzielni.

- Mniej boli jeśli ktoś ukradnie rośliny, gorzej - gdy je zdewastuje. Tydzień temu wyrwano z korzeniami tuje na osiedlu Podchorążych. Na szczęście mieszkańcy szybko nas zawiadomili. Mamy nadzieje, że mimo wszystko roślinki się przyjmą - mówi Wojciech Łent z Spółdzielni Mieszkaniowej "Zjednoczeni".

Poszkodowani są także wszyscy bydgoszczanie.

- Niektórzy mieszkańcy myślą, że to, co jest na ulicach można bezkarnie sobie wziąć. Tymczasem jest to zwykła kradzież - opowiada Janusz Bordewicz, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. - Najgorsze są jednak akty wandalizmu. Ktoś nieustannie niszczy rośliny na bydgoskich ulicach. W ubiegłym roku wydaliśmy aż 26 tys. zł na odkupienie kwiatów na samych mostach.

Wydatki miasta na odnowienie i utrzymanie roślinności wynoszą rocznie kilkadziesiąt tysięcy złotych.

- Gdyby nie było kradzieży i dewastacji, to za te pieniądze moglibyśmy ukwiecić całe miasto. Wszystkich ludzi, którzy widzą kradzież lub niszczenie roślinności, prosimy o reagowanie. Nie muszą sami działać, niech dzwonią do urzędu, policji, czy straży - dodaje Janusz Bordewicz.

Cena pojedynczej sadzonki kwiatów wynosi kilkadziesiąt groszy. Miasto dla swoich potrzeb zamawia jednak ich tysiące. Drzewka natomiast są dużo droższe.
- Cena tui waha się w przedziale od 13 do nawet 200 zł, natomiast magnolia to wydatek od 45 do 440 złotych - powiedziała nam pani Małgorzata Piątkowska z Centrum Ogrodniczego "Orchidea".