Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chętni do lustracji

Adrianna Ośmiałowska
Po opublikowaniu listy Wildsteina niektóre samorządy przymierzają się już, przed wejściem ustawowych zapisów, do przeprowadzenia autolustracji. Co na ten temat sądzą nasi włodarze?

     Według wstępnych rozwiązań, dyskutowanych przez Sejm, ze stołkami mają pożegnać się ci, którzy byli współpracownikami bezpieki, a sprawują stanowiska publiczne.
     - Nie jestem zainteresowany autolustracją, nie szukałem też swojego nazwiska na liście Wildsteina - mówi burmistrz Rypina Krzysztof Maciejewski. - Nie widzę po prostu takiej potrzeby, a całą sprawę uważam za polityczną i element kampanii przedwyborczej. Nie mam natomiast żadnych wątpliwości co do tego, że współpracownikiem SB nigdy nie byłem.
     Burmistrz Golubia-Dobrzynia Roman Tasarz: - Na liście Wildsteina nie jestem, bo sprawdziłem. Co zaś się tyczy teczki, być może taką mam. W okresie stanu wojennego miałem zajście z milicjantem, z powodów quasipolitycznych chciano ze mnie zrobić chuligana. Kiedy w 1992 lub 93 roku planowałem wrócić do tej sprawy, okazało się, że materiały z golubskiej komendy znikły. Jestem zwolennikiem lustracji w wymiarze ludzkim. Idealnie byłoby, gdyby każdy sam przyznał się do kontaktów z bezpieką i podał powody. Gdyby były to przyczynki całkiem ludzkie, spowodowane zastraszeniem, szantażem, wybaczyłbym koledze, który na mnie donosił. A jeśli chciałby ubiegać się o stanowisko burmistrza, nie widziałbym przeciwwskazań do poparcia jego kandydatury.
     _Wicestarosta rypiński Marek Błaszkiewicz przymierza się do wystąpienia do Instytutu Pamięci Narodowej o udostępnienie swojej teczki, jeśli taka w ogóle istnieje: -
Rozpoczynałem pracę zawodową przed 1989 rokiem, a wiem, że osobom udzielającym się w zawodach mających jakieś oddziaływanie społeczne, takie teczki zakładano. Na internetowej liście nie szukałem swojego nazwiska. W całej tej sprawie denerwuje mnie jedno: rozlicza się ofiary systemu komunistycznego, a wciąż nie zostali ukarani ludzie, którzy go tworzyli. Kiszczak sobie drwi z wymiaru sprawiedliwości, Jaruzelskiego niektórzy uważają za wielką postać historyczną. Uważam, że społeczeństwo powinno wiedzieć, kto współpracował z bezpieką. Różne mogły być tego motywy, ale jest też gros osób, które nie dały się złamać i coś przez to w życiu straciły. Osobiście nie chcę, by za autorytet moralny uważano człowieka, który dał się złamać. Ja bym na niego w wyborach nie głosował. Odkrywanie tej bolesnej prawdy powinno mieć jednak jasne, prawne ramy.
     _

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska