Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co obiecują kandydaci do fotela prezydenta Włocławka

Barbara Szmejter
fot. Gazeta Pomorska
Na debatę do włocławskiej siedziby "Gazety Pomorskiej" i radia "Gra" zaprosiliśmy wszystkich kandydatów na prezydenta miasta, łącznie siedem osób. Nikt zaproszenia nie odrzucił.

Nie wszyscy przyszli

Tymczasem w dniu debaty i o tej samej godzinie czwórka z zaproszonych przez nas gości: Andrzej Kazimierczak - PO, Henryk Kierzkowski - KWW "Lewica", Olga Krut -Horonziak - Blok Troski o Włocławek oraz Łukasz Zbonikowski - PiS, zorganizowała konferencję prasową. Zarzucając mediom brak obiektywizmu oświadczyli, że nie będą uczestniczyć w przedwyborczych debatach. Mimo więc, że przesunęliśmy termin spotkania na godzi-ny popołudniowe, wspomniana czwórka do nas nie dotarła.
Mieliśmy natomiast zaszczyt gościć trzech kandydatów: Jacka Lebiedzińskiego, Andrzeja Pału-ckiego i Franciszka Złotnikie-wicza. Oto zapis debaty tych kandydatów do fotela prezydenta Włocławka.

Ma pomysł na dwa miliony złotych

- W imieniu naszych czytelników i słuchaczy jeszcze raz dziękujemy panom za obecność. Panie Jacku, teraz czas dla pana...
Jacek Lebiedziński: - Nazywam się Jacek Lebiedziński, mam 44 lata i jestem kandydatem bezpartyjnym. Mój program wyborczy to przede wszystkim zachowanie miejsc pracy, przede wszystkim bezpośrednie rozmowy z firmami, z pracodawcami już istniejącymi na rynku. Nie może być takiej sytuacji, jaka stała się w "Nobilesie". Nie może być tak, że rząd decyduje o sprzedaży dużej części "Anwilu", a przedstawiciele partii rządzącej, mający we Włocławku znaczne wpływy, nic w tej kwestii nie robią. "Anwil" jest oczkiem w głowie każdego włocławianina, zarówno ten zakład, jak i wszystkie inne, powinny robić wszystko, aby nie tylko utrzymać obecny stan zatrudnienia, ale wręcz zwiększać liczbę miejsc pracy.
- Myśli pan, że miasto może mieć na to wpływ?
Jacek Lebiedziński: - Oczywiście. Na tworzenie miejsc pracy potrzebne są pieniądze, mam prosty pomysł na pierwsze dwa miliony złotych. Chciałbym, aby wszyscy włocławscy radni, wybrani 21 listopada, zrzekli się swoich diet. w ciągu jednej kadencji są to oszczędności rzędu dwóch milionów! Czy panowie jesteście w stanie złożyć podobne deklaracje?
Andrzej Pałucki: - Mam nadzieję, że nie będę musiał podejmować takiej decyzji, bo jeśli wygram wybory, to zostanę prezydentem, nie radnym.
Franciszek Złotnikiewicz: - Ja nie startuję do Rady Miasta, tylko do Sejmiku Samorządowego, mnie to więc nie dotyczy.

Bez przecinania wstęg

- Panie Jacku, prosimy jednak wrócić do swego programu wyborczego...
Jacek Lebiedziński: - Jeszcze ostatnie zdanie. Uważam, że ludzie, którzy dietę radnego, czyli te tysiąc pięćset złotych, traktują jako źródło dochodu, nie powinni startować. Oznacza to bowiem, że nie znaleźli dotąd pomysłu na własne życie, tym bardziej nie będą więc mieli pomysłu na miasto. A tu jest wiele do zrobienia, chociażby ceny mediów. Nie może być tak, żeby ludzie podobni do mojej mamy, która po wielu latach pracy w przedszkolu na stanowisku dyrektora, musieli całe swoje emerytury przeznaczać na opłaty i wyżywienie, bo na leki już im nie wystarcza.
Wiele osób pyta mnie: Jacek, co w twoim programie jest nowego? Jednym z moich nowatorskich pomysłów jest zwrócenie uwagi na Zielony Rynek. Kilka lat temu pojawił się duży inwestor zainteresowany nabyciem lub długoletnią dzierżawą hali PSS Społem i należącym do niej terenem przy Zielonym Rynku. Planował tę halę poddać gruntownej modernizacji. Nic z tego nie wyszło. Bardzo źle się stało, że jakiś czas temu miasto odsprzedało teren pod halą PSS. Źle się stało. Jako prezydent będę zabiegał, aby razem z obecnym właścicielem tej nieruchomości stworzyć możliwość wspólnej inwestycji. Widziałbym tu placówkę kulturalną z prawdziwego zdarzenia, teatr. Możliwe, że z galerią, gdzie PSS Społem nadal będzie prowadzić działalność handlową. Innym moim pomysłem jest zorganizowanie ogólnopolskiego festiwalu Romów. Szkoda, że uciekł on z Ciechocinka. Na naszych pięknych nadwiślańskich terenach można by postawiać cygański tabor, mamy tu cygańskie tradycje, z Włocławka wywodzą się najbardziej znani romscy artyści. W parku Henryka Sienkiewicza był piękny amfiteatr, gdzie koncertowałem ze swoim zespołem. Amfiteatr powinien zostać wybudowany od nowa, bo lokalizacja jest idealna. Nie tylko ja chodziłem do parku na randki. Spotykało się tam także pokolenie moich rodziców, wypożyczali kajaki i pływali po Zgłowiączce. Z ich opowieści wynika, że park tętnił życiem, chciałbym to przywrócić.
Jeszcze jedna ważna sprawa. Jestem po rozmowach z firmą, zajmującą się ekologicznym spalaniem nieczystości, a to mogłoby być wykorzystane do ogrzania naszych mieszkań. Ta firma wybudowała spalarnię w Niemczech, w pobliżu krajobrazowego parku narodowego. Spalarnia wytwarza tylko i wyłącznie parę wodną, jest to więc bardzo bezpieczne przedsięwzięcie. Kwestie ekologiczne - segregacja nieczystości, recykling, to sprawy niezwykłej wagi. Obiecuję, że jako prezydent zrezygnuję z wmurowywania czy zakopywania tych wszystkich kamieni węgielnych i przecinania wstęg. Będę jeździł do szkół, do przedszkoli i osobiście wyjaśniał dzieciom, jak ważna jest ochrona naszego środowiska.

Trzeba zatrzymać młodych

- Oddajemy głos kolejnemu kandydatowi.
Franciszek Złotnikiewicz: - Włocławek powinien się zmieniać i - jak widać - już się zmienia. W swoim programie wyborczym mówię o pewnym elemencie, wynikającym z planu zagospodarowania przestrzennego województwa kujawsko-pomorskiego. Chcę z całą mocą podkreślić, bo jako członek zarządu województwa pracuję przy tych planach, że zamierzamy podnieść rangę Włocławka, jako ważnego ośrodka w regionie. Do tej pory traktowany był na równi z Inowrocławiem i Grudziądzem. Nie odbierając nic tamtym miastom, chcemy podnieść znaczenie Włocławka jako trzeciego - po Bydgoszczy i Toruniu - miasta Kujaw i Pomorza. Aby to spełnić, musimy doprowadzić do takiego rozwoju Włocławka, by mógł on pełnić określone funkcje nie tylko na rzecz własnych mieszkańców, lecz także mieszkańców całego regionu. Są to z jednej strony funkcje handlowe, z drugiej kulturalne i - jeśli mówimy o funkcjach kulturalnych - to są plany rozbudowy jednostek kulturalnych, które są jednostkami wojewódzkimi. Myślę tu o Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej, o rozwoju tego muzeum, o planie budowy sali koncertowej przy Bulwarach, między spichrzem a Muzeum Etnograficznym. Będzie to placówka wojewódzka, ale służąca mieszkańcom Włocławka i okolic. Te funkcje regionalne winny powodować rozwój miasta.
- Co, zdaniem pana, jest największym problemem Włocławka?
- Wyjeżdżanie z miasta młodych, wykształconych ludzi. Takie analizy robiłem jeszcze w latach 1996-98, będąc wicewojewodą włocławskim. Wówczas można to było spuentować, że główną przyczyną jest brak w mieście wyższych uczelni. Około trzydziestu kilku procent młodych ludzi, wyjeżdżających na studia, już nie wracało do Włocławka. Po blisko 16 latach niewiele więcej wraca. Wiem to z autopsji, wiem, jak reagują również moje dzieci.
Jacek Lebiedziński: - Mnie również porusza kwestia wyjazdów młodych ludzi z tego miasta, tym bardziej że dotyczy ona mnie osobiście. Moim pomysłem, pomysłem Jacka Lebie-dzińskiego, jest budowa przynajmniej dwóch internatów, gdzie pobyt kosztowałby nie więcej niż 300 złotych. Absolwenci wyższych uczelni mogliby, mieszkając w tych internatach, rozkręcać własne biznesy i w przyszłości zostać we Włocławku. Dziś wynajęcie mieszkania kosztuje tysiąc złotych, to odstrasza młodych ludzi. Mówiłem o tym na spotkaniach z wyborcami, zawsze słyszałem od młodych ludzi: Jacek, to superpomysł!
Franciszek Złotnikiewicz: - Musimy stworzyć warunki, żeby młodzi chcieli tu wracać. Żeby mieli żłobki, przedszkola, a przede wszystkim pracę czy możliwości rozkręcenia własnych firm. Ci młodzi ludzie mają też pewne potrzeby kulturalne, z tak zwanej wyższej półki. Zgadzam się z panem Jackiem, że potrzebny jest teatr.
Andrzej Pałucki: - Ale to przecież samorząd województwa odrzucił nasz projekt remontu Teatru Impresaryjnego, bo ważniejsza okazała się ścieżka zdrowia w bydgoskich "Wodociągach"!
Franciszek Złotnikiewicz: - To chyba nie był wybór między tymi dwiema inwestycjami.

Potrzebne mieszkania komunalne

- Dyskusja będzie za chwilę. Panie Andrzeju, kilka słów o pańskim programie.
- Nazywam się Andrzej Pałucki, mam 61 lat. Przede wszystkim chcę dokończyć to, co zacząłem. Jak napisałem na swojej stronie w internecie, mój program to otwarta księga, jestem gotowy do wprowadzania w niej kolejnych zapisów, w zależności od życzeń mieszkańców. Skoro jednak mam mówić o konkretach, przypomnę kilka spraw. Uruchomimy park przemysłowo-technologiczny i inkubator przedsiębiorczości. Będziemy kontynuować rewitalizację starówki i program zwracania się miasta ku Wiśle. Zrealizujemy budowę przystani u ujścia rzeki Zgłowiączki, która będzie elementem przedłużenia bulwarów, w perspektywie aż do osiedla Zazamcze. Zakończymy zmiany na Słodowie poprzez: wybudowanie basenu miejskiego wraz z miejscem na lodowisko. Zgodnie z tym, o czym mówił pan Jacek, planujemy odbudowę amfiteatru i odrestauro-wanie zabytkowego parku Henryka Sienkiewicza. Chcę położyć nacisk na rozbudowę i przebudowę systemu komunikacyjnego poprzez: przebudowę alei Kazimierza Wielkiego wraz z ulicami Kruszyńską i Wronią, budowę dalszego odcinka ulicy łączącej Kapitulną z Toruńską, przebudowę wjazdów do miasta, w szczególności z planowanej autostrady A-1. W planach jest przebudowa ulic Kaliskiej i Wiejskiej i innych dróg. Powodem do wstydu jest dla mnie fakt, że nadal mamy w mieście 70 kilometrów dróg gruntowych. Konieczne jest zagospodarowanie terenów na osiedlu Kokoszka i uruchomienie profesjonalnego system monitoringu w śródmieściu. Będziemy kontynuować program budowy boisk przy każdej szkole W budynku po gimnazjum przy ul. Żeromskiego już w przyszłym roku zo-stanie uruchomiona placówka całodobowej opieki nad osobami długotrwale chorymi. No i, rzecz jasna, wybudujemy osiedle komunalne.
Franciszek Złotnikiewicz: - Chciałbym jeszcze podnieść problem estetyzacji miasta. Idąc chodnikiem w śródmieściu nie widzimy pięknych secesyjnych kamienic, bo patrzymy pod nogi. Ja rozumiem, że część z nich jest własnością prywatną. W swoim programie mówię o konieczności uregulowania stanu prawnego tych nieruchomości.
Jacek Lebiedziński: - Jestem nie tylko mieszkańcem, ale i właścicielem niektórych kamienic. Jedyne rozwiązanie to budowa mieszkań komunalnych i socjalnych. Owszem, problemem jest nieuregulowany stan prawny większości kamienic w śródmieściu, również przy deptaku, który umiera na naszych oczach, ale jestem przekonany, że jeśli uda się z tych kamienic wyprowadzić mieszkańców, którzy za nic nie płacą, to właściciele sami się znajdą. Nie może być tak, że lokatorzy wynoszą śmieci do... piwnicy, a właściciel musi to później uprzątnąć. I nigdy właściciele nie będą mieli pieniędzy na odnawianie tych domów, jeśli będą mieć lokatorów, którzy nie płacą czynszu i dewastujących wszystko wkoło. A miasto płaci właścicielom niemałe pieniądze za to, że nie wykwaterowuje lokatorów z wyrokami eksmisyjnymi, bo nie ma dokąd.
Franciszek Złotnikiewicz: - Ja wyraźnie podkreślam, że w śródmieściu mamy kamienice komunalne prywatne i "niczyje", zwykle pożydowskie. Miasto winno wspierać właścicieli, choćby poprzez fundusze na termomoder- nizację z Wojewódzkiego Funduszu ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Największy problem to mienie pożydowskie, "niczyje". Uregulowanie ich stanu prawnego to palący problem. Miasto powinno przejąć je jak najszybciej. Nie zgadzam się jednak z koniecznością wykwaterowywania lokatorów. Sam jestem współwłaścicielem nieruchomości i wiem, że wystarczy, że wprowadzimy jednego lokatora, który pokaże sąsiadom, że można żyć inaczej, lepiej, a wielu z nich zacznie bardziej dbać o swoje mieszkania. Zacznie się zmieniać duch tej kamienicy. Nie poprzez eksmisje, od tego jestem daleki. Uważam natomiast, że miasto ma obowiązek ustawowy zapewnić najuboższym mieszkania, ale nie wszystkim. Uważam też, że dodatki mieszkaniowe powinny być kierowane do właścicieli, nie do lokatorów.
Andrzej Pałucki: - Poruszacie panowie bardzo istotny problem, którym od dawna jestem zainteresowany. To jednak nie sprawa do załatwienia, lecz długotrwały proces. Będziemy wdrażać nowe projekty z udziałem właścicieli kamienic i włocławskich deweloperów. Zaproponujemy system wymiany nieruchomości wraz z wykwaterowaniami do zasobów komunalnych.
Franciszek Złotnikiewicz: - Mienie poniemieckie w Bydgoszczy czy Toruniu zostało przejęte przez miasto. We Włocławku, gdzie znaczną część przedwojennych mieszkańców stanowiły osoby wyznania mojżeszowego, było inaczej. Dlatego nadal jesteśmy w innej sytuacji.
Skoncentrowaliśmy się jednak na problemie śródmieścia, ale chyba trzeba by podnieść problem stanu włocławskich ulic. Nie bronię tutaj prezydenta Pałuckiego, bo wiem, jak trudno jest się teraz przemieszczać, ale zdaję sobie sprawę, że miasto wykorzystało swoje pięć minut i zdobyło pieniądze na remonty i modernizacje ulic. Propozycje tych, którzy mówią, że oni rozłożyliby te inwestycje w czasie pokazują, że nie zdają sobie sprawy, iż to nie byłoby możliwe. Faktem jest, że miasto jest w tej chwili rozkopane, ale pomęczymy się pół roku, może rok i będziemy mieli porządne, równe ulice. Uważam natomiast, że źle ulokowany został pomysł na skorzy- stanie ze środków unijnych na "schetynówkę" na Bulwarach. Idealnie w ten program wpisywała się natomiast ulica Okrężna, łącząca Płocką i drogę numer jeden.

Pomysły na unijne dotacje

- Poruszył pan ważną kwestię pozyskiwania pieniędzy unijnych w minionej kadencji, koncentrując się wszakże głównie na kwestii dróg. Jaki jest wasz pomysł na unijne dotacje na najbliższe cztery lata? Na jakie cele?
Jacek Lebiedziński: - W tym mieście brak wizjonera, a powinien być i zdawać sobie sprawę, że w 2013 roku popłynie potężny strumień unijnych pieniędzy na kulturę. Uważam, że już teraz trzeba się do tego dobrze przygotować. Czy wszystkie projekty zostaną zrealizowane, tego nie wiem, ale trzeba być przygotowanym. Miniona kadencja pokazała totalny brak wizji, totalny brak przygotowania. Nie jestem przeciwnikiem budowy dróg czy chodników. Jednak jako praktyk chcę robić raz, a dobrze. Nie stać tego miasta na robienie prowizorki, na zastępowanie kruszywa granitowego wapiennym. To są pieniądze mieszkańców, podatników, również moje. Żaden prezydent, żaden radny nie wyjmie tych pieniędzy z własnej kieszeni.
Chcę powtórzyć i przypomnieć: jestem kandydatem bezpartyjnym. To, co się działo w tym mieście, jest wynikiem dyscypliny partyjnej. Prezydent tyle może, na ile pozwolą mu szefowie jego partii. Myślę, że to, co się działo w tej Radzie i w tym mieście, to dyscyplina partyjna. Ja nie jestem z żadnej partii. We mnie są pokłady entuzjazmu, wizji, nadziei, że w tym mieście można żyć lepiej. Moi kontrkandydaci zlekceważyli tę debatę. O ustalonej z redakcją godzinie zwołali własną konferencję. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w przyszłości.
Franciszek Złotnikiewicz: - Mamy okres programowania finansowego 2007-2013. Większość tych środków jest już rozdysponowana. Inkubator, strefa, rewitalizacja centrum Włocławka są to projekty kluczowe. Nie rywalizowaliśmy o te pieniądze. W przypadku pieniędzy, o które trzeba walczyć, przy takich przepychankach między prezydentem a Radą, my te pieniądze przegramy. Ci, którzy wcześniej skończyli swoje inwestycje, mogli aplikować o dodatkowe pieniądze. Niestety, Lokalny Program Rewitalizacji był rozłożony na lata z kilku powodów. Ani właściciele prywatni, ani miasto, nie są do tego przygotowani.
Andrzej Pałucki: - Faktycznie, w tej kadencji nastąpiła pewna kumulacja zdarzeń gospodarczych. Nieszczęściem Włocławka było to, że inwestycje nie były przygotowane. Była tylko dokumentacja na remont mostu i udało się na to zdobyć siedem milionów złotych.
Franciszek Złotnikiewicz: - Z rezerwy, pani prezydencie, z rezerwy!
Andrzej Pałucki: - Tak. To był taki rzut na taśmę, bo równie dobrze mogliśmy ich nie dostać. Zawsze potrzeb i wyobrażeń jest więcej niż możliwości finansowych. To nie może być festiwal pomysłów, dopóki nie skonfrontujemy go z możliwościami finansowymi. Zgadzam się z panem Złotnikiewiczem, że do tego potrzebna jest zgoda między prezydentem i Radą Miasta. Bez zgody też jest to możliwe, czego dowiodłem w mijającej kadencji, ale znacznie utrudnione. Aczkolwiek wcześniejsze przygotowanie inwestycji też może mieć nieoczekiwany przebieg. Pięć pozwów do prokuratury zostało na przykład sformułowanych w związku z wcześniejszym przygotowaniem przeze mnie dokumentacji przebudowy placu Wolności. Paradoksem jest fakt, że sprawca tego pozywania mnie sam ma teraz w swoim programie ni mniej, ni więcej tylko przebudowę placu Wolności.
Rewitalizacja śródmieścia, o której mówiliście tu panowie, to temat tak samo ważny, jak trudny. Musi być rozłożony na lata z kilku powodów. Zarówno prywatni właściciele, jak i miasto, nie są do tego przygotowani finansowo. Zadaniem najtrudniejszym jest jednak przeorientowanie mentalności włocławian. Jakakolwiek próba dyslokacji mieszkańców śródmieścia wywołuje protesty. Jeśli chcę budować osiedle socjalne, słyszę, że buduję getto. Gdy próbuję rozlokować tych ludzi po osiedlach, sąsiedzi nie chcą ich mieć obok siebie. Tymczasem to nie jest prawda, że chodzi o rodziny patologiczne. Jakiś margines na pewno sprawia problemy, większość jednak to ludzie przede wszystkim biedni. Kolejny problem jest wtedy, gdy prywatny właściciel kamienicy podpisując umowę z najemcą, nie pyta miasta o zgodę. Kiedy jednak próbuje go eksmitować, to wtedy dawcą mieszkania zastępczego ma być gmina. Tymczasem tych lokali jest coraz mniej. Rada Miasta wyraziła bowiem zgodę na sprzedaż większości mieszkań komunalnych za pięć procent wartości. To jedna strona medalu, drugą są zaległości czynszowe. Samo tylko osiedle Leopoldowo ma zaległości sięgające pięciu i pól miliona złotych.

Właściciele muszą dogadać się z miastem

- Co na to panowie, właściciele kamienic?
Jacek Lebiedziński: - Osiem lat miasto szukało mieszkania dla mojego lokatora, który na podstawie decyzji zajmował moje mieszkanie - 112 m kw. Osiem lat! My, właściciele, nie chcemy niczego od miasta poza jednym - zabraniem swoich lokatorów. Niepłacący lokatorzy to czynnik demoralizujący, bo nie chodzi tylko o pieniądze. To miastu, ze względów ekonomicznych, powinno zależeć na zapewnieniu innego mieszkania, zamiast płacić za lokatorów czynsz.
Franciszek Złotnikiewicz: - Już wcześniej ustosunkowywałem się do tej sprawy. Uważam, że prywatni właściciele muszą dogadywać się z miastem. Trzeba uruchomić częściowo umarzalne pożyczki, trzeba szerzej korzystać ze wsparcia zewnętrznego.
Andrzej Pałucki: - Myślę, że ten temat mamy tak zdiagnozowany, że każdy kolejny wątek niczego nowego nie wnosi. Ja bym chętnie zabrał lokatorów, aby właściciele mogli w pełni korzystać ze swoich praw. Problem w tym, że zakończył działalność Fundusz Mieszkaniowy, co uniemożliwia budownictwo w ramach TBS. Ta forma prawdopodobnie umrze śmiercią naturalną. W tej sytuacji bez pomocy systemowej państwa nie da się szybko sprawy załatwić. Gminy powinny zostać uwolnione od odpowiedzialności za lokatorów prywatnych kamienic.

Kropka nad "i"

- O tej sprawie moglibyśmy mówić bardzo długo, nasz czas dobiega jednak końca. Proszę o kilka słów na koniec.
Jacek Lebiedziński: - Mam głęboką nadzieję, że jedynie kandydat bezpartyjny jest w stanie pogodzić wszystkie środowiska i ze wszystkimi rozmawiać.
Andrzej Pałucki: - Apeluję o rozsądny wybór, bo ja naprawdę kocham Włocławek i jego mieszkańców.
Franciszek Złotnikiewicz: - Kłótnie w minionej kadencji nie służyły miastu. Dlatego zwracam się do wyborców, by tym razem zaufali Polskiemu Stronnictwu Ludowemu. My potrafimy ze wszystkimi rozmawiać.

Czytaj e-wydanie »
od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska