Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak sprawdzić co, kto wrzuca do kubła, czyli skok na kasę

redakcja
redakcja
W Toruniu dawno temu powstała stacja segregacji.
W Toruniu dawno temu powstała stacja segregacji. marcin łaukajtys
Za kilka tygodni w Polsce będzie totalny burdel z wywozem odpadków. Miało być dobrze, a wyjdzie zwykły skok na kasę - pisze nasz Czytelnik.

Oto list Czytelnika, który dostaliśmy rano. Autor prosił o nieujawnianie danych. List publikujemy w całości, bez żadnych zmian, śródtytuły od redakcji. Pracuję w firmie, która zajmuje się wywozem odpadów. Jeżeli ktoś chce o coś zapytać i poprosić o bardziej szczegółowe dane chętnie pomogę. Jak zapewne wszyscy wiedzą, że w połowie roku w życie wchodzą nowe zasady gospodarowania odpadami.Tak było Ich cel, który jak najbardziej popieram był bardzo prosty. Chodziło o to, by ukrócić powstawanie dzikich wysypisk śmieci, podrzucanie śmieci sąsiadom, wywożenie ich do kontenerów na osiedlach przez właścicieli domków. Do tej pory ludzie płacili od ilości wyrzucanych śmieci. Ludzie zamawiali odbiór pojemnika o określonej wielkości i jego wywóz w określonej częstotliwości. Tak więc im większy kubeł i częściej wywożony, tym się więcej płaciło. Ludzie więc kombinowali. Śmieci lądowały w rowie, lesie, podrzucano je do zbiorczych pojemników i tak dalej. Nowa ustawa ma to zmienić. Teraz każdy zapłaci dokładnie tyle samo, bez względu na to, ile śmieci produkuje. Jakiekolwiek kombinacje nie będą się opłacały. Dotąd śmieci wywoziły firmy, które się do tego wynajmowało. Płacili bezpośrednio mieszkańcy lub spółdzielnie Teraz śmieci wywiezie miasto, to miasto wybierze do tego firmę, a ludzie zapłacą miastu. W przypadku Torunia właściciele domków jednorodzinnych do tej pory płacili jakieś 10-12 zł tygodniowo za wywóz odpadów. Jedni oczywiście mniej, inni więcej. Wszystko zależało od ilości pojemników i ich wielkości. W budynkach wielorodzinnych, a takich jest w Toruniu 80 procent płaciło się mniej więcej 8-9 złotych od osoby miesięcznie. Tak więc czteroosobowa rodzina mieszkająca w bloku płaciła jakieś 32-40 złotych, w domku od 40 do 60 złotych.Tak będzieW Toruniu miasto zdecydowało się na system opłat od osoby. Do wyboru były jeszcze inne metody: od metrażu, od ilości zużytej wody. Każda ma swoje wady i zalety i tak naprawdę nie ma metody doskonałej. Liczenie od zużytej wody teoretycznie jest najbardziej sprawiedliwe, bo w jakiś tam sposób pokazuje ile osób rzeczywiście mieszka, a więc ile produkuje śmieci. Ale jeżeli ktoś ma ogródek – wody idzie więcej, a śmieci nie. To samo z metrażem. Na małej powierzchni może mieszkać dużo osób jak i mało. Nie ma zależności, że w kawalerce mieszka jedna osoba, a w 80-metrowym mieszkaniu pięcioosobowa rodzina. Metoda od osoby też nie jest doskonała. Bo nie ma fizycznej możliwości by sprawdzić ile osób rzeczywiście mieszka w lokalu. Tym bardziej, że za chwilę już totalnie zostanie zniesiony obowiązek meldunkowy. Większość miast przyjęło jednak metodę od osoby. Co z tego wynika? Z tej metody jeszcze nie. Ale z zależności innej, która wpływa na cenę już bardzo dużo.Gigantyczna podwyżka opłatTwórcy ustawy przyjęli, że śmieci będą miały dwie ceny. Posegregowane niższą, wymieszane wyższą. W przypadku Torunia mówimy o mniej więcej 12 złotych od osoby za śmieci posegregowane i 24 zł za nieposegregowane. I tutaj dochodzimy do sedna. Czteroosobowa rodzina za wywóz odpadów może więc zapłacić 100 złotych miesięcznie. Dla porównania przeciętny rachunek za prąd gospodarstwa domowego w Polsce to mniej więcej 92 zł. Tak więc za śmieci ludzie zapłacą więcej niż za prąd.Ktoś zaraz powie, że przecież można segregować i zapłacić o połowę mniej. To prawda, ale to dalej jakieś 20-30 procent więcej niż do tej pory.Jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Segregowanie śmieci popieram, ale... Można uzależniać cenę śmieci w domkach jednorodzinnych. Bo tutaj sprawa jest prosta. Podjeżdża śmieciarka, ekipa zagląda w kubły. Jak odpady są posegregowane idzie faktura niższa, jak pomieszane- wyższa.Ale co z budynkami wielorodzinnymi? Na początek powinno się zlikwidować wszystkie zsypy, bo tu nie ma fizycznej możliwości posegregowania odpadów. Można by pobudować wiaty i wstawić kubły. Ale gdzie? Na wielu osiedlach wieżowiec stoi obok drugiego i nie ma gdzie wcisnąć wiaty. Przepisy sanitarne określają w jakiej odległości wiata musi być od budynku.Ochroniarz przy każdym kuble?Tak naprawdę największy problem jest w tym, jak sprawdzić kto wrzuca do kubła śmieci posegregowane, a kto pomieszane? Bo znając życie wszyscy zadeklarują, że będą segregować. W praktyce będą to robić nieliczni. I teraz wyobraźmy sobie taki przykład.We wspólnocie mieszkaniowej jest powiedzmy 100 mieszkań i czterysta mieszkańców. Zarząd wspólnoty zbiera deklarację od ludzi, czy chcą płacić więcej i nie segregują, czy mniej i segregują. Ludzie wybierają opcję tańszą. Skoro w budynkach mieszka 400 osób, to przy stawce 12 złotych za osobę jest do zapłacenia faktura na 4800 złotych. Wspólnota ma te pieniądze, bo tyle zebrała od ludzi. Ale w rzeczywistości przyjeżdża raz drugi śmieciarka i panowie sprawdzają, że śmieci są pomieszane (wystarczy, że kilka osób nie posegreguje). I idzie fakturka nie na 4800, ale 9600 miesięcznie. Rocznie to różnica na setce. mieszkań na pozomie 50 tysięcy złotych. Kto to zapłaci? A jaka będzie różnica w przypadku spółdzielni mieszkaniowej z dziesięcioma tysiącami mieszkań? Tu już robi się pół miliona złotych miesięcznie i pięć milionów rocznie?  Kto to zapłaci?Ustawa jest dobrze pomyślana, ale gorzej zrealizowana. W Polsce nie ma już takiego problemu, że trzeba rozdzielać śmieci na plastik, metale, papier i coś tam jeszcze. Co raz więcej miast buduje profesjonalne stacje segregacji, gdzie nie tylko oddziela się metal od plastiku, ale wręcz dzieli laserowo szkło na przezroczyste i kolorowe, a z plastików osobno dzieli się hdpe, ldpe czy pet.Problem jest z zagospodarowaniem tego, co się posegreguje. Brakuje bowiem dopłat do recyklerów przetwarzających odpady. Dzisiaj wyprodukowanie np. kilograma papieru z celulozy jest niewiele droższe niż z makulatury. Mało kto chce się więc babrać w g...Wielka dziura w systemiePoza tym nowy system obejmuje tylko i wyłącznie mieszkańców prywatnych, a nie firmy. Firmy dalej będą płaciły od ilości śmieci, czyli po staremu. Dzikie wysypiska nie muszą więc zniknąć. Bo chociażby wielu właścicieli sklepików, jakichś barów, zakładów kosmetycznych czy mechaników zamiast zapłacić za dwa kontenery tygodniowo, zapłaci za jeden. Drugi wywiezie do lasu, albo spali w piecu.Tak czy inaczej nowa ustawa zmieni niewiele. No poza tym, że ludzie zapłacą za śmieci majątek. MonopolZ ustawą jest jeszcze jeden problem o którym nikt nie mówi. Ona na lata zabetonuje rynek. Jedynie w miastach typu Warszawa śmieci będzie wywozić kilka firm, bo miasto podzieli miasto na kwartały i w przetargu wybierze najlepsze (najtańsze) firmy. Ale w innych miastach i miasteczkach będzie inaczej. Skoro co roku będzie nowy przetarg, to w przedbiegach wygrają go miejskie spółki. Bo żaden prywatny inwestor nie kupi 20 śmieciarek po minimum pół bańki każda, by tylko przez rok wywozić śmieci. To jest nieopłacalna inwestycja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Jak sprawdzić co, kto wrzuca do kubła, czyli skok na kasę - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto