Duża prawie tysiącmetrowa działka przylega bezpośrednio do łąk, więc najwięcej pracy było przy usuwaniu perzu i trawy, stąd teraz sporo tu kamiennych alejek, aby walka z chwastami była mniej uciążliwa.
Nieżyjący mąż pani Lucyny był zapalonym żeglarzem, więc gdy zamieszkali we własnym domu w ogrodzie musiała być woda i pojawiło się wielkie naturalne oczko wodne. Przy nim rośnie sporo wierzba płacząca i miskant przypominający bambus. - To już prawie staw i zaczyna podmywać fundamenty, więc połowę zasypię i postawię taką altankę pod strzechą, aby poodopoczywać przy wodzie i może szumiącym strumyku - zdradza plany Lucyna Pelowska. - Do ogrodu się dojrzewa, a że ja nie lubię nigdzie wychodzić i marudzić, więc zaszywam się w zieleni. To mój sposób na stres
_Część warzywna jest coraz skromniejsza, bo nornice z łąk mają tu tyle korytarzy, że nic nie chce rosnąć. Tyle do pojedzenia posadzono wiśni, moreli, jabłoni, agrestu, porzeczek i czereśni.
Pełno tu kwiatów - od wiosennych narcyzów, krokusów i tulipanów po lilie o wielu kolorach, nagietki aż po najpóźniejsze ziemowity. Wielkim zainteresowaniem koleżanek pani Lucyny cieszy się półdzika róża. Bez przerwy kwitnie i ma mnóstwo różowych kwiatów. Z ciekawostek jest tu miniaturowy bez i kasztan jadalny. Płożące irgi i jałowce, pięciorniki i tuje koliste rosną jak na drożdżach.
Od jakiegoś czasu pasją pani Lucyny jest skalniak. - Zakochałam się w skalnych roślinkach i wszędzie gdzie jestem, wyszukuję nowinki - mówi. - Teraz zachwycam się dziewięćsiłem, a za roku do tymianku dołożę więcej ziół. Całkiem dobrze radzą sobie na skalniaku._
Do tego się dojrzewa
Tekst i fot. Marietta Chojnacka Lucyna Pelowska przy najnowszej pasji - skalniaku.

Ogród to sposób LUCYNY PELOWSKIEJ na stres. Po przyjeździe z pracy już czwarty rok cieszy się własnym kawałkiem ziemi w Chojnicach.