Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolna Grupa. Nie poddają się, bo limit nieszczęść już wyczerpali

(aga)
Jonasz Piechowski, uczeń ze Świecia (z prawej), pojechał do Dolnej Grupy z darami. Był wstrząśnięty relacją Franciszka Blomberga, który obserwował jak ogień trawi jego dom
Jonasz Piechowski, uczeń ze Świecia (z prawej), pojechał do Dolnej Grupy z darami. Był wstrząśnięty relacją Franciszka Blomberga, który obserwował jak ogień trawi jego dom Andrzej Bartniak
Serce się kraje na widok rodziny uwijającej się przy dachu, który najpierw zniszczyła trąba powietrzna, a potem pożar. A jutro Wigilia...

- Dziękujemy, bardzo dziękujemy za dary - ze szkieletu dachu kłania się Franciszek Blomberg, najstarszy mieszkaniec budynku w Dolnej Grupie (pow. świecki), który spłonął pod koniec listopada. To dzięki panu Frankowi przeżyła cała rodzina. - Codziennie o godz. 5.30 zięć przychodzi do mnie. Razem pijemy kawę, zanim on wyjdzie do pracy. Tego dnia pomyślałem, że o mnie zapomniał. Coś stuknęło, sądziłem, że już wyszedł. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ogień.

Łóżko runęło na parter

Zięć jeszcze spał. Pan Franciszek wybiegł na dwór i łomocząc w okna budził wszystkich domowników. W sumie jest ich 16: córka pana Franka z rodziną i ich kuzynostwo, też z rodzinami.Najmłodszy krewny ma dwa miesiące. - Ocaleliśmy, to najważniejsze - zaznacza Beata Chruszinska. - Zadrżałam, gdy zobaczyłam jak łóżko mojego syna całe w ogniu spada na parter do pokoju brata.

Zanim płomienie ogarnęły dom, mężczyźni zdecydowali się wyjąć dwie butle gazowe. - Nie dało się wejść drzwiami, wytargali je przez okna. Poświęcili się, żeby chociaż mury ocalały. To nasz rodzinny dom - tłumaczy pani Beata. Jej mąż jest dekarzem. - Gdy patrzył w ten żar, powiedział do mnie: "Tego już za wiele.
Uciekajmy stąd!"

Trudno mu się dziwić. Dach, który stał w ogniu, odbudował zaledwie trzy lata temu. - 16 kwietnia 2008 roku o godz. 16.05 zerwała go trąba powietrzna. Nigdy nie zapomnę tej daty - uzupełnia pani Beata. - To był ciepły dzień, dziwiliśmy się, że ogrodnicy grzeją w foliach, bo zobaczyliśmy wirujący dym. Wtem zerwała się wichura, potem był huk. Trąba szarpnęła dach, przewróciła ścianę na piętrze i zniknęła za lasem.

To nasz rodzinny dom

- Limit nieszczęść macie już wyczerpany - mówią nam ludzie.Staramy się w to wierzyć, bo z jednej strony, strach tu mieszkać, a z drugiej, tu się wychowaliśmy - podkreśla Krzysztof, brat pani Beaty.
Dlatego, mimo przeciwności losu, uwijają się, żeby odtworzyć dach. Spędzą na nim Boże Narodzenie. Wspiera ich gmina Dragacz i wojewoda. W sumie przekazali oni na materiały budowlane po 5 tys. zł na rodzinę. - Mówimy o dobrych i pracowitych ludziach, których dopadł przeraźliwy pech. Nie wiem, jak inaczej to opisać - przyznaje Andrzej Lorenc, wójt gminy Dragacz.
Trudno być obojętnym na ich los, dlatego co rusz zajeżdża na pogorzelisko jakiś samochód z pomocą. Ostatnio pościel, słodycze, proszek do prania itp. przywieźli uczniowie Zespołu Szkół Menedżerskich w Świeciu. Diabetycy ze Świecia przygotowali lodówkę, piecyk gazowy, stół i krzesła. Anonimowy darczyńca zostawił 600 zł. Przydaje się wszystko, a najbardziej materiały budowlane, bo choć spłonął głównie strych, ze strażackich węży spłynęło na parter 20 tys. litrów sześc. wody. Zimą schnie długo.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska