Dyrektor złamał prawo. I musi odejść

Chodzi o niezwykle kontrowersyjną decyzję prof. Chazana, który - powołując się na klauzulę sumienia - odmówił legalnej aborcji i nie wskazał lekarza, do którego pacjentka mogła się zwrócić, by zabieg mógł być wykonany.

Przyznam, że decyzja pani prezydent zaskoczyła mnie. Nie sądziłam, że zdecyduje się na taki ruch, bo wydawało się, że stoi po stronie warszawskiego ginekologa (to co mówiła od początku sprawy i przeciąganie decyzji nie wróżyło, że taki będzie finał). A jednak zrobiła to, co powinna była uczynić.

Otóż prof. Chazan, jako urzędnik (szef szpitala na Madalińskiego) dowiódł, że ma w nosie obowiązujące prawo - czyli konstytucję i kilka ustaw oraz prawa pacjenta. Pokazał, że w kierowanej przez niego lecznicy to on stanowi prawo. Zapomniał o jednym! Że to publiczna placówka (nie prywatna, ani kościelna), na funkcjonowanie której składają się pacjenci odprowadzający składki do NFZ. On z tej puli też żyje i to pewnie całkiem nieźle.

Przeczytaj również: Komentarz: Wygrała etyka rozumu

A propos pieniędzy. Szpital im. Świętej Rodziny skontrolował także resort zdrowia i NFZ; ten ostatni nałożył karę w wysokości 70 tys. zł, bo stwierdził wiele nieprawidłowości. De facto ukarani zostali pacjenci, bo gdy przyjdzie do płacenia, to szpital sięgnie po fundusze, które pochodzą z kontraktu.

Pora najwyższa, by i to zmienić. W takim przypadku jak ten, zbiorowa odpowiedzialność bije w pacjentów, a nie w tego, kto świadomie złamał prawo. Nie szpital Świętej Rodziny, a prof. Chazan powinien karę zapłacić. To samo dotyczy głośnej sprawy włocławskiej lecznicy, w której doszło do śmierci nienarodzonych bliźniąt.