Fiasko w rzeźni?

     Na stronach internetowych Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Lekarzy Weterynarii Wolnej Praktyki czytamy: "Koledzy z dużych zakładów! Czy długo jeszcze mamy się za was wykrwawiać? Przyłączcie się, bo zostaniecie sami...". Okazuje się bowiem, że mimo nawoływań komitetu protestacyjnego, badanie półtusz przebiega bez zakłóceń. - Nie ma ani jednej rzeźni w Polsce, która przez ostatnie trzy dni przerwałaby normalną pracę z powodu protestu - informuje Jacek Leonkiewicz , radca głównego lekarza weterynarii.
     Bez problemu przebiega badanie w rzeźniach w woj. kujawsko-pomorskim. - Żadnego protestu nie ma - potwierdza Marek Langowski , dyrektor Zakładów Mięsnych MAT w Czerniewicach (w których, ze względu na groźbę strajku, nie było uboju tylko w miniony poniedziałek).
     - Lekarze nie odstępują od badań, ponieważ zwyciężyła etyka zawodowa - podkreśla Bogumiła Mikołajczak, wojewódzki lekarz weterynarii. Na Kujawach i Pomorzu solidaryzujący się z protestującymi ograniczyli się jedynie do oflagowania lecznic.
     Ministerstwo rolnictwa nie ukrywa, że odmowa wykonywania usług zleconych przez Główną Inspekcję Weterynaryjną oznacza zerwanie umowy przez lekarza weterynarii. - Nie są to żadne represje, ale konieczność - uważa Leonkie-dodając, że chodzi głównie o bezpieczeństwo konsumentów. GIW ogłosiła już, że poszukuje nowych lekarzy i pomocników, którzy chcieliby pracować w ubojniach.
     Tymczasem protestujących poparła Krajowa Rada Lekarsko - Weterynaryjna, która wskazuje na bałagan w polskiej weterynarii. Uważa ona, że kominy płacowe nie są problemem, ponieważ dotyczą tylko 33 spośród 6600 lekarzy wykonujących zlecenia inspekcji. Ważniejsze jej zdaniem jest dostosowanie zasad wynagradzania do obowiązujących ustaw.