Krzysztof bezdomnym został, gdy spaliło się jego mieszkanie. Już od 8 lat tuła się po bydgoskich ulicach. Teraz nie ma najgorzej, ponieważ mieszka razem z trójką przyjaciół w zrujnowanym domu. Mają dach nad głową i ciepło bijące z koksownika ustawionego na środku pokoju. To między innymi do nich trafiły gorący bigos i ubrania, które zebrano w akcji "Ciepło serca w słoiku".
W pierwszy dzień świąt ponad 40 osób odwiedziło okolice mostów, ogródki działkowe, pustostany i parki w poszukiwaniu bezdomnych, którym przekazali dary. - Przyszłam pomóc, ponieważ ci ludzie znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej - mówi Aleksandra, która o akcji dowiedziała się z Facebooka. - Nikt nie jest w stanie przewidzieć, gdzie będzie za 10 lat. Równie dobrze może stracić wszystko i znaleźć się na ich miejscu.
Tam gdzie nie ma świąt
Bydgoszczanie podzielili się na grupy, spakowali rzeczy oraz jedzenie do samochodów i odwiedzili m.in. Śródmieście, Szwederowo i Kapuściska. - Straż miejska przekazała nam listę miejsc, w których najczęściej można spotkać bezdomnych - wyjaśnia Sandra Pawłowska, pomysłodawczyni akcji. - Naszej grupie udało się odszukać dziesięć osób. Większość reagowała niedowierzaniem. Dopiero, gdy podchodziliśmy, wręczaliśmy im bigos i chwilę rozmawialiśmy, wierzyli, że naprawdę chcemy im pomóc.
Na Londynku spotkali dwójkę bezdomnych. Żyją w budynku bez ścian, otoczeni tonami śmieci. - Mnie jest tu dobrze - odezwała się leżąca pod trzema kołdrami kobieta. - Od 15 lat nie mam domu i jakoś nie zamarzłam do tej pory, to nie zamarznę i teraz.
Dlaczego nie szukają pomocy? - Chcę być sam - odpowiada jej towarzysz. - Już 18 lat jestem bezdomnym i nie narzekam. Opiekuję się tutaj 20 gołębiami i dwoma kotami. Kiedyś miałem też psa. Rocky się nazywał.
Ulicę dalej trafili na zniszczony dom, w którym mieszkają Wioleta, Krzysztof, Marek i Piotr. - Należy do mojego przyszywanego dziadka, który trafił do szpitala - wyjaśnia kobieta. - Przyszywanego dlatego, że byłam adoptowana. Z Krzysztofem znamy się od przeszło 20 lat, a teraz w czwórkę dajemy sobie radę.
To czego potrzebują najczęściej, znajdują na śmietniku. - Ostatnio udało nam się znaleźć lepszy wózek, który stoi przed wejściem - zdradza Krzysztof. - Bardzo się cieszymy, że ktoś o nas pomyślał, a bigos z pewnością będzie przepyszny. Z chęcią przyjmiemy również więcej rzeczy, ponieważ sami dużo nie mamy.
Pomysł z serca
"Ciepło serca w słoiku" wymyśliła Sandra Pawłowska, która umieściła poruszający apel na Facebooku: " Mam cel na te Święta. Nie chcę siedzieć cały wieczór w domu. Chciałabym ugotować ze 2 gary bigosu z mięchem, gorący popakować w słoiki, ruszyć w miasto, poszukać bezdomnych, dać im ciepły posiłek, dać fajkę. Uśmiechnąć się". - To były moje najlepsze święta - mówi pomysłodawczyni. - Liczba osób, które przyszły pomóc przerosła moje oczekiwania.
Udało się zebrać kilkadziesiąt słoików bigosu i jeszcze więcej worków z ubraniami oraz słodyczami. - Mój znajomy powiedział, że skoro nie mam planów na pierwszy dzień świąt, to mam nagotować bigosu, bo jest fajna akcja - opowiada Dagmara Choińska. - Przygotowałam jeszcze galaty, szynkę po rusku, schab z zielonym groszkiem i ciasto.
Rozdawali też ulotki z listą placówek, które oferują pomoc. - Było z nami wiele osób, które wcześniej miały problem z alkoholem i były bezdomne, ale udało im się z tego wyjść - mówi Pawłowska. - Będziemy działać dalej. Nie jest problemem ugotować garnek zupy i przejść się po mieście. Jeżeli chociaż jednego człowieka uda się nam wyciągnąć z takich warunków, będzie to sukces.
Katarzyna Dworska
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?