Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Diabli, anieli i siostra Faustyna razem

Halina Gajda
Na koniec stycznia przez Kobylankę przejdzie wielka parada kolędnicza. Tradycję należy jak najbardziej kultywować bez zbędnych naukowych wywodów. Tym razem w krzywym zwierciadle.

Leszek Czech przepatruje szafę. Szuka słomy. - Drobem mam być, to jak bez słomy - opowiada ze śmiechem. - Owsianka najlepsza. Tylko muszę sprawdzić, bo będzie ze dwa lata, jak jej nie widziałem. Oby myszy jej nie zjadły - zastanawia się głośno.

Leszek zabezpieczył się. Tak na wszelki wypadek. - Jak się okaże, że ze słomy nic nie zostało, to nową sobie ukręcę - zapowiada.

To będzie diabli przegląd wielopokoleniowy

Dla przypomnienia. Droby to takie pogórzańskie symbole pomyślności w nowym roku. Całe okręcone słomą, w wysokich, również słomianych czapach ozdobionych kolorowymi wstążkami z bibuły. Chodziły kiedyś od domu do domu z noworocznymi życzeniami.

- Teraz drobów już w zasadzie się nie spotyka. Ludziom nie chce się przebierać, a i słomę trudno znaleźć - mówi Bogdan Malesza, prezes stowarzyszenia Persiina z Kobylanki, jeden ze współorganizatorów wielkiej kolędniczej parady, która odbędzie się w Kobylance. - Jedni mówią wciąż, że trzeba kultywować tradycję, my ją po prostu podajemy jak na tacy, bez zbędnych naukowych wywodów - dodaje.

Wielkie przygotowania osiągnęły kulminacyjny punkt. Co roku kilkaset osób przebiera się w różne postaci i maszeruje przez wieś. Na razie głowią się, kombinują, szukają po sklepach z używaną odzieżą kolorowych tkanin, z których można by uszyć stroje. Pomysł na korowód to tak naprawdę riposta na wszelkie styczniowe przeglądy świąteczne. Choć tradycyjne, to chwilami po prostu nudne. - U nas jest wesoło. Dba o to stadko diabląt od piątego do 70. roku życia - śmieje się Bogdan Malesza.

Halina Mazur, członkini zespołu folklorystycznego „Beskidy”, sympatyczna diablica-emerytka, ma swoją metodę na dobrą charakteryzację. Jest prosta. Nadpala się korek, taki jak od wina, a sadzą, która powstaje, maluje się diablą czerń na twarzy. - Mam taki temperament i tyle energii, że rola „piekielnej” jest jakby dla mnie stworzona - śmieje się serdecznie.

By wcielić się w świętą, potrzebna jest sutanna

Ideą korowodu jest różnorodność. Ma być jeszcze bożonarodzeniowo, ale jednocześnie trochę teatralnie, trochę humorystycznie, zawsze z jakimś przesłaniem. Grupy kolędnicze, które przed laty chodziły po domach w naszym regionie, robiły przecież całe inscenizacje.

- To były opowieści o życiu, codziennych obowiązkach. Przerysowywanie postaci nie było bezcelowe, bo przecież szopka noworoczna zawsze była pokazaniem świata w krzywym zwierciadle. Tak samo jest też z naszym korowodem - dodaje Malesza.

Stąd i przebieranki. Męsko-damskie są najbardziej widowiskowe. Zwłaszcza w wykonaniu Kazimierza Stępnia. - Mieliśmy już pokaz możliwości, gdy do założonego biustonosza wkładali, co im wpadło w ręce, od skarpetek po rozmaite ścierki i szmatki, by uformować odpowiedni rozmiar, po czym pieczołowicie układali, by nie było widać fałdek - opowiada Grażyna Jarkiewicz z Ośrodka Kultury w Kobylance.

Maria Gubała z Kobylanki ma opracowaną do perfekcji rolę siostry Faustyny. Na przeobrażenie potrzebuje kilku minut. Wystarczy czarna spódnica szyta z koła, tekturowy stelaż pod spód, na to sutanna pożyczona od proboszcza. I w zasadzie gotowe. - Tym razem chyba coś innego wymyślę - zapowiada tajemniczo.

Na finał korowodu zaplanowane jest ognisko. Jedyne takie, nad którym w garnku gorącą przekąskę mieszać będą diabli i aniołowie.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska