Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitalizm po polsku

Iza Wodzińska
Duże, średnie, mniejsze i całkiem małe firmy z Torunia i okolic regularnie nie płacą terminowo pracownikom. - Osiem przedsiębiorstw jest cały czas na naszej czarnej liście - mówi szef toruńskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy. Kredyty w bankach są nadal horrendalnie drogie, więc pracodawcy "kredytują się" z pracowniczych pensji.

     - Od jakiegoś czasu sytuacja wygląda bardzo źle i stale jeszcze się pogarsza. Nie mogę podać nazw niesolidnych przedsiębiorstw, bo natychmiast oskarżyłyby mnie o naruszenie dobrego imienia. Jakby pracodawca, który miesiącami nie płaci, takie dobre imię miał! - kierujący toruńskim oddziałem PIP nadinspektor Ryszard Jarzyna nie ukrywa swojego emocjonalnego stosunku do tego stale nasilającego się na polskim rynku pracy zjawiska. Bo pracownik i tak ma w Polsce ciężko, a uchylanie się od zapłaty za pracę to ciężkie naruszenie obowiązków pracodawcy.
     Mandat, a obowiązki dalej w nosie
     
Duża firma spożywcza z Torunia dopiero w czerwcu, i to po interwencji inspektorów PIP, zapłaciła zatrudnionym w niej za kwiecień. Do tego nie wszystko na raz, tylko w kilku transzach. -Tłumaczyli, że kontrahenci im zalegają. Ale co to obchodzi pracownika, który pracuje, by utrzymać rodzinę? To pracodawca podejmuje ryzyko i musi ponosić konsekwencje - opowiada szef toruńskiej PIP. Innym stałym lokatorem czarnej listy jest toruński zakład mechaniczny - jego zaległości w stosunku do pracowników liczą się w miesiącach i dziesiątkach tysięcy złotych. Od dwóch lat stale z poślizgiem daje pensje lokalna sieć handlowa typu "delikatesy". Jej właściciel był już karany mandatem karnym w maksymalnej wysokości 1000 zł, potem PIP złożyła przeciwko niemu wniosek do sądu. Zapłacił zaległości, ale potem znowu przestał płacić i sytuacja się powtórzyła.
     Zatrudniający zaledwie kilka osób producent okien i drzwi zalega im łącznie ok. 40 tys. zł. Dla robotników z zarobkami w wysokości kilkuset złotych miesięcznie, z których utrzymują kilkuosobowe rodziny, to majątek. Przedsiębiorca dwukrotnie zapłacił 1000-złotowy mandat, ale dalej ma podstawowe obowiązki pracodawcy w nosie.
     Bo otwarcie lekceważą prawo
     
Inni niesolidni to m. in. potentat w branży odzieżowej (kilkuset zatrudnionych), producent branży spożywczej i firma "robiąca w papierze". Płacą z 1-2-miesięcznym poślizgiem, do tego wybiórczo (tym, którzy się upominają).
     Kilka tygodni temu opisaliśmy zatrudniające prawie 500 osób toruńskie przedsiębiorstwo Pac-Druk, które pod koniec czerwca nie wypłaciło jeszcze wynagrodzeń za maj. Zakład szedł pełną parą, zarabiający po 700 zł pracownicy zostawali po godzinach i pracowali nocą, ale nie mieli na chleb i czynsz. Opowiadali, że tym, którzy się głośno skarżą, boss płaci wyjmując banknoty z kieszeni, ale potem wyrzuca za bramę.
     - Coraz częściej zdarza się, że w terminie nie płacą także ci przedsiębiorcy, którzy mają pieniądze. Wolą kupić auto do firmy, niż zapłacić ludziom. A pracownicy nie mają dokąd odejść. Póki będzie tak źle na rynku pracy, tak to będzie, niestety, wyglądać - tłumaczy inspektor Jarzyna. Podobną refleksją dzielił się w maju z radnymi województwa jego zwierzchnik, okręgowy inspektor pracy w Bydgoszczy Krzysztof Adamski, prezentując sprawozdanie PIP za ubiegły rok. W raporcie tym znalazła się informacja, że kwota niewypłaconych przez pracodawców w terminie bądź zaniżonych wynagrodzeń wzrosła w stosunku do 2002 r. o ponad 100 proc. i wyniosła w skali regionu ponad 16 mln zł. Inna jego konkluzja brzmi: pracodawcy otwarcie lekceważą prawo pracy.
     81 skarg w Toruniu
     
Spośród 192 złożonych w toruńskiej PIP w pierwszej połowie 2003 r. skarg pracowników na pracodawców, prawie połowa (81) dotyczyła uzasadnionych pretensji w sprawach płacowych. Tej samej smutnej materii dotykała też jedna czwarta spośród ponad 3200 udzielonych przez inspektorat do końca czerwca porad prawnych. Nawet ci przedsiębiorcy, którzy płacą w terminie, często próbują nie dopłacać za godziny nadliczbowe i pracę w nocy, kamuflując to nierzetelnie prowadzoną ewidencją czasu pracy. Często robią to hipermarkety, ale także banki.
     Inspektorzy mogą nałożyć mandat karny (maksymalnie 1000 zł - w ubiegłym roku 503 w całym regionie), skierować sprawę do sądu grodzkiego (133 wnioski), a nawet do prokuratury (17). - Ale to nie znaczy, że ludzie dostaną swoje pieniądze. Czasem to ręce opadają. Chcemy pomóc, ale nie zawsze jesteśmy w stanie - martwi się szef toruńskiej PIP
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska