Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kassenberg: Energia odnawialna to szansa na rozwój polskich wsi, przedsiębiorstw i nowe miejsca pracy

Rozmawiała: Katarzyna Hejna
Andrzej Kassenberg przyznaje, że zdarzają się układy między firmą a wójtem czy burmistrzem, a społeczność lokalna dowiaduje się ostatnia o przedsięwzięciu. To negatywnie wpływa na opinię o tego typu inwestycjach
Andrzej Kassenberg przyznaje, że zdarzają się układy między firmą a wójtem czy burmistrzem, a społeczność lokalna dowiaduje się ostatnia o przedsięwzięciu. To negatywnie wpływa na opinię o tego typu inwestycjach nadesłane
- Mamy do 2020 r. produkować co najmniej 15 proc. energii z OZE, dlatego lokalne samorządy powinny wspierać rozwój energetyki odnawialnej. Ale partia rządząca stawia raczej na atomową energetykę, która jest bardzo droga - rozmowa z Andrzejem Kassenbergiem, prezesem Instytutu na Rzecz Ekorozwoju.

Dlaczego kwestia energii, w tym tej pochodzącej ze źródeł odnawialnych (tzw. OZE) staje się taka istotna?
- Pierwszy powód jest związany ze zmianami klimatu. Musimy ograniczać emisję gazów cieplarnianych, a ona jest powodowana głównie przez spalania paliw kopalnych, czyli zasobów nieodnawialnych - węgla, ropy, gazu.
Szukamy więc czegoś, co je zastąpi. I dlatego energetyka wiatrowa, słoneczna, oparta o biomasę, biogaz, czy związana z geotermią zaczyna grać coraz ważniejszą rolę.
Ale warto zdawać sobie sprawę, że to tak naprawdę powrót do tego rodzaju energetyki, bo przed okresem węgla i pary, korzystaliśmy z takich właśnie źródeł.

Drugi powód - to zmiana filozofii energetyki, czyli odejście od dużych elektrowni na rzecz małych, lokalnych, hybrydowych systemów energetycznych. A związane to jest z tym, że energetyka odnawialna zmienia pozycję tych, którzy z niej korzystają. Z konsumentów - tych, którzy tylko pobierają energię, zaczynamy stawać się także producentami. Ta jest w przypadku, gdy ma pani domek i założy w nim panele słoneczne, dzięki którym woda jest podgrzewana czyli produkuje pani energię dla siebie samej. Prof. Jan Popczyk zaproponował termin "prosument".
Dotyczy to budynków publicznych, gospodarstw rolnych, agroturystycznych, domów jednorodzinnych, czy osiedli mieszkaniowych (np. w Gołdapi jest takie, gdzie na 15 blokach z wielkiej płyty są panele słoneczne służące dostarczaniu ciepłej wody) .

Wiele potrzeb energetycznych może być zaspokajanych lokalnie. I gminy czy powiaty mogą przeobrazić się z importerów w eksporterów. Takim przykładem jest gmina Kisielice w woj. warmińsko-mazurskim, która ma już 39 turbin wiatrowych a planuje kolejnych 30, pozyskuje ciepło z biomasy i biogazu. Planują także rozwój energetyki słonecznej. Dzięki temu posiada znaczne dochody i jest bogatą gminą. Właściciele gruntu ze względu na dzierżawę i służebność, a gmina w postaci podatku od nieruchomości.

To także istotny element innowacyjności gospodarki - poszukiwania miejsca dla polskich usług i produktów na ryku międzynarodowym. Nie możemy konkurować w budowie
elektrowni atomowej i produkcji reaktorów. Ale za to - w produkcji paneli słonecznych - firma Watt z Sosnowca jest trzecim co do wielkości producentem w Europie. Również produkując małe biogazownie, elementy do produkcji wiatraków, urządzenia do zarządzania energią w małej skali itp. .

Czy mamy już takie technologie?
- Jeszcze ich nie rozwinęliśmy, ale mamy na to spore szanse, jeśli wesprzemy ten sektor, instytuty naukowe, ośrodki badawczo-rozwojowe. Polska ma najgorszy wskaźnik pod względem eko-innowacyjności spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. A moglibyśmy wybudować np. fabrykę małych standaryzowanych biogazowni, które każdy mógłby sobie zamontować przy gospodarstwie rolnym, tak jak instaluje się pralkę. Tak by wystarczyłoby poinformowanie zakładu energetycznego o podłączeniu się do sieci, co nie jest jeszcze możliwe.
Pański instytut promuje raport, w którym wyliczono, że tzw. głęboka termomodernizacja przyniesie 344 tys. miejsc pracy do 2030 roku.
- I chodzi o miejsca pracy netto, czyli po odliczeniu tych, które stracimy w górnictwie czy w dużej energetyce.

A gdzie je zyskamy?
- Przy oszczędzaniu energii będą potrzebni audytorzy, producenci materiałów izolacyjnych i aparatury do zarządzania energią w budynku, firmy instalujące te urządzenia. To ogromny rynek. Mamy ok. pół miliona budynków wymagających termomodernizacji.

Z kolei rozwój energii odnawialnej ma dać 200 tys. miejsc pracy.
- Znajdziemy je przy produkcji, instalowaniu urządzeń i ich konserwacji.
Co ważne - w obu tych przypadkach, są to lokalne miejsca pracy. Rozwój OZE daję szansę zwłaszcza młodym ludziom, którzy nie będą zmuszeni do emigracji do miasta, bo będą mogli zatrudnić się w swojej małej miejscowości (np. jako instalatorzy mikro urządzeń energetyki odnawialnej).
Ważne jest w tym przypadku to, by dostosować szkolnictwo do wymogów rynku - kształcić ww. instalatorów. W każdej gminie będzie potrzebny energetyk negocjujący z różnymi dostarczycielami energii, dbający o rozwój rynku dla prosumentów itp. Np. w Bielsku-Białej jest cały siedmioosobowy wydział zajmujący się tylko energią. To pozwoliło na duże oszczędności dla miasta.

OZE to wsparcie bardzo napiętych lokalnych budżetów. Władze centralne zrzucają coraz więcej obowiązków a za tym nie idą wystarczające środki. Burmistrz Więcborka mówił podczas spotkania w Toruniu, że dwa miliony złotych wydaje na szkoły a otrzymuje 120 tys. z dwóch wiatraków. Jeśli jest ich znacznie więcej to gmina zyskuje duże wsparcie finansowe.

Ale mieszkańcy wsi protestują i przeciwko wiatrakom i biogazowniom. Gdzie popełniono błąd?
- Występują dwa podstawowe błędy. Pierwszy jest związany z brakiem planów przestrzennego zagospodarowania, gdzie powinny zostać wyznaczone strefy dla rozwoju różnych form energetyki odnawialnej. Plany takie podlegają konsultacjom społecznym i już na tym etapie mniej więcej wiadomo gdzie i jaka instalacja może być zlokalizowana.

Drugi dotyczy niewłaściwej polityki informacyjnej. Mieszkańcy często dowiadują się o inwestycji dopiero wtedy, gdy ekipa wjeżdża na plac i rozpoczyna budowę.
Występuje nierzadko arogancja inwestorów - obawiając się protestów społecznych starają się o uproszczenie procedur dla nich, albo o jak najdłuższe utrzymaniu przedsięwzięcia w tajemnicy. Procedura oddziaływania na środowisko, której podlega lokalizacja wiatraków czy biogazowi jest wystarczająca jeżeli zostanie prawidłowo przeprowadzona. Tzn. ustalony zostanie właściwy zakres oceny, przygotowany zostanie solidny raport środowiskowy, poddany on zostanie rzeczywistej konsultacji społecznej, a decyzja o uwarunkowaniach środowiskowych będzie zawierać wszelkiego rodzaju zalecenia i wytyczne potrzebne do prawidłowej lokalizacji.
Natomiast służby, które się tym zajmują są nie potrafią wyegzekwować od inwestorów prawidłowych rozwiązań. Zdarza się, że raport oddziaływania na środowisko jest zrobiony tendencyjnie, "pod inwestora".

Władze lokalne powinny wymusić na inwestorze by dobrze, rzetelnie przygotował to opracowanie. Ale często nie ma wykwalifikowanych urzędników aby to kontrolować.
Ludzie powinni aktywnie uczestniczyć w przygotowaniach takich przedsięwzięć, powinny być z nimi konsultowane. I o takich godzinach i w takich miejscach, by ludziom było wygodnie, a nie urzędnikom. Nie chodzi przecież o to, by mogli odhaczyć, że wszystko zostało ogłoszone zgodnie z procedurą i by nie można było odwołać się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Jednocześnie trzeba stwierdzić, że nie ma takiej formy energetyki, która nie stwarza zagrożenia dla środowiska. Ale jeśli porównamy elektrownię wiatrową czy biogazownię z kopalnią węgla brunatnego, ze zniszczeniami, które powodują, nie mówiąc już o emisji gazów cieplarnianych, to widać wyraźnie, że OZE są znacznie bardziej przyjazne środowisku.
Stawianie dużych farm wiatrowych czy biogazowni, jak ta w Liszkowie pod Inowrocławiem, to jednak chyba nie najlepsze rozwiązanie?
- Zgadzam się, bo skala inwestycji musi być dostosowana do warunków lokalnych. Tu dotykamy drażliwego tematu, o którym mówiłem wcześniej - planowanie przestrzenne. Gminy nie mają obowiązków wykonywania takich planów. A dzięki niemu można by wspólnie z mieszkańcami ustalić, czy i jakiej wielkości chcą inwestycje. Wówczas byliby przygotowani do rozmów z przedsiębiorcą.
Gminy powinny opracować założenia do planów zaopatrzenie w energię elektryczną ciepło i gaz do końca marca 2012 r. Choć nie ma sankcji za ich brak.
Połączenie tych dwóch planów dawałoby przewagę gminom w rozmowie z inwestorami.

Zdarzają się układy między firmą a wójtem czy burmistrzem, a społeczność lokalna dowiaduje się ostatnia o przedsięwzięciu. To negatywnie wpływa na opinię o tego typu inwestycjach.

Mamy do 2020 r. produkować co najmniej 15 proc. energii z OZE, dlatego lokalne samorządy powinny wspierać tę politykę i rozwój tego modelu energetyki.
Ale partia rządząca stawia raczej na atomową energetykę, która jest bardzo droga i nie rozwiąże naszych problemów w wymaganym czasie.

Czy przez 9 lat uda nam się osiągnąć te 15 proc.?
- Ten plan jest do zrobienia, ale będzie trudno.
Teraz mamy ok. 8-9 proc. ale część pochodzi ze współspalania. To technologia, w której w elektrowniach węglowych dorzuca się biomasę i dzięki temu, część tej energii zalicza się jako wyprodukowaną w energii odnawialnej.
Wlicza się do tej puli także duże elektrownie wodne, które już zostały dawno temu wybudowane.
I tej prawdziwej energii odnawialnej mamy zaledwie ok. 1-2 proc. To mało, bo też system wsparcia jest niewystarczający dla małych, lokalnych rozwiązań.

Minister rolnictwa ogłosił jesienią program dotacji wynoszących do pół miliona złotych na tworzenie małych biogazowni. To dobra droga?
- Wpłynęło 180 wniosków z całego kraju, to sporo - zwłaszcza, że program został nagle ogłoszony. Oznacza to, że jest zainteresowanie takim wsparciem.

Niemcy dziś są potentatem w zakresie OZE a przecież pod względem warunków klimatycznych nie różnimy się od nich. Na co postawili?

- Mają 6 tysięcy biogazowni, 27 tysięcy MW zainstalowanej mocy w energetyce wiatrowej - a to więcej niż dziś Polska używa. I mają ok. miliona dachów pokrytych panelami słonecznymi i ogromną liczbę pomp ciepła. Stąd Niemcy nie mają problemu z wycofaniem się z energetyki jądrowej.
Jakie są korzyści dla mieszkańców wsi z OZE?
- Pieniądze dla budżetu gminnego - z podatków związanych z tymi obiektami. Warto wiec pokazać, ile tych pieniędzy będzie, na co można je wydać. Pojawia się zawiść, bo ci, na których gruncie stoją takie budowle, otrzymują jeszcze pieniądze do własnej kieszeni.
Trzeba więc jasno wyjaśnić ludziom, jakie wszyscy będą mieli korzyści. Ile lokalnych miejsc pracy wtedy powstanie. Bo powiedzenie im, że farma wiatrowa koło ich wsi sprawi, że nie będzie trzeba budować nowej odkrywki węgla brunatnego pod Legnicą, niewiele ich obchodzi.

A korzyści z biogazowni?
- Na przykład grupa producentka może wykorzystywać odpady z produkcji rolnej albo z lokalnego przemysłu rolno-spożywczego do wytwarzania energii elektrycznej dla siebie albo odprowadzać ją do sieci i zarabiać w ten sposób. Albo - stworzyć lokalną sieć ciepłowniczą i przy jej pomocy ogrzewać domy, wykorzystywać w gospodarstwie np. do suszenia.

To jest nowy świat. Nowa bardziej demokratyczna kultura wytwarzania, przesyłania i użytkowania energii. Musimy się jej nauczyć, jeżeli nie chcemy odstawać od dominujący dzisiaj w świecie trendów w zakresie energetyki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska