Nikt nie zainteresował się pacjentem. - Traktowano mnie jak symulanta - mówi Jacek. - Pielęgniarka rzuciła mi pudełeczko. Powiedziała, że jak w nie nie nasikam, to nie będzie badań i nie będzie lekarza. A ja po prostu umierałem z bólu.
Przestań krzyczeć!
Przez siedem godzin leżał na kozetce pod fizelinowym kocem. Był wyziębiony. - Traciłem przytomność, a jak ktoś z personelu przychodził to tylko po to, żeby mi powiedzieć: - Niech pan nie histeryzuje i przestanie wrzeszczeć.
Ból, który występuje przy skręcie jelit jest jednym z najsilniejszych. Można go porównać jedynie do tego, który odczuwają chorzy na raka trzustki - im jednak aplikuje się morfinę. Mama Jacka jest w szoku. - Syn męczył się całą noc. A nikt nas nie poinformował, że jest w szpitalu. Mieli numer telefonu. A ja przecież mogłam być tam z synem, za rękę go potrzymać. Zająć się nim, pomóc mu.
Idzie wytrzymać? Co?
Zabrali go z pracy. Jest, a raczej był pracownikiem ochrony. Miał nockę. - Zaczęło się o północy - wspomina Piotr, kolega ze zmiany. - Wezwałem pogotowie. To było straszne. Lekarz dał mu zastrzyk przeciwbólowy i chciał zostawić. Dopiero, gdy go dotknął zobaczył, że jest bardzo zimny i mokry. Sanitariusze zaś wrzeszczeli, że zachowuje się jak baba, bo krzyczy. Nie chcieli go wziąć na nosze. Jacek wlekł się do karetki sam.
Na oddziale ratunkowym też słyszał: - Jak pan nie przestanie krzyczeć, to nic panu nie zrobimy. A gdy zaciskał zęby: - No i co? Idzie wytrzymać? Prawda?
Zrobili mu badanie krwi i usg. Jacek siedem godzin czekał na wyniki. - Myślałem, że umieram. Teraz wiem, że to już była martwica jelit. Żeby wcześniej się mną zajęli może miałbym chociaż kawałek jelita cienkiego. A teraz, jeszcze do mnie nie dociera, do końca życia będę karmiony specjalnymi płynami przez aparat. Będą mnie tego uczyć w specjalnej klinice.
Dopiero o godz. 8, po siedmiu godzinach horroru, pacjent trafił z izby przyjęć na chirurgię. I tu wszystko szło swoim rytmem. Kolejne badania, konsultacje. Dopiero po południu operacja. Nie było co ratować. Całe jelito cienkie było do wycięcia.
Jakie to życie?
- Biegaliśmy od lekarza do lekarza - denerwuje się mama Jacka. - Próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć. Jeden z lekarzy stwierdził, że syn był pijany i dlatego mu się jelita skręciły. Jak mógł tak mówić! Przecież syn był w pracy! Potem nas za swoje słowa przepraszał. Rodzicom, którzy tracą dziecko nie wolno takich rzeczy opowiadać!
Stanisław Prywiński, zastępca dyrektora szpitala przyznaje, że sprawę Jacka Woydona dopiero zaczyna badać, ale twierdzi, że wykrycie martwicy jelit jest zadaniem trudnym. - To rzadkie schorzenie, poza tym bardzo trudne do zdiagnozowania. Na początku lekarze sądzili, że to choroba trzustki wywołuje takie bóle. Jednak skręt jelit i ich martwicę na sto procent można stwierdzić dopiero po otwarciu jamy brzusznej.
Dyrektor przyznaje jednak, że im wcześniej się pacjenta zoperuje, tym lepsze dla niego szanse na przeżycie.
- Czy Jacek Woydon musiał czekać na przyjęcie do szpitala siedem godzin?
- Mamy tylu lekarzy, na ilu nas stać. Nie możemy przyśpieszyć wyników wielu badań. Podkreślam, że dopiero zapoznaję się ze sprawą - powiedział Prywiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Koroniewska po śmierci matki została zupełnie sama. Smutne, co mówi o relacji z ojcem
- Paulla prała brudy z ojcem swojego dziecka. Teraz on ma raka. Padły słowa o żerowaniu
- Andrzej Piaseczny przeszedł operację? Wygląda na to, że chciał ukryć opatrunki...
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?