Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komórka czy mieszkanie?

Iza Wodzińska
Zamiast mieszkania, pośrednik handlu nieruchomościami zaoferował klientce komórkę. Dziś grozi jej sądem i nie chce oddać prowizji.

     Halina A. chciała kupić małe mieszkanko.- Tydzień temu zwróciłam się w tej sprawie do biura obrotu nieruchomościami. Powiedzieli, że na razie nic dla mnie nie mają, ale jak będą mieli, zadzwonią. Zadzwonili jeszcze tego samego dnia. 15 metrów kwadratowych, malutkie, ale powiedziałam, że mogę obejrzeć - opowiada kobieta. Miała trochę wątpliwości, bo pokoik z wc-tem nie miał numeru na drzwiach, ale przeważyła niska cena. Pośrednik na miejscu wypełnił druk umowy przedwstępnej kupna-sprzedaży, który zgodnie podpisali Halina A. i właściciel "mieszkania" Jacek K.- Zależało mi, żeby kupić, temu panu, żeby sprzedać - tłumaczy A. Umowa stanowi, że strona, która umowę zerwie, płaci pośrednikowi 2,5 proc. kwoty transakcji, czyli w tym przypadku 875 zł (cenę ustalono na 35 tys. zł). Ale wyraźnie określa też, że przedmiotem transakcji jest "dom, lokal mieszkalny". - Broń Boże nie komórka! - podkreśla niefortunna kupująca.
     Jeszcze tego samego dnia**- choć była niedziela - pojechała do biura pośrednika i zapłaciła 1000 zł prowizji. Na opatrzonej pieczęciami "Biura Obrotu Nieruchomościami DAS Danuta Sikorska" tą samą ręką, którą wypełniono umowę, napisano, że to, za co płaci A. to "prowizja za pośrednictwo w zakupie mieszkania".
     Bez prawa zamieszkania
     Ledwie jednak wróciła do domu, opadły ją wątpliwości. - Miałam intuicję, że coś tu jednak jest nie tak - wspomina. Ponieważ mieszka z dorosłym synem niedaleko, razem poszli jeszcze trochę popatrzyć. - No i w tej klatce wyszła z mieszkania pani i powiedziała, że tu na pewno żadnego mieszkania na sprzedaż nie ma i żebyśmy przyszli jutro, jak będzie dozorca. W poniedziałek ten dozorca powiedział nam wszystko: że to jest "komórka lokatorska" bez prawa do zamieszkania - denerwuje się kobieta.
     Tak, jak była umówiona z pośrednikiem i sprzedawcą, zjawiła się u notariusza, żeby powiedzieć, że komórki nie kupi i zażądać zwrotu prowizji. - Pośrednik odmówił i uciekł z biura notarialnego. Właściciel mieszkania-komórki powiedział mi wtedy, że od początku informował go o statusie lokalu, ale ten zabronił mu mówić mi "za dużo". Dodał, że jest mu wstyd i że jest synem byłego wojewody, dziś wysokiego urzędnika w magistracie - wspomina.
     
Bo zrobiła błąd
     Prezes spółdzielni mieszkaniowej Proant, w której zasobach znajduje się komórka, Zbigniew Sadowski twierdzi, że od dłuższego czasu miał sygnały, iż właściciel lokalu Jacek K. nielegalnie wynajmuje go studentom. - Wielokrotnie wzywaliśmy tego pana, by z tego zrezygnował. Myślę, że to dlatego zdecydował się na sprzedaż. Taka komórka to coś w rodzaju piwnicy, przynależnej do mieszkania - tłumaczy. - Te komórki, umieszczone na najwyższym piętrze 4-piętrowego bloku, sprzedawaliśmy łącznie z mieszkaniami. Na co były przeznaczone? Ktoś robi weki, ktoś maluje, ktoś trzyma tam rower albo jest architektem i potrzebuje pracowni. W umowach zastrzegliśmy, że komórki nie mogą być przedmiotem obrotu cywilno-prawnego, że mogą być sprzedawane wyłącznie łącznie z mieszkaniem - uzupełnia wiceprezes spółdzielni Na Skarpie Wojciech Piechota, do której blok należał do ubiegłego roku.
     Obaj uważają, że pani A. została wprowadzona w błąd.
     Zgadza się z tym także Jacek K. - Zrobiła duży błąd dając pośrednikowi pieniądze. Ale to nie moja wina. Od początku mówiłem, jak jest, powtórzyłem to przy pani A., a pośrednik upomniał mnie, żebym "nie mówił za dużo, bo nie sprzedam". Myślę, że to on rozwiał jej wątpliwości - opowiada. Zastrzega, że wcześniej nikomu komórki nie wynajmował: - To wszystko były pomówienia. Mam świadków.
     
Sprzedać nawet most na Wiśle
     Telefonuję do biura DAS w piątek. - Nikt nikogo nie oszukał, ta pani od początku wiedziała, że nie będzie tam mogła zamieszkać. Jest nam winna jeszcze 2,5 proc. kwoty umownej za zerwanie umowy. Zajmują się tym teraz nasi prawnicy, zwrócimy się do sądu - twierdzi Dariusz Sikorski, człowiek, który od początku do końca pilotował sprawę A. - Prawo jest prawem, ta pani dwukrotnie podpisała się pod umową, musiała wiedzieć, o co chodzi. Zresztą, to nie jest powiedziane, że tam nie da się zamieszkać. Ludzie mieszkają przecież nawet na działkach. Myślę, że ona chciała mieć po prostu jakikolwiek dach nad głową - uzupełnia w poniedziałek właścicielka biura Danuta Sikorska**.
     - Dzisiaj może pani sprzedać nawet most na Wiśle. Jeśli trafi się wystarczająco naiwny - komentuje prezes Piechota.
     Prawo jest prawem?
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska