Cierpią też na tym pacjentki.
Chodzi o immunoglobulinę anty-D, podawaną kobietom w profilaktyce konfliktu serologicznego, a także w trakcie ciąży i po porodzie. W krajach sąsiednich, np. w Niemczech i na Słowacji można ją kupić w aptekach. Dystrybucją w Polsce zajmują się jedynie Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa.
Relikt komunizmu
Bydgoskie centrum zaopatruje w immunoglobulinę anty-D wszystkie szpitale w regionie. Sęk w tym, że tylko po jednej ampułce. - Takie mamy dyspozycje od ministerstwa. Poza tym, że wolno nam wydać tylko jedną ampułkę, to jeszcze wyłącznie na imienne zapotrzebowanie lekarza - wyjaśnia Paweł Wojtylak, szef Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Bydgoszczy. - To relikt komunizmu. Nie rozumiem go, bo uważam, że dystrybucją leków powinny zajmować się hurtownie farmaceutyczne.
Konflikt serologiczny
Może do niego dojść, gdy przyszła mama ma grupę krwi Rh ujemną, a ojciec Rh dodatnią. Wówczas organizm matki zaczyna wytwarzać przeciwciała przeciwko krwinkom płodu. Może to doprowadzić do jego silnej niedokrwistości, a nawet obumarcia.
- Dostęp do immunoglobuliny anty-D w Polsce jest bardziej utrudniony niż do morfiny. To kuriozum, stracony czas i wyrzucone pieniądze! - komentują położnicy z regioniu. Wczoraj omawiali ten problem podczas narady ordynatorów oddziałów ginekologi-czno-położniczych w bydgoskim szpitalu im. Biziela.
Byle nie w szpitalu
Sposób dystrybucji leku powoduje też inne straty. Podaje się go np. po poronieniu wczesnej ciąży, zagrożonej konfliktem serologicznym. - Co nie wymaga hospitalizacji. Nie wolno nam jednak wypisać recepty w gabinecie, tylko w szpitalu. Trzeba położyć w nim pacjentkę - a to następne koszty; plus ta karetka, którą trzeba wysłać po ampułkę do Bydgoszczy - wylicza Leszek Włodarczyk, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Świeciu.
Najgorzej, gdy pacjentka nie chce iść do szpitala. - W razie niepodania leku, w kolejnej ciąży mogą być przykre tego konsekwencje. Łącznie z wewnątrzmacicznym obumarciem płodu - dodaje Włodarczyk.
Takie odmowy muszą się zdarzać często, bowiem w interne-cie kwitnie handel preparatem o tych samych właściwościach co immunoglobulina anty-D, tyle że produkowanym przez międzynarodowy koncern farmaceutyczny Baxter.Kobiety próbują go zdobyć samodzielnie.
Świat nie zna tego
Unormować ten problem spróbuje prof.Wiesław Szymański, kujawsko-pomorski konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii.
- Wyrzucone pieniądze to jedno. Gorzej, że na świecie nie ma już prawie problemu konfliktu serologicznego. U nas odwrotnie, choć przy odpowiednim dostępie do immunoglobuliny anty-D moglibyśmy go opanować w blisko stu procentach - uważa prof. Szymański i dodaje, że przedyskutuje sprawę z krajowym konsultantem w dziedzinie położnictwa i ginekologii.
Co może zrobić? - Wyjście jest jedno: szpitale powinny kupować, a nie dostawać immunoglobulinę anty-D za darmo; tak jak inne leki - proponuje Paweł Wojtylak. - Wiadomo, że darmowe preparaty bywają źle wykorzystane. Stąd te obostrzenia.
Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?