Zmagania w stolicy Dolnego Śląska zawodnik z Kujaw uznaje za swoje ulubione.
Magiczna trasa
- To magiczne miejsce. Startowałem we Wrocławiu po raz piąty. Każdy występ zapada mi na długo w pamięci, gdyż za co roku kończę go z rekordowym czasem - mówi Krystian.
Po raz pierwszy rywalizował w 2012 roku. Był czwarty z wynikiem 1:15,34 godz. Po kolejnych dwunastu miesiącach zajął trzecią lokatę - 1:09,26.
W 2014 roku był już drugi - 1:08,17, a w ubiegłym sezonie zwyciężył - 1:05:59.
- Plan był prosty. Liczyła się pierwsza pozycja - podkreśla Giera. - Gdybym przyjechał drugi, to oznaczałoby, że widocznie zbyt mało poświęciłem czasu na treningi i nie byłem zbyt skupiony na wyścigu.
Start odbył się na Stadionie Olimpijskim, gdzie zawsze panuje wspaniała atmosfera.
- Od samego początku wyszedłem na prowadzenie, by czasem jakiś inny zawodnik nie wpadł na mnie. Unikam kraks - wyjaśnia inowrocławianin.
Uciekł rywalom
Po pięciu kilometrach Krystian podkręcił tempo.
- Chciałem zmęczyć rywali i to mi się udało. Po 7 km zostało nas czterech: Zbyszek Wandachowicz, Tomek Łyko, Holender Edward Maalouf i ja - relacjonuje Giera.
- Dzień przed wyścigiem analizowałem profil trasy. Na dziesiątym kilometrze miał być zakręt w prawo i podjazd. Okazało się, że tam nie było nawet metra podjazdu. Było płasko jak na stole - dodaje ambitny zawodnik.
Krystian nie chciał finiszować w grupie. Około 22 km nadarzyło się okazja do ataku.
- Włożyłem w tę akcję wszystkie swoje siły. Nie było żadnej kalkulacji. Byłem tylko ja, rower i ból. Bolało i to bardzo mocno, ale było warto - podkreśla. - Od czasu do czasu spoglądałem we wsteczne lusterko, czy nie widać przeciwników.
Bardzo szybki wyścig
Zmęczenie dało znać o sobie, ale kolejnego rywala - Wandachowicza - wyprzedził o prawie 2,5 minuty. Trzeci na mecie był Maalouf.
- Wszyscy byli zszokowani, że tak szybko zameldowałem się na mecie. Ustanowiłem nowy rekord wrocławskiego maratonu - 1:03,47. Był to najszybszy maraton w Polsce - zaznacza Krystian, który w znakomitym stylu wrócił do ścigania po chorobie. - Cieszę się bardzo. Mam satysfakcję, że nie jest ważne jak nisko upadasz i ile czasu zajmuje tobie podniesienie się z upadku. Dla takich chwil warto ciężko pracować.
Czytaj także: Tomasza Trzeszczyńskiego usłyszymy w "The Voice of Poland"
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?