Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skępe. Pan Łukasz to łowca burz, fotograf, rysownik, dj - człowiek o wielu talentach

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
Pan Łukasz z rodziną
Pan Łukasz z rodziną Ewelina Fuminkowska
Człowiek o wielu pasjach, który nie stoi w miejscu. Chce się rozwijać. Choć na początku nie było łatwo, bo życie napisało ciężki scenariusz, z każdej lekcji wyniósł coś mądrego. O swoich pasjach opowie Łukasz Jankowski ze Skępego.

Łukasz Jankowski mieszka w Skępem z żoną i trójką dzieci - Nikiem, Igą i Adasiem. Pewnie czyta ten numer „Tygodnika” i przygotowuje uroczystą, rodzinną kolację, bo dziś ma niezwykłą rocznicę. Od trzech lat inaczej patrzy na świat. Jego życie nabrało innych barw. Widać to na zdjęciach, ale zanim zajął się fotografią, spróbował też kilku innych rzeczy.

Portret i drewno

Zaczęło się już w młodości. Pięknie rysował, ale nie chciał szlifować tego talentu. Wolał wagary i towarzystwo kolegów. Od 13 roku życia robi zdjęcia. Na początku, zwykłym aparatem pstrykał fotografie bez zastanowienia. - Teraz robię to świadomie, powiedziałbym, że z pełną premedytacją. Wiem, co chce ująć i jak pokazać, to piękno, które udało mi się zobaczyć na oczy - tłumaczy pan Łukasz.

Później aparat poszedł w zapomnienie. Stary sprzęt wylądował gdzieś w piwnicy ze starymi, wywołanymi zdjęciami.

- Z plastyki zawsze miałem szóstkę. Miałem smykałkę do ołówka i już w szkole zacząłem rysować portrety - opowiada.

Później posypały się zlecenia. Niektóre prace oprawiane były przez nowych właścicieli w pozłacane ramki, ale do wszystkich podchodził tak samo. Rysowanie go wyciszało, mógł wtedy usiąść ze swoim problemem i pomyśleć nad jego rozwiązaniem. - Znajomy podpowiedział mi, że skoro już robię te portrety, to może zacznę tworzyć na drewnie. Tak zacząłem rysować na czymś innym - opowiada. - Przyznam, że nie lubię rysować, to nie jest moje ulubione zajęcie. Zazwyczaj odwlekam to w czasie, byle tego nie robić.

- Syn Adaś ma po mężu talent. W domu zawsze leżało pełno kartek z rysunkami synka - dodaje żona Dorota.

Pewnie Adaś i Iga również po tacie odziedziczyli słuch muzyczny. Przyznaje to mama Dorota, która zdradza kolejną pasję męża. - Był DJ-em, prowadził spotkania i imprezy. Jeszcze potykam się o głośniki, kolumny, czy miksery, gdy idę do piwncy - uśmiecha się.

Dzieci chodzą do szkoły muzycznej i pilnie uczą się gry na instrumentach. - Nie myślałem, żeby chodzić do szkoły i zdobyć dyplom. Dzieciom z talentem i świadectwem będzie łatwiej - mówi.

Sztuka na skórze

Z rysunku na drewnie poszedł o krok dalej, zaczął tworzyć prace na... skórze. - Tatuaże zacząłem robić już w technikum. Sam montowałem maszynki, a osób chętnych nie brakowało.

Motorem napędowym do działania w rodzinie jest pani Dorota. To ona odkrywa w mężu kolejne talenty, pielęgnuje jego pasje i zachęca do tworzenia. Przy tym wspiera cały czas. - Mąż miał trochę odłożonego grosza i namówiłam go do zakupu prawdziwego sprzętu do robienia tatuaży - mówi pani Dorota. - Tak się złożyło, że ja byłam jego pierwszą klientką. Wtedy zrobił mi tatuaż na nodze.

Swoje również wykonał sam. - Kiedyś czekałem na klientkę, która chciała na palcu serdecznym wytatuować sobie imię zmarłego męża, ale oczekiwanie się przedłużało. Siedziałem sobie i zacząłem tworzyć pająka na nodze - opowiada. - Z braku czasu już nie robię tatuaży. Zeszło to na czwarty plan.

Aparat i on

Na pierwszym, co mocno podkreśla, jest rodzina. Na drugim, coś, co równie mocno kocha - fotografia.

- Wróciła do mnie ze zdwojoną siłą. Musiałem się oddalić od aparatu, spróbować w życiu innych rzeczy, by teraz oddać się całkowicie pasji -tłumaczy.

Aparat, lustrzankę Nikona, dostał od kolegi. Zaczął się rozwijać w tym kierunku.Zainwestował w kolejny sprzęt. Czytać o fotografii i szukać sposobu na świetne zdjęcia. Jego prace można zobaczyć na fanpagu. W rolę modelek wciela się głównie żona i córka Iga, która za tatą chce robić zdjęcia. Marzy, by pod choinkę dostać aparat. Jej tata również ma marzenia związane z fotografią.

- Chciałbym otworzyć swoje studio i żyć z fotografii lub wyjechać do Czarnobyla i zrobić tam kilka ciekawych zdjęć - zdradza. - Mógłbym też zostać reportem wojennym. Na razie okazjonalnie robię zdjęcia znajomym podczas małych uroczystości.

Na swoim koncie ma już kilka sukcesów. Jeden z jego portretów został uznany za najlepszy w internetowym konkursie , teraz czeka na ogłoszenie wyników innych.

- Gdy idę na spacer, od razu chwytam za aparat, nie za kurtkę, czy buty - przyznaje. - Idę ulicą i patrzę, że to będzie dobry kadr. Szukam też fajnych miejsc. Ostatnio robiliśmy fotografie w winnicy w Krzyżówkach. Szukam też ciekawych gadżetów do sesji zdjęciowych.

- Jeździmy po targach i wypatrujemy staroci. Mamy wózek, globus, oryginalne japońskie parasolki i walizki - wymienia pani Dorota. - Wszystko się przydaje. Mąż na każdą rzecz ma inny pomysł.

Mimo wszystko, na dysku nie ma wielu zdjęć, tylko te najlepsze. - Nauczyłem się selekcji i potrafię siedzieć cały dzień przy komputerze, by wybrać najlepsze ujęcia. Kiedyś były o to kłótnie w domu, że po plenerze przychodzę i nic nie robię. Teraz żona nic nie mówi, przyzwyczaiła się - uśmiecha się do pani Doroty.

Jak w polskim przysłowiu o szewcu, pan Łukasz nie ma zbyt wielu swoich zdjęć. - Mam najlepsze modelki i modela na świecie. Iga potrafi zagrać do każdego zdjęcia. Chcę, żeby mieli fajne pamiątki.

Z fotografii zrodziła się kolejna pasja, którą też zaraził całą rodzinę. Teraz patrzą w niebo i czekają... na burzę.

Błyskawice i burza

- Czekałem na sezon burzowy, bo chciałem zrobić kilka fajnych ujęć. Udało się. Wysłałem je na stronę kujawsko - pomorskich łowców burz. Zaprosili mnie do swojego grona, ale oczywiście wcześniej musiałem zdać trudny test. Dotyczył geografii i meteorologii. Teraz jestem moderatorem ich fanpage - opowiada.

- Potrafi zerwać noc, by czekać na burzę, albo jechać kilkadziesiąt kilometrów, by zrobić kilka zdjęć - dodaje pani Dorota.

Pan Łukasz to człowiek z wieloma talentami, który nie lubi się poddawać. Dąży do każdego wyznaczonego celu, bo życie nie rozpieszczało go od małego. Nie chce o tym wspominać, bo jak mówi, nie ma zdjęć ze smutnych lat, a tylko ujęcia z tych szczęśliwych. O nich che pamiętać.

- Nie warto się poddawać. Trzeba dążyć do wyznaczonego celu. Szkoda czasu na głupoty, skoro mam przy sobie kochaną rodzinę - przyznaje.

Zawodowo pracuje jako krojczy, ale kocha góry. Oczywiście zwiedza je z aparatem w dłoni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska