"M" dla profesora

     Kilkanaście dni temu Janina Wirszyłło, dyrektor wydziału inwestycji komunalnych i mieszkalnictwa bydgoskiego ratusza, w rozmowie z nami powiedziała, że miasto zabezpieczyło kilka mieszkań dla naukowców w bloku komunalnym przy ulicy Bora-Komorowskiego 10 i teraz czeka na propozycje uczelni.
     Na wypowiedź dyrektor Wirszyłło zareagował Tomasz Zieliński, rzecznik Akademii Bydgoskiej. Napisał między innymi, że "władze Bydgoszczy nie muszą czekać na listę pracowników naukowych zainteresowanych pozyskaniem mieszkania - wystarczy, że wykorzystają propozycje już złożone".
     Nie każdemu
     - Władze muszą czekać - odpowiada Janina Wirszyłło. - Miasto ma mało mieszkań i nie może dawać ich każdemu pracownikowi naukowemu, którego zgłosi uczelnia. Trzeba pamiętać, że najbardziej poszukiwane są osoby, dzięki którym wzrośnie prestiż uczelni i miasta czy takie, przy pomocy których można stworzyć osobny wydział.
     Zarząd decyduje
     O tym, czy dana osoba dostanie mieszkanie czy nie, decyduje Zarząd Miasta. - Kiedy zarząd wyrazi wolę przydzielenia mieszkania na przykład konkretnemu profesorowi, zaczynamy rozmawiać z taką osobą - wyjaśnia Hanna Antczak, rzecznik Administracji Domów Miejskich. - Ona przedstawia nam swoje oczekiwania co do lokalu, w którym chce zamieszkać. Często określa powierzchnię, piętro i dzielnicę. My z kolei mówimy, czym dysponujemy, przedstawiamy konkretne propozycje.
     Jeżeli ADM znajdzie odpowiednie mieszkanie, występuje do Zarządu Miasta z prośbą o przydział konkretnego lokalu. Po wyrażeniu zgody przez zarząd, administracja podpisuje umowę najmu z daną osobą.