Marcin Horała, gdyński radny przyjechał do Chojnic promować swoją książkę "Wyprawa do polskości", ale zainteresowanie spotkaniem, na które zapraszało stowarzyszenie Arcana Historii, okazało się mizerne.
Autor, niezrażony pustymi krzesłami w sali konferencyjnej Wszechnicy, zachęcał do czytania swoich tekstów publicystycznych, które ukazywały się w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Jak wynika już z samego tytułu wydawnictwa, inspiracją było dla niego pojęcie polskości i jego znaczenie dziś.
- Dlaczego polskość jest dla mnie kluczem? - pytał retorycznie. - Bo właściwie nie ma od niej ucieczki. A według mnie może ona być czymś atrakcyjnym.
Horale kojarzy się ona nieodłącznie z wolnością, a ta z odpowiedzialnością. Jego zdaniem katastrofa smoleńska wywołała potrzebę zdefiniowania polskości, a to, co stało się na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, uświadomiło elitom, na ogół o PRL-owskim rodowodzie, że naród odzyskuje podmiotowość.
- W TVN Grzegorz Miecugow mówił nawet o tym, że budzi się demon polskiego patriotyzmu - wywodził Horała. - Propagandowo sprzedawano wtedy polskość jako krzyże, flagi, krzyki, często w pakiecie z wariatem, żeby każdy, kto to oglądał, mógł stwierdzić, że nie, że on tego nie kupi...
Zdaniem Horały, prowadziło to do podtrzymania tendencji, że lepiej trzymać się od spraw publicznych z daleka...
- A pytanie zasadnicze polega na tym, co zrobić, żeby polskość była atrakcyjna - mówił. - Trzeba szukać dla niej dobrej formy.
Pochwalił modę na patriotyczne akcenty w ubiorze, do których nikogo nie trzeba zmuszać. Radził, by przeorientować myślenie o polityce - angażować się i działać. Bo polityka to nic brudnego, a wiele można dzięki niej zmienić.
