- Jak pan się może przedstawić kibicom?
- W ostatnich latach działałem aktywnie w mediach ogólnopolskich. Po upadku hokeja w Bydgoszczy został Toruń i to w zasadzie jedyne miejsce dla tej dyscypliny w naszym regionie.
- Czym zajmuje się w tej chwili prezes?
- Tylko i wyłącznie Toruńskim Klubem Hokejowym, choć moja praca dotyka także sportu szeroko rozumianego, poczynając od sportu młodzieżowego.
- To nie jest łatwy okres dla klubu: w kasie brakuje pieniędzy, kolejni zawodnicy opuszczają skład.
- Sprawa jest raczej prosta: najpierw zamykamy poprzedni sezon. Taką graniczną datą jest 31 marca, wtedy kończą się kontrakty części hokeistów, siedmiu z nich ma jeszcze umowy na kolejny sezon lub nawet dwa lata. W dalszej kolejności będę koncentrować się na rozmowach z hokeistami. Jednocześnie będziemy pracować nad zbudowanie budżetu, te dwie kwestie zresztą ściśle się ze sobą wiążą. W zarządzie klubu znalazło się kilka nowych osób, które stworzą bardzo aktywną i skuteczną grupę. Na wszystko trzeba jednak czasu, to nie jest prosty proces.
- Za miesiąc i tak mają zostać wybrane nowe władze klubu. Skąd więc właśnie teraz zmiany w zarządzie?
- To bardzo ważny miesiąc. To najlepszy czas, żeby porozumieć się z zawodnikami, zbudować strategię na przyszły rok i nie tylko. Doskonale wiemy, że drużyny w tak krótkim czasie się nie zbuduje, na to trzeba dwa, trzy lata, dopiero wtedy można realnie myśleć o sukcesach. Taki materiał w Toruniu na pewno jest, tylko trzeba to rozsądnie zaplanować. Rynek hokejowy w Polsce jest niewielki, w zasadzie chodzi o kilkadziesiąt nazwisk. Dlatego trzeba działać jak najszybciej.
- Pan został prezesem tylko do walnego czy na dłużej?
- Planuję dłuższą pracę, choć wszystko zależy oczywiście od wyniku wyborów.
- Na razie TKH traci hokeistów, swoje odejście zapowiedzieli Bartosz Dąbkowski i Jarosław Dołęga.
- Mamy swoją ofertę dla nich. Myślę, że jest interesująca i o ile ich przekona, to wtedy zostaną z nami.
- W ostatnich dwóch sezonach czołowi hokeiści jedynie odchodzili z Torunia. Czy teraz kibice mogą się spodziewać wzmocnień, a nie tylko uzupełnień składu?
- Powiedzmy szczerze, Owieczkin do nas nie przyjedzie. Sami mamy w składzie kadrowicza, może wykształcimy nowych. Bardziej się koncentrujemy na tym, żeby klub funkcjonował w takim standardzie, żeby można było podnosić poziom hokeja toruńskiego, niekoniecznie przy pomocy zaciągu z innych miast. Jeżeli będzie taka potrzeba i będzie nas na to stać, to na pewno będziemy się wzmacniać. Budowanie budżetu i zespołu wymaga czasu, musimy mierzyć siły na zamiary. Głównym naszym zadaniem jest to, aby trybuny ponownie były pełne, aby kibice przychodzili na dobry hokej i swoich graczy.
- Kto będzie pełnił rolę trenera zespołu?
- Mamy czterech kandydatów.
- Tolvanen jest wśród nich?
- Wolałbym nie ujawniać nazwisk, to kuluarowe rozmowy, które wymagają dyskrecji. Mamy trenerów z Polski i zagranicy, mogę przyznać, że Tolvanen także jest w tym gronie.
- Firma Nesta pozostanie z TKH?
- O tym przekonamy się dopiero w momencie parafowania umowy. Rozmowy trwają także z wieloma innymi firmami. Na efekty musimy poczekać, ale myślę, że będą pozytywne.
