Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Massey opowiada o hip-hopowym światku i podróżach do Nowego Jorku [wywiad]

Ewelina Jagodzińska
„Słowo” to czwarty solowy projekt w jego bogatej kolekcji. Ma na koncie także dwie płyty z Kubixem i jedną z wokalistką Kamailą.
„Słowo” to czwarty solowy projekt w jego bogatej kolekcji. Ma na koncie także dwie płyty z Kubixem i jedną z wokalistką Kamailą. Archiwum artysty
Inowrocławski raper Massey wydał nową solową płytę „Słowo”. Projekt jest bardzo różnorodny. Można na nim znaleźć zarówno lżejsze, jak i cięższe kawałki.

Która to już Twoja solową płyta?
Czwarta. Najpierw była „Nowa jakość”, potem „Człowiek z blizną”, kolejna „Rapem oddycham” i ta ostatnia płyta zatytułowana „Słowo”. Oczywiście były też inne projekty. Na koncie mam jeszcze dwie płyty z Kubixem i płytę z wokalistką Kamailą.

Porozmawiajmy w takim razie o tej ostatniej płycie, która miała swoją premierę w czerwcu? Co nowego na niej znajdziemy?
Nowością na pewno są intro i outro. Jest to swego rodzaju słuchowisko - kilka słów wypowiedzianych przeze mnie z głębi serca. Wszystko to na przyjemnym podkładzie z pianinem i ze śpiewem ptaków w tle. Płyta jest bardzo różnorodna, można na niej znaleźć zarówno lżejsze, jak i cięższe kawałki. Myślę, że jest to bardzo życiowa płyta. Utwory takie jak „Endorfina” czy „Twój wybór” powstały pod wpływem obserwacji ludzi bezdomnych, którzy stoczyli się, nie mają rodziny, są na dnie. Na płycie jest też utwór „Zanim znikniesz we mgle”, który dotyka tematu śmierci, opowiada o moich kolegach, znajomych, którzy odeszli, których już nie ma, a ostatnio niestety sporo było takich przykrych sytuacji. Oczywiście poza tymi cięższymi utworami są też bardzo pozytywne, wesołe kawałki. Co ciekawe na płycie znalazł się też utwór ze śpiewanym, melodyjnym refrenem w stylu reggae. To jest coś zupełnie nowego w mojej twórczości, nie ukrywam, że miałem duże obawy przed śpiewaniem, bo nie brałem nigdy żadnych lekcji śpiewu, ale realizator w studiu, doświadczony dźwiękowiec i klawiszowiec Zbigniew Florek stwierdził, że wyszło naprawdę fajnie, że jest to typowa radiówka, zresztą utwór grają już w kilku stacjach radiowych. Z opinii, jakie zbieram na temat tej nowej płyty wynika, że ludziom ten kawałek bardzo się podoba. Myślę, że ten utwór wyznaczył mi nową ścieżkę, dał mi nowy pomysł i zachęcił mnie do tego, żeby odbić już może nieco od hip-hopu, a zacząć robić muzykę nieco bardziej melodyjną, śpiewaną, co nie znaczy komercyjną.

Czyli możemy liczyć, że na następnej płycie utworów tego typu będzie więcej?
Tak, tak właśnie myślę. Chciałbym, żeby na następnym krążku znalazło się więcej takich pozytywnych utworów ze śpiewanym refrenem, bo okazuje się, że mam do tego predyspozycje, o których wcześniej nie wiedziałem.

A czy to poszukiwanie nowych ścieżek nie jest wynikiem tego, że odbiorcami hip-hopu są głównie młodzi ludzie, a Ty już powoli wychodzisz z tego targetu?
Ja nigdy nie robiłem muzyki pod odbiorcę, nie myślę o tym robiąc dany kawałek, czy spodoba się młodszym, czy starszym. Ostatecznie okazuje się, że utworów moich słuchają ludzie w naprawdę różnym wieku, podchodzą do mnie po koncertach zarówno ci najmłodsi - dwunasto czy trzynastoletni, ale też i ludzie po pięćdziesiątce. To, że chciałbym wyjść nieco z hip-hopu, zrobić utwór bardziej melodyjny wynika tylko i włącznie z tego, że ja tak czuję, ciekawi mnie to, chciałbym otworzyć sobie nową szufladę. Wiadomo, że nie będę drugim Kamilem Bednarkiem, ale nikt przecież nikomu nie powiedział, że nie można spróbować czegoś nowego, a utwór „Kiedy jesteś” jest sygnałem, że umiem to zrobić i bardzo mnie to cieszy.

Przyznasz, że świat hip-hopowców jest mało przyjazny wobec siebie. Dużo w nim krytyki, docinków.
Rzeczywiście świat ten jest dość dziwny i podzielony. Wielu hip-hopowców uważa, że im więcej ma się znajomych tym łatwiej przebić się i działać w tej branży, ale to jest nieprawda. Ja na szczęście od kilku lat mam spokój, nie jestem od nikogo zależny, nie mam zobowiązań wobec żadnych artystów, żadnych wytwórni czy sponsorów. Robię sobie muzykę, która ma swoich odbiorców. Może nie jestem w tej pierwszej lidze raperów, ale mam ten luksus, że to ja sam decyduję o tym, kiedy wydam płytę i jaka ona dokładnie będzie, czuję się artystą uwolnionym od tego całego biznesu.

Zdaje się jednak, że artyści związani kontraktem z wytwórnią płytową zarabiają więcej. Czy Tobie z muzyki udaje się wyżyć?
Wiadomo, że bywają różne okresy. W momencie, kiedy pojawia się nowa płyta ten dochód jest wyższy, na przykład płyta „Słowo” sprzedaje się dobrze i zarabia, ale chwilę wcześniej, zwłaszcza gdy grałem mniej koncertów, bywało różnie. Oczywiście ja nie jestem raperem o pseudonimie O.S.T.R. i nie sprzedaję 60 000 płyt, ale nie narzekam, bo nadal mogę z tego żyć, mogę nagrywać płyty, sprzedawać je, grać koncerty. W roku 2008, kiedy Basketball stał się wielkim hitem, muzyka przyniosła mi bardzo dużo pieniędzy, ale z muzyką jest jak z dziewczyną, trzeba z nią być nie tylko w dobrych chwilach, ale też gdy przychodzą gorsze czasy.

Czy trudno było przebić się Tobie do świata hip-hopu? Jak to postrzegasz po tylu latach bycia już w tej branży?
Zaczynałem zupełnie sam, nie miałem żadnego rapera na scenie, który wypromowałby mnie w jakiś sposób, czy wciągnął do wytwórni, wysyłałem po prostu swoje nagrania na wszystkie konkursy: w telewizji i w radiu, na festiwale, na koncerty, i rzeczywiście zaczęto mnie zapraszać na różne imprezy, gdzie odbywały się konkursy. Zdobywałem tam czołowe miejsca, trzecie, czwarte na 80 ekip z całego kraju. Potem magazyn „Ślizg” zrobił ze mną jeden i drugi wywiad, zaczęły odzywać się kolejne magazyny i tak zaczęło się to nakręcać, że dotarłem do telewizji z pierwszym swoim profesjonalnym teledyskiem, jakim był Basketball. A potem już poszło wszystko bardzo szybko. Wytwórnia Rapin zgłosiła się do mnie z propozycją wydania pierwszej mojej płyty i tak się zaczęło. Nigdy nie miałem żadnych pleców, żadnych koneksji. Bez wątpienia trzeba mieć upór, trzeba wiedzieć czego się chce, nie można się poddawać, bo niestety ten biznes jest okrutny, tutaj ludzie sobie nawzajem nie pomagają.

Dopadało Cię czasem zwątpienie, że z tej muzyki nic nie będzie, że to się nie uda?
Pewnie i to bardzo często, bo w ogóle jestem typem raczej pesymistycznym, zbyt szybko się zniechęcam i czasem sam dziwię się sobie, że doszedłem do tego miejsca, w jakim jestem, bo z moim podejściem wydaje się to chyba niemożliwe. Na pewno duża zasługa w tym moich rodziców, którzy często mnie wspierali przekonywali, że dam radę.

Wciąż jeszcze prowadzisz radosne beztroskie imprezowe życie rapera?
Taka jest chyba specyfika wejścia do tego biznesu. Na początku każdy marzy o tym, żeby jeździć na koncerty, mieć swojego busa, pojechać w trasę, poznać fajne dziewczyny, odbyć fajną imprezę, napić się, zapalić. Ja też tego spróbowałem, ale dziś już mi się nie chce. Wychodzę czasem do klubu z dziewczyną, ale nie jest to jakieś szalone życie młodych Rolling Stonesów, bo zwyczajnie dziś szkoda mi na to czasu, pieniędzy i siły.

A powiedz, co słychać u twojego taty, najstarszego polskiego rapera Edasa?
U taty wszystko w porządku. Zaprosiłem go do jednego z utworów na nowej płycie „Jaki ojciec taki syn 2”, czyli kontynuacja utworu sprzed dwóch płyt. Zrobiliśmy do tego fajny teledysk w inowrocławskim kinie. Wiem, że były naciski, wielkie prośby od ludzi, żeby Edas wydał swoją solową płytę i pewnie udałoby się na tym zarobić całkiem dobre pieniądze, bo ludzie chcą tej płyty, to jest przecież najstarszy raper w Polsce, tata ma 64 lata, ale być może to kwestia wieku, a i jego charakteru, że on nie chce rozgłosu, pieniędzy, medialnego szumu.

Jakie są Twoje muzyczne marzenia?
Wiele marzeń już udało mi się zrealizować, jak wyjazd do Nowego Jorku, byłem tam dwukrotnie , w 2013 roku i rok później. Wrażeń stamtąd nie da się po prostu opisać. Marzyłem też o tym, żeby w Nowym Jorku zrealizować teledysk i to też mi się udało. Teraz marzy mi się jeszcze nagrać jakiś kawałek z którymś ze znanych raperów w Stanach. Oczywiście wymaga to sporych nakładów finansowych, bo działa to inaczej niż w Polsce, bo tam za gościnne zwrotki trzeba zapłacić, ale wierzę, że i to marzenie uda mi się zrealizować.

Czytaj także: Maciej Wisławski w Inowrocławiu. Rozmawialiśmy ze słynnym pilotem rajdowym

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na inowroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto