Miasto w dołku

     Problem z deszczówką nie jest nowy. Zaniedbania w tym zakresie są spore, dość powiedzieć, że tylko 20 proc. miasta ma kanalizację deszczową. Mimo że koncepcja jej budowy jest gotowa, to potrzeba na to zadanie ok. 25 mln zł, więc na pewno z budżetu miejskiego nie da się tak prędko tego zrobić.
     Chojnice mają pecha także przez swoje usytuowanie - miasto leży w dołku, na dawnych jeziorach. Po wojnie prawie nie budowano kanalizacji deszczowej - pojawiła się na wielkich osiedlach.
     Drgnęło
     Ostatnio coś się ruszyło. Zmodernizowana została oczyszczalnia ścieków, w minionej kadencji oddano szesnaście ulic z deszczówką - m.in. Leśną, Staffa, Reja. Trwa budowa kanalizacji deszczowej w części ulic na os. Kolejarz. Przy okazji modernizacji Starego Rynku deszczówka pojawiła się i tam. Zgodnie ze standardami przebudowana została Kościerska, teraz przyjdzie kolej na Bytowską, także na skrzyżowanie Tucholska - Gdańska.
     To nie był zwykły deszczyk
     Wiele osób podłącza deszczówkę do sieci sanitarnej i podczas takiej ulewy jak ostatnia były przypadki zalewania pomieszczeń fekaliami. Jest to sygnałem, ze trzeba montować zawory.
     - Rozumiem, że ludzie się denerwują - mówi burmistrz Chojnic Arseniusz Finster. - Ale ostatnia ulewa to był prawdziwy kataklizm, a nie zwykły deszczyk. Leżące w dole nieruchomości i tak by ucierpiały. Dla nas to potwierdzenie, że musimy modernizować drogi wojewódzkie, bo one są budowane z kanalizacją deszczową.