W Toruniu walczą z dzikimi lokatorami

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
(mo)

W Toruniu walczą z dzikimi lokatorami

(mo)

Bezprawne zajęcie mieszkania grozi sprawą karną w sądzie, eksmisją, a nawet utratą dzieci. Mieszkańcy zamieniają się lokalami, by uniknąć eksmisji. Urzędnicy mają sposób na takie działanie.

Ciąg budynków z pruskiego muru na ulicy Mickiewicza to tak zwane koszary.

Przed rokiem 2010 nielegalnie zajęło tu gminne lokale kilkanaście rodzin. Miasto walczy, by swoje metry odzyskać, ale nie jest to lekki bój. Ostatni trick dzikich lokatorów to zamienianie się lokalami, by uniemożliwić eksmisję.

Pana Zbigniewa (imię zmienione) spotykamy w okolicach numeru 150. Problem nielegalnego zajęcia „M” jest mu bardzo bliski. Podobnie zresztą jak jego dzieciom.

- Mam sprawę w sądzie, ale ZGM nic mi nie zrobi - wierzy mężczyzna. - Płacę co miesiąc za te salony 250 zł. Między Bogiem a prawdą, to nic się tu nie powinno płacić. Bo za co? Gazu nie ma, wody ciepłej nie ma, syf taki, że hej!

Prezentowana przez pana Zbigniewa opinia jest najczęściej spotykaną wśród dzikich lokatorów. Nie zmienia to faktu, że łamią prawo. - Każde zajęcie mieszkania zgłaszamy organom ścigania. Czyn ten wyczerpuje znamiona przestępstwa z art. 193 kodeksu karnego zagrożonego karą grzywny, ograniczenia albo pozbawienia wolności - mówi Monika Mikulska, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Toruniu.

W postępowaniu karnym, oprócz wymierzenia kary, sąd zobowiązuje do naprawienia szkody, czyli opuszczenia mieszkania. Wówczas nie przysługuje prawo do lokalu socjalnego. Dodatkowo taki wyrok karny jest podstawą wpisu do Krajowego Rejestru Karnego.

Osoby z małoletnimi dziećmi zajmujące w ten sposób mieszkania, muszą się liczyć z tym, że zawiadamiany jest również sąd opiekuńczy, który może wydać zarządzenie, np. ingerujące we władzę rodzicielską.

- Ponadto nielegalne zamieszkiwanie nie zwalnia z konieczności ponoszenia opłat. Oprócz kosztów zużycia wody czy wywozu śmieci, ZGM nalicza tzw. odszkodowanie. Trzeba liczyć się również z koniecznością poniesienia opłat postępowania sądowego i egzekucyjnego - dodaje Karolina Wojciechowska, rzecznik ZGM.

W praktyce, niestety, „dzicy” uciekają przed kosztami. Naliczanych opłat często nie płacą, a kosztów sądowych nie sposób od nich wyegzekwować.

To, co może i czyni ZGM, to zapobieganie kolejnym włamaniom. Po fali nielegalnych zajęć do 2010 roku, szczególnie przy ul. Mickiewicza i Olsztyńskiej i lewym brzegu Torunia taktyka obronna przynosi efekty.

Nowe włamania są, ale sporadyczne. Tyle, że obrona kosztuje.

- W mieszkaniach zakładamy instalację alarmową, a czasami wprowadzamy dozór osobowy. Miesięczny koszt ochrony w jednym lokalu wynosi ok. 5 tys. zł. - wylicza dyrektor Monika Mikulska, dyrektor ZGM. - Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, aby skuteczniej przeciwdziałać utracie majątku wartego nawet kilkaset tysięcy.

Osoby będące w kryzysowych sytuacjach mieszkaniowych nie są pozostawione bez pomocy.

Kobiety i dzieci schronienie znajdą przy ul. Skłodowskiej-Curie 82-84. Z kolei mężczyźni wsparcie uzyskają w sąsiednim budynku Miejskiego Schroniska. Nagłej pomocy mieszkaniowej udziela także toruńska Caritas przy ul. Szosa Bydgoska 1 oraz Toruński Dom dla Osób Bezdomnych i Najuboższych Monar-Markot przy ul. Dybowskiej 1.

Aby ubiegać się o gminne mieszkanie należy złożyć wniosek i spełnić określone kryteria (w tym dochodowe). Wnioski przyjmowane są od stycznia do końca czerwca w siedzibie ZGM przy ul. Grudziądzkiej 159B. Pod koniec roku tworzona jest tzw. lista mieszkaniowa. Cierpliwie i uczciwie na przyznanie lokalu od gminy czeka obecnie na liście mieszkaniowej 300 osób. Średnio na przydział poczekają poczekają od 3 do 5 lat.

(mo)

(mo)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.