Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Giżycko: Morderstwo braci. Siedzą za makabryczną zbrodnię, a mogli zostać wrobieni!

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Archiwum
Nie żyje dwóch chłopców, braci w wieku 15 i 11 lat. Prawdziwi sprawcy morderstwa wciąż mogą być na wolności.

Jestem przekonana, że dwie osoby zostały skazane na dożywotnie więzienie bezpodstawnie - mówi Maria Ejchart z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w Warszawie. - Pomówili ich ci, którzy chcieli pomniejszyć swój udział w tej zbrodni.

W niedzielę wieczorem Polsat wyemitował kolejny odcinek swojego programu "Państwo w państwie". Wynikało z tego, że dwaj osądzeni przez suwalski sąd mieszkańcy Giżycka rzeczywiście mogą być niewinni.

Wbili kołki w usta

O tym makabrycznym zdarzeniu mówiła w 1998 r. cała Polska. W Giżycku zamordowano dwóch braci Adama i Szymona N. Pierwszy z nich miał 15 lat, drugi - 11. Poszli łowić ryby nad jezioro Niegocin. Wtedy spotkali swoich oprawców. Według prokuratury, napastnicy mieli pretensje do starszego z braci za bliżej nieokreślone zachowanie sprzed paru miesięcy. Dotkliwie go więc pobili. Myśleli, że na śmierć, więc przykryli gałęziami i odeszli. Potem zajęli się młodszym Szymonem. Chłopiec został utopiony w jeziorze.

Kiedy banda wróciła do Adama, okazało się, że jeszcze żyje. Wtedy napastnicy wbili mu w usta trzy kilkudziesięciocentymetrowe drewniane kołki.

W tej sprawie suwalska prokuratura okręgowa oskarżyła pięć osób. Za sprawców zbrodni uznała 22-letniego Marcina Chmielewskiego i o rok młodszego Krzysztofa Kaczmarczyka. Akt oskarżenia trafił do sądu w Suwałkach. Dwaj główni oskarżeni zostali najpierw skazani na 25 lat więzienia. Ale prokurator uznał te kary za niewspółmierne do zbrodni. Sąd II instancji nakazał więc sprawę rozpatrzeć ponownie.

W lipcu 2001 r. zapadł kolejny i, jak się okazało, ostateczny wyrok. Chmielewskiego i Kaczmarczyka skazano na dożywotnie więzienie, kolejny z oskarżonych otrzymał 25 lat, a dwaj pozostali - po 8 i 7 lat. Ten wyrok był zaskarżany nawet do Sądu Najwyższego, ale nic to nie dało.

- Niestety, ale prawnik tę kasację napisał wręcz tragicznie - mówi M. Ejchart.

Nagrali rozmowę

- Jestem niewinni, niczego nie zrobiłem - krzyczał Marcin Chmielewski, kiedy policja wyprowadzała go z sali sądowej w 2001 r.

Już wtedy zarówno jego rodzice, jak i Kaczmarczyka twierdzili, że ich synowie zostali w tę zbrodnię wrobieni.

- Tą sprawą zajmuję się od tamtego czasu - mówi Maria Ejchart. - Cały materiał dowodowy opiera się na zeznaniach trzech pozostały oskarżonych. Żadnych innych dowodów nie ma. A ta trójka była zainteresowana tym, żeby wybielić swój udział w tej zbrodni.

Według dziennikarzy z Polsatu, śledczy zbyt łatwo uwierzyli w wersję obciążającą Chmielewskiego i Kaczmarczyka. I nie doszło np. do konfrontacji między obiema stronami. Śledztwo w tej sprawie zaczynała Hanna Lewczuk, dzisiaj szefowa suwalskiej prokuratury okręgowej, kończyła zaś Grażyna Zielińska - obecnie sędzia.

- Gdy pisałam akt oskarżenia, nie miałam żadnych wątpliwości - mówi G. Zielińska. - Tutaj wszystko układało się w logiczną całość.

Żeby postępowanie przed sądem wznowić, muszą pojawić się nowe dowody. Ma nim być nagranie dokonane parę lat temu, gdy jeden z kryminalistów opowiada drugiemu, iż Chmielewski oraz Kaczmarczyk zostali w to wszystko wrobieni.

- To nagranie ma jednak niewielką wartość dowodową - tłumaczy M. Ejchart. - Liczę raczej na coś innego, że ktoś z tego grona, które wrobiło w tę sprawę obu głównych oskarżonych, w końcu "pęknie" i opowie, jak to było naprawdę.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna