Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na gorąco

Jan Raszeja
Z tego co wczoraj nasz premier mówił podczas swej wizyty w Iraku, wynika tylko tyle, że nasi żołnierze zostaną tam co najmniej jeszcze przez półtora roku. Co prawda Marek Belka zapowiedział też, że kolejny - czwarty - kontyngent będzie już mniej liczny, ale to raczej jest tylko pobożne życzenie. Generał Ekiert, nowy dowódca wielonarodowej dywizji jest mniej pewny, że naprawdę tak się stanie.

     Nic dziwnego; zbyt wiele w tym zagmatwanym irackim równaniu groźnych niewiadomych. Nie ma dnia bez zamachów na wysokich urzędników rządu tymczasowego. Bandyci, którzy z porywania ludzi zrobili sobie krwawy sport, bez przeszkód grasują po kraju. Właśnie do domu uciekają Filipińczycy. Giną - tak jak wczoraj w Faludży - cywile. Broń mają wszyscy i nikt jej nie zamierza oddać. Amerykanie i ich sojusznicy są uznawani za wroga nr 1. Zapewnienia przedstawicieli irackiej władzy o kontrolowaniu sytuacji, czy o rozbiciu siatki Al-Kaidy, zdają się być co najmniej przesadzone. I to jest nader delikatna ocena.
     Gdyby teraz sojusznicy wycofali się z Iraku, następnego dnia rozpoczęłaby się tam rzeź.
     A przecież to jak długo pozostaną pod Karbalą nasi żołnierze zależy także w ogromnym stopniu od wydarzeń poza granicami tego państwa. Choćby od wyniku wyborów w Stanach Zjednoczonych oraz od czynnika absolutnie nieprzewidywalnego: aktywności terrorystycznej międzynarodówki.
     Tym sposobem tylko dwie rzeczy wiemy na pewno. Po pierwsze: kiedyś z Iraku wrócimy. Po drugie: nikt nie wie kiedy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska