Na gorco

     Cóż najlepszego robi premier Marek Belka? Na szefa wywiadu powołuje Andrzeja Ananicza, który według SLD nawet truskawek nie je, bo są czerwone. Zastępcą szefa ABW zaś mianuje Jacka Mąkę, który do tych służb przyszedł dopiero po 1990, a więc nie ma nic wspólnego z SB. Leszek Miller przychodząc do władzy przecież pokazał, co należy robić: nikt, kto był związany z "Solidarnością" nie miał za jego rządów prawa do pracy w tajnych służbach. Opowiadano, że jak zrobił czystkę, to z zaciągu solidarnościowego z czasów UOP w nowym ABW została tylko sprzątaczka w Lublinie. Belka jednak to nie Miller.
     Nowy premier musi mieć poparcie przynajmniej części opozycji. Nic łatwiejszego niż kilka nominacji spośród fachowców niezwiązanych z SLD. Takie gesty przydają mu też popularności wśród opinii publicznej. Belka staje się szefem rządu, w którym przynajmniej niektórzy są bezpartyjnymi fachowcami. Najwięcej na tym traci SLD, który jakby nie rozumie, że i tak musi popierać ten rząd, bo inaczej przestanie w ogóle rządzić. Czyżby stara nienawiść do "Solidarności" nadal oślepiała? Nawet jeśli tak, to dołączyło się do tej partii skrajnie antykomunistyczne PiS. Poseł PiS głosując wraz z posłami SLD przeciwko nominacji Ananicza zachowuje się tak, jakby też go oślepiała nienawiść, ale tym razem przeciwko wszelkim możliwym współpracownikom Lecha Wałęsy.
     Nienawiść jest zawsze bezrozumna, zawsze działa na korzyść przeciwników, ale dlaczego łączy aż tak różnych ludzi?