Na szarym końcu

     Ustawa o służbie cywilnej miała być lekarstwem na upartyjnienie administracji. Lek nie zadziałał, a szczerze mówiąc, nikt nigdy nie starał się go nawet podać. Zwłaszcza w Kujawsko-Pomorskiem.
     Z początkiem roku 2004 w całym kraju pracowało 1551 urzędników mianowanych, z których zdecydowana wiekszość zatrudniona jest w Warszawie. W 16 urzędach wojewódzkich było ich niewiele ponad 350, czyli przeciętnie po dwudziestu kilku.
     Województwo kujawsko-pomorskie w tym rankingu zajmowało i zajmuje nadal ostatnie miejsce! Jak powiedziała "Pomorskiej" Małgorzata Dysarz, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego - aktualnie na 473 zatrudnionych w Urzędzie Wojewódzkim tylko 4 legitymuje się tytułem urzędnika mianowanego, czyli certyfikatem służby cywilnej. To mniej niż 0,7 procenta ogółu zatrudnionych. W najbliższym czasie nie wydostaniemy się zresztą z pozycji krajowego outsidera - jak poinformował "Pomorską "Maciej Kałużny z USC: - Do VI edycji egzaminów na urzędnika mianowanego do Urzędu Służby Cywilnej zgłosiło się wprawdzie 11 osób z Kujawsko-Pomorskiego, ale z innych urzędów było przeciętnie po 25-30 zgłoszeń.
     Tytuł urzędnika mianowanego, czyli członka korpusu służby cywilnej, poza certyfikatem wysokich kwalifikacji jest też gwarancją nieusuwalności urzędnika ze stanowiska, o ile nie popełni on przestępstwa pospolitego lub urzędniczego. Dla osoby posiadającej taki tytuł zmiany personalne na szczytach władzy nie oznaczają konieczności poszukiwania nowej pracy.
     W związku z tym, że stanowiska urzędnicze należą do kategorii łupów, którymi zwycięskie ugrupowania obdzielają "swoich", trudno się dziwić, że władza niespecjalnie zachęca urzędników do podnoszenia kwalifikacji. W Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim takich ambicji, jak widać, nie mają.