Nauczyciele chcą podwyżek i rozmów z rządem (foto)

Nauczyciele od wojewody dostali wzorową ocenę z zachowania, choć okropnie hałasowali.

Przez jedną lekcję - od 14.30 do 15.15 - kilkuset nauczycieli pikietowało pod bydgoskim urzędem wojewódzkim. Trąbili, gwizdali, dzwonili dzwonkami.

Przechodnie narzekali na hałas. - Za głośno? My taki hałas mamy na każdej przerwie, w każdej czterdziestoosobowej klasie, w każdej tysiącosobowej szkole - tłumaczył Sławomir Wittkowicz, szef "Solidarności-Oświata".

Nauczyciele przyszli pod urząd, bo chcą więcej zarabiać. Skandowali: Od biedy możemy najeść się kredy! Cud premiera do szkół nie dociera!

Pikietę zorganizowały wspólnie trzy związki: ZNP, "Solidarność" i "Solidarność-Oświata". - To historyczny moment. Pierwszy raz od 18 lat oświatowe związki mówią jednym głosem - tłumaczył Grzegorz Gruchlik, szef kujawsko-pomorskiego okręgu ZNP.

Mimo że związki zaczęły działać wspólnie, wczoraj pod urząd wojewódzki każdy przyszedł ze swoją petycją. Wojewoda Rafał Bruski odebrał więc trzy, choć w każdej mniej więcej to samo: nauczyciele domagają się rozmów z rządem - w ciągu dwóch najbliższych lat chcieliby znaczących podwyżek, w sumie nawet o 50 procent. Chcą też utrzymania przywilejów wynikających z Karty Nauczyciela i prawa do wcześniejszych emerytur. Jeżeli rząd nie podejmie rozmów - nauczyciele gotowi są zastrajkować. Dzień już wyznaczyli: 27 maja. Wczoraj wręczyli wojewodzie dzwonek. - To ostatni dzwonek dla rządu - tłumaczyli.

Dlaczego polscy nauczyciele trąbią na rząd? Czy mają gorzej, niż ich koledzy w Unii? - czytaj w piątek.