Organizatorem wypoczynku na Słowacji jest biuro "OK! Tours", oddział w Toruniu. Pierwszy termin wyjazdu ustalono na 27 czerwca, ale nie zebrano kompletu. Kolejny -10 lipca doszedł do skutku i około 40 dzieci z regionu liczyło na niezapomniane wrażenia. Do Bydgoszczy podjechał piękny autobus, którym zadowolone dzieciaki miały ruszyć na południe...
Makowiec i szkło
- Zaczęło się już w drodze - opowiada Joanna Witkowska z Bydgoszczy, która do Słowacji wysłała dwie córki. - Piękny autokar zamienił się w Łodzi w starego ikarusa. Na miejsce dzieci dotarły z kilkugodzinnym opóźnieniem. Zadzwoniły do nas z płaczem po kilku dniach. Natychmiast tam pojechaliśmy. W to, co zobaczyliśmy po prostu trudno uwierzyć. Ośrodek tylko z zewnątrz przypominał ten z folderu. W środku gehenna: poobijane meble, pourywane drzwi, zwisające z sufitu kawałki szkła, niesprawne oświetlenie. Dzieci powiedziały, że zaraz po przyjeździe pani zebrała od nich dodatkowo po 650 koron na wycieczki, choć wpłaciliśmy po 2 tys. koron jeszcze przed wyjazdem, właśnie na ten cel. Jedzenie do niczego, na śniadanie dostały po dwa kawałki makowca i herbatę. Kadra też pozostawiała dużo do życzenia. Jedna z 20-letnich wychowawczyń zaprzyjaźniła się z 17-letnim wychowankiem. Był alkohol. Młodsza córka wróciła z nami do domu. Interweniowaliśmy w biurze, ale rzucano nam słuchawką.
Kuratorium wie
Zdenerwowani rodzice zaalarmowali kuratorium - Nie kontrolujemy wyjazdów zagranicznych, gdyż nie mamy takich uprawnień - informuje Janina Jaskowska, st. wizytator z kuratorium oświaty, delegatura w Toruniu. - Biuro zgłosiło nam taki wyjazd i wszystkie dane przekazałam do wojewody. Sprawdziliśmy, że kadra ma wymagane kursy, ale nie są to nauczyciele. Trzeba jeszcze sprawdzić czy kierownik, który figuruje w naszych dokumentach rzeczywiście tam jest.
Kontrola w biurze
Sprawą zainteresowało się natomiast biuro wojewody. - Czekamy na skargę na piśmie - mówi Zbigniew Mioduszewski, zastępca dyrektora Wydziału Rozwoju Regionalnego Kujawsko - Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Sprawdzimy czy zarzuty rodziców mają swoje uzasadnienie.
Tymczasem organizatorzy nie mają sobie nic do zarzucenia - Jesteśmy oburzeni zarzutami, które stawiają nam państwo Witkowscy - mówi Adam Drąg z biura "OK! Tours", organizatora wypoczynku. - Rzeczywiście dzieci przesiadły się w Łodzi do ikarusa, ale miał on wszystkie niezbędne badania. W ośrodku królują dzieci. To budynek na ok. 600 osób, wiadomo więc, że co chwilę ktoś coś popsuje, dlatego na miejscu bez przerwy pracuje dwóch konserwatorów.
Wszelkie usterki można zgłaszać w recepcji. Warunki są bardzo dobre, łazienki w pokojach, nawet bidety i marmury. Większość dzieci jest zadowolona.
Nie tylko Witkowscy
Zdaniem organizatora, posiłki też są dobre. - Na śniadania dzieci mają do wyboru aż cztery oferty i zawsze mogą wziąć dokładkę - dodaje Drąg. - Dotychczas nie było żadnych skarg i reklamacji. Do kierowniczki, która jest na miejscu, mamy pełne zaufanie. Jeśli popełniliśmy jakiś błąd, to jedynie przy pobraniu pieniędzy od dzieci, ale było to nieporozumienie, bo kierowniczka chciała zorganizować dodatkową wycieczkę. Rodzice przyjechali i urządzili tam karczemną awanturę. Czekamy na zarzuty na piśmie.
Jednak nie tylko Witkowscy zabrali córkę z wypoczynku. Do domu wróciło więcej dzieci. - Nie mogę się jeszcze uspokoić - mówi Agnieszka Rubach z Bydgoszczy, która zabrała ze Słowacji 11-letnią córkę. - Nie mogę uwierzyć w to, co tam widziałam. Dzieci przebywały tam w skandalicznych warunkach. O posiłkach, jakie dostawały lepiej nie mówić. Moja córka jest wygłodzona, a na wypoczynek pojechała po raz pierwszy. Zawiozłyśmy tam siatki jedzenia, a na drugi dzień córka znajomej przybiegła z płaczem, że inne dzieci rozkradły jej żywność, bo były głodne!
Obóz przetrwania?
Podobne wrażenia przywiózł ze Słowacji Marcin Drzazgowski z Inowrocławia, ojciec 12-letniej dziewczynki. - Dojechałem tam w piątek wieczorem, po rodzicach z Bydgoszczy i było już trochę posprzątane - opowiada. - Jednak nie wszystko dało się zatuszować. Okna się nie domykały, w niektórych brakowało szyb albo poklejono je plastrami. Próbowali jeszcze szorować ściany - papierem ściernym. Makabra. Córka nie chciała tam zostać. Z tego biura wyjeżdżała już po raz trzeci. Była we Włoszech i na Węgrzech, skąd wróciła zadowolona. Jeśli pan Drąg rzeczywiście był w tym ośrodku przed dziećmi, to bardzo się dziwię, że wysłał je tam na wypoczynek, no chyba że to był obóz przetrwania.
Więcej na temat wakacji w Donovaly powie kontrola (turnus ma zakończyć się pojutrze). Na pewno pomocna w rozstrzygnięciu tej sprawy będzie kaseta, na której państwo Witkowscy uwiecznili to, co zastali w ośrodku. Rodzice dzieci zapowiadają, że na organizatora złożą nie tylko skargę, zawiadomią również prokuraturę.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?
- Nowe wieści o tajemniczym ojcu dziecka Tomaszewskiej. Wygadała się bliska osoba
- Wszyscy patrzyli na wyeksponowane krągłości Romanowskiej. Projektant gwiazd ocenia
- Wspólny występ Roksany Węgiel i Kevina Mgleja w cieniu tragedii. Znamy szczegóły