Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obszar tektoniczny

Rozmawiał Roman Laudański
- Uchodzę za krnąbrnego, walącego prosto w  oczy
- Uchodzę za krnąbrnego, walącego prosto w oczy Lech Kamiński
Rozmowa z profesorem LECHEM WITKOWSKIM, z UJ filozofem, kulturoznawcą

     - Mógłby wstąpić pan do każdej partii?
     - Absolutnie nie. Nieprzypadkowo przez 20 lat nie należałem do żadnej partii, także do Unii Wolności. Udałem się na emigrację wewnętrzną od polityki. Dziś udzieliłem poparcia Partii Demokratycznej, ale nie jest jeszcze przesądzone spełnienie warunków, które umożliwią mi członkostwo w PD. Podejrzewam jednak, że nie nadaję się do funkcjonowania w żadnej partii. Jak raz w życiu zapisałem się do...
     - ...PZPR.
     - Tak, ale od razu zacząłem ją reformować w tzw. strukturach poziomych zwanych "poziomkami", a ponieważ to się nie udało, dałem sobie spokój. Później nie było już partii, do której chciałem wstąpić z moimi przekonaniami krytycznej lewicowości. SdRP, SLD, Unia Pracy, Unia Wolności nie tworzyły aury, w której mógłbym się z kimkolwiek identyfikować. Uchodzę za krnąbrnego, walącego prosto w oczy. Nie nadaję się do układów partyjnych.
     - Później było Stowarzyszenie "Ordynacka".
     - Mój pierwszy odruch polityczny związany był z przymiarką do wyborów samorządowych w Toruniu. Uświadomiłem sobie wtedy, że można, a nawet trzeba zrobić "kuku" wszystkim lokalnym partiom z lewicy i prawicy. To się udało, ale nie wyszła moja próba reformy "Ordynackiej". Stowarzyszenie było w klinczu towarzysko-eseldowsko-układowym, a ja wierzyłem, że mogło być alternatywą, bo przez ostatnie lata irytowała mnie fałszywa tożsamość: SLD równa się lewica.
     - Nie równało się?
     - Degradacja postępuje za sprawą "milleryzacji" lewicy.
     - Na czym ona polegała?
     - Jak rozmawiało się z kimś w cztery oczy, to ta osoba poklepywała mnie i mówiła, że popiera, bo jest niezadowolona, ale wolała trzymać sztamę z układem. Obecność w układzie była ważniejsza niż uczciwe mówienie i myślenie. Borowskiemu udało się zgromadzić kilkunastu światlejszych polityków z SLD, a mnie nie udało się to w "Ordynackiej". To miało być światłe grono zdolne przygotować alternatywę przed rozpadem SLD.
     - Kto zaproponował panu poparcie Partii Demokratycznej?
     - Z premierem Belką znamy się jeszcze z czasów studenckich. Proszę, tu jest zdjęcie z tamtych lat: ja mówię, Belka słucha. Z Kancelarii Premiera wypłynęła prośba włączenia się do dyskusji programowych o formule przyszłej Partii Demokratycznej. Intencja była taka, żeby to nie była Unia Demokratyczna "bis" ani Unia Wolności "bis". Powiedziałem Belce, że duma z przeszłości jest na miejscu, ale czy ta retoryka nie zdominuje nastawienia programowego przyszłej Partii Demokratycznej? Istnieje duża groźba, że nowe ugrupowanie zostanie przytłoczone przez inteligencki etos Unii Wolności, z najgorszymi tego skutkami. Ta duma z osiągnięć III RP pozbawi nas szans na niezbędną zadumę nad meandrami sceny politycznej ostatnich 15 lat. Praktycznie wszystkie próby prawicy i lewicy reprezentowania interesów obywateli skończyły się fiaskiem. Odważmy się powiedzieć, że rzecznicy obecnego wariantu hasła IV RP o tyle nie mają do niego prawa, że sami uczestniczyli w degradowaniu III RP.
     - Za moment dojdziemy do wniosku, że żadna z partii nie ma do tego prawa.
     - W budowie przestrzeni politycznej trzeba zwrócić się do tej części elektoratu, która nie chodzi na wybory. Do tych 40 i 50-latków oraz młodzieży. To jest kapitał, którego III Rzeczpospolita nie umiała wykorzystać. Kiedyś powiedziałem wprost prezydentowi Kwaśniewskiemu (i za to się obraził), że pomysł z SLD był onegdaj genialny, ale się nie sprawdził i trzeba umieć uczciwie to powiedzieć. Oznacza to, że trzeba uznać pewne próby i rozwiązania za zamknięte i wyczerpane. Po stronie lewicy nie można powtarzać błędu skrzykiwania się do kupy w obliczu zagrożenia prawicowego ani po stronie prawicy nie może dojść do głosu hurra - ofensywa: zdelegalizować, napiętnować, odsunąć! Trzeba dać ofertę demokratyczną. Udało się nam zbudować instytucje mające szyld demokratyczny. W końcu SLD ma demokrację wpisaną w swoją strukturę, ale co z tego? Nie darmo Kaczmarek mówił o fałszywej lojalności, która przez lata pętała jego odwagę powiedzenia stop. Mechanizm fałszywej lojalności zdominował zachowania polityczne właściwie we wszystkich kręgach partyjnych. Unia Wolności także zgrzeszyła inteligenckim zadufaniem, pychą, nonszalancją, poczuciem, że wystarczy mieć rację, żeby mieć tytuł moralny do przewodzenia.
     - W komentarzach pojawiły się głosy, że Władysław Frasyniuk chodzi do Aleksandra Kwaśniewskiego i pyta, kto jeszcze mógłby poprzeć i wstąpić do PD?
     - Frasyniuk odpowiada, że prezydent był zaskoczony momentem i sposobem pojawienia się nowej partii. Choć dla mnie jest jasne, że dyskusje i konsultacje w sprawie włączenia się do tej inicjatywy wicepremiera Hausnera i przyszłej roli Marka Belki były jakoś tam konsultowane z prezydentem. W gronie okołopremierowskim ostrzegałem, że nie wolno dopuścić, by tylko kongres Unii Wolności przekształcił się w nową partię, że to musi być coś znacznie poważniejszego i radykalniejszego.
     - Dwa lata temu Władysław Frasyniuk w wywiadzie dla "Pomorskiej" krytykował posłów przechodzących z partii do partii... Mówił, że to przerażające. Teraz spotyka się w jednej partii z przeciwnikami politycznymi z SLD.
     - Nie ma partii czystych światopoglądowo. Jeśli już coś ma przerażać, to pewna niefrasobliwość i radarowa orientacja polityków na układ, który coś im da. Tacy poszukiwacze łupów, pozostania w grze. Bardziej przeraża mnie, że Frasyniuk i jego otoczenie nie mają przepracowanego problemu źródeł swojego wcześniejszego fiaska. Sugerują, że szczególną patologią jest radykalizm elit politycznych żerujących na całkowitej nieobecności społeczeństwa. Nie widzą, że ten radykalizm narasta w społeczeństwie. Nie musi przejawiać się jakobińsko - rewolucyjnie. Za chwilę może okazać się w sondażach, że ludzi gotowych do uczestnictwa w wyborach jest tak mało, że wtedy naprawdę będziemy przerażeni. A te przerażające rzeczy działy się w III Rzeczpospolitej także z udziałem polityków Unii Wolności. Mają zasługi, ale poza nimi mamy także ogromną cenę społeczną słusznego i narastającego niezadowolenia i buntu polegającego na odmowie uczestnictwa.
     - PO, PiS lub LPR wychodzą naprzeciw społecznemu radykalizmowi?
     - Gorzej. To często socjotechniczne żerowanie na tym radykalizmie, którego nie widzą środowiska SLD i Unii Wolności. Jedni tylko żerują, a drudzy wyłącznie okopują się w duchu dumy z III RP. To jest chore.
     - Ludzie coraz częściej mówią też, że może już czas na rządy silnej ręki. Lech Wałęsa gotowy jest je wprowadzić.
     - Dlatego uważam, że wepchnięcie Partii Demokratycznej na pozycje obrońców III RP zmusi ludzi krytycznie podchodzących do rzeczywistości bądź do niepójścia na wybory, bądź do sprzyjania żerującym na tym niezadowoleniu. A to wcale nie musi być najlepsze rozwiązanie. Stąd dramat: obrońcy III RP wpychają większość w ramiona niekochanych i nielubianych.
     - To może powinno być tak, jak to już było z unitami: przegrali, wypadli z gry. Teraz SLD - na aut. I czas na młodzież lub zupełnie nowych ludzi?
     - Zanim pojawiła się inicjatywa Partii Demokratycznej Hausner apelował do młodzieżówki SLD, żeby wypowiedziała posłuszeństwo swoim środowiskom i układom. Właśnie chodzi o tę alternatywę i dlatego udzieliłem poparcia nowej formacji. To propaństwowe działanie otoczenia Marka Belki i prezydenta, wykonującego szereg nieczytelnych gestów dla obserwatorów. Ale zapewne wynika to z tego, że prezydent nie może mieć prostej, jednotorowej linii partyjnej. Państwo jako szachownica wymaga wprowadzania do gry szeregu podmiotów. Można powiedzieć tak: odpuśćmy SLD, niech rządy przejmie prawica, prawdopodobnie znowu się skompromituje i powstaje pytanie, co dalej? Po stanie wojennym zastaliśmy społeczeństwo dotknięte próżnią socjologiczną. Poza identyfikacją z rodziną i etosem narodowym nie było przestrzeni do identyfikacji. Teraz to się może powtórzyć.
     - Jeśli Partia Demokratyczna nie pochyli się nad tym zwyczajnym, opuszczonym człowiekiem, to będzie pan w niej czy nie?
     - Jeśli ma to być rozumiane jako "pochylenie" w ich niedawnym manifeście, skierowanym do bezradnych i bezsilnych, to oni już to zrobili. Pochylaniem nie jest natomiast wymachiwanie sztandarem dumy. Jestem nieufny, zaniepokojony, mam podstawy do pesymizmu. Nie widzę w liderach Unii Wolności takich sposobów myślenia i działania, które uznałbym za to pochylenie się nad ludźmi niereprezentowanymi przez dotychczasowe elity. A jeśli się to nie powiedzie, to nie widzę potrzeby uczestniczenia w tych gierkach salonowych. To jest duży znak zapytania, który opatrzyłbym jeszcze wielkim wykrzyknikiem. Od początku mówiłem, że jest w nich za dużo dumy i salonowego skrzykiwania się elity Unii Wolności, poszerzonej o wybrańców. Tu nie chodzi o wybieranie jednostek, a o takie otwarcie partii, które spowodowałoby włączenie się do działań politycznych ludzi szczebla lokalnego.
     - To głos wołający na puszczy?
     - Tak samo namawiałem do krytycyzmu przeciwko SLD środowiska "Ordynackiej". Teraz mam przekonanie, że jestem jedynym, który mówi: przestańcie wymachiwać sztandarem dumy z III RP. A tymczasem od tego zaczęło się budowanie Partii Demokratycznej i bałbym się, gdyby na tym się skończyło. Jeśli ten krytycyzm zostanie zaszczepiony, to przynajmniej powinien zostać przekroczony próg dziesięcioprocentowego poparcia do wyborów. Ale wcale nie jestem pewien, czy ten mechanizm zadziała.__

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska