Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Organy ludu - rada zaczyna mieć dość własnej gazety

DARIUSZ KNAPIK
Regionalna prasa, przeszkadza władzy?
Regionalna prasa, przeszkadza władzy? Fot. Tomasz Czachorowski
Burmistrz Aleksandrowa zawiesił gazetę wydawaną przez radę miasta. Okazało się bowiem, że rajcy robili to nielegalnie.

Zaczęło się od tego, że aleksandrowski wicestarosta Andrzej Cieśla przez pomyłkę... wygrał wybory na burmistrza. Dziś nie kryje on, że chciał tylko zdobyć mandat powiatowego radnego. Przyjaciele poradzili mu jednak, że jeśli dodatkowo wystartuje w wyścigu do ratusza, zdobędzie więcej głosów. Nieoczekiwanie wszedł do II tury, a potem, wbrew sondażom, wygrał wybory.

Długi cień burmistrza

W Aleksandrowie od dwóch kadencji rządził Michał Włoszek. Tuż przed kampanią wyborczą burmistrz zasłynął, na całą Polskę, za sprawą kaczki, którą zarekwirował pod ratuszem kierowcy Miejskiego Centrum Kultury. Jako dowód, że zamiast pracować, robi żonie zakupy na niedzielny obiad. Wkrótce przekonał się, że polityk może popełniać różne grzechy, ale nie wolno mu narażać się na śmieszność. Własny sztab wyborczy przekonał Włoszka, by nie kandydował na burmistrza i spróbował jedynie swych sił w wyborach do rady powiatu.

Do walki o ratusz wystawił Włoszek wiernego stronnika, wiceburmistrza Jerzego Erwińskiego. Wygrał z dużą przewagą pierwszą turę, drugi akt skończył się porażką. Ale ugrupowanie Włoszka zwyciężyło w wyborach do miejskiej rady, zdobywając 6 z 15 mandatów. Szybko skaptowało niezależnych radnych, tworząc 9-osobową koalicję. Wkrótce Cieśla przekonał się, że Włoszek ma ambicje, by nadal rządzić, tyle że z tylnego siedzenia.

Do pierwszego starcia doszło przy dyskusji nad budżetem. Cieśla radykalnie zmienił projekt pozostawiony przez poprzednika. Postawił m.in. na unijne projekty, z których podczas 8-letnich rządów Włoszka zrealizowano tylko jeden, stworzył wydział promocji i rozwoju miasta. Raptem radni Włoszka zgłosili szereg poprawek, które stawiały pod znakiem zapytania plany Cieśli. Zaczęły się kolejne bitwy. Okazało się, że ta wojna może się odbić na losach organu miejskiej rady, "Pulsu Aleksandrowa"

Desant z Ciechocinka

Od lat rada wydaje własną gazetę, sprzedawaną za jedyną złotówkę. W 2002 roku zrezygnował jej naczelny i radni ogłosili konkurs na następcę. Wygrała Jolanta Mamrot-Ciechońska, która niedawno przeniosła się ze stolicy do pobliskiego Ciechocinka. W radzie rządziła opozycyjna wobec Włoszka koalicja z przewodniczącym Krzysztofem Wdowczykiem.

W 2004 roku burmistrz zlecił mężowi Ciechońskiej realizację filmu poświęconego miejscowej pisarce. W latach 2004-2005 miasto wypłaciło mu ok. 7 tysięcy złotych. W 2006 roku rada podniosła naczelnej pobory, z 900 do 1400 złotych. Wojewoda uchylił uchwałę, orzekając, że tylko burmistrz ma takie prawo. Włoszek szybko dał pani redaktor podwyżkę, tyle ile planowała rada. A po kilku miesiącach zafundował jej laptopa. W wyborach do powiatu sztab Włoszka wystawił jako kandydata z Ciechocinka męża naczelnej. A pełnomocnikiem wyborczym był sam Włoszek.
Zdaniem Wdowczyka, byłego szefa rady, już na rok przed wyborami, "Puls Aleksandrowa", nominalnie organ rady, nie był w pełni obiektywny. Jak twierdzą rajcy z dawnej koalicji, trudno się było w nim doszukać wielu krytycznych słów o Włoszku, za to znacznie więcej padało ich pod adresem szefa rady i jego stronników. Ale wrogiem publicznym numer jeden stał się dla gazety szef Miejskiego Centrum Kultury Mariusz Trojanowski.

W sądzie się spotkamy

Trojanowski i Włoszek, kiedyś koledzy, od paru lat toczą ze sobą wojnę. Włoszek chciał go zwolnić, ale koalicja Wdowczyka zrobiła dyrektora zarządcą MCK, podległym radzie. Burmistrz nasyłał na Trojanowskiego kontrole, oskarżał o różne grzechy, a ten wytaczał mu procesy i jako prawnik, zyskał na tym froncie przewagę. Od minionej wiosny nie było bodaj numeru, w którym redaktor Ciechońska nie szczędziła zarządcy słów potępienia. Tymczasem Trojanowski stanął do walki o fotel burmistrza. Tuż przed wyborami w tzw. artykule wstępnym naczelna orzekła, że w czasie 13-letnich rządów kandydata w MCK nie zrodziło się żadne, nowe przedsięwzięcie kulturalne.

Zarządca wytoczył jej wyborczy proces i sąd nakazał autorce zamieszczenie przeprosin. Poświęciła temu pół zdania w kolejnym "wstępniaku", Trojanowski opublikował więc ustalony w sądzie tekst na jej koszt. Pieniędzy nie odzyskał do dziś.

- Dlaczego nie zamieściłam przeprosin? Bo nie! - odpowiada redaktor Ciechońska. A kosztów opublikowanego przez zarządcę ogłoszenia nie zwróciła dlatego, że przekroczyło ono ramy uzgodnione w czasie procesu. Zapowiada, że to nie jest być może ostatnie z nim spotkanie na sali sądowej.

Do serca redaktora

W lutym na wspólnym posiedzeniu kilku komisji, m.in. kultury, burmistrz Cieśla bardzo krytycznie ocenił "Puls". - _Sam tworzyłem tę gazetę, pisałem sporo tekstów - _mówi. Wedle niego wcześniej, gdy redagowała ją grupa społeczników, było w niej więcej życia. Zawierała 32 strony, dziś tylko 20, choć kieruje nią zawodowy redaktor, a miesięcznie kosztuje to gminę ok. 4 tysięcy. W tekstach brakuje często obiektywizmu, przykładem są artykuły wstępne, gdzie pani redaktor przypisała sobie rolę wyroczni.

Cieśla zarzucił też Ciechońskiej, że oprócz słynnych dyżurów w cukierni "U Szulca" powinna się też choć czasem pokazać w biurze rady, gdzie według stopki redakcyjnej jest siedziba redakcji. - A jeśli już nie może się obejść bez cukierni, to by się wypadało powstrzymać od kryptoreklamowych tekstów, wychwalających atmosferę lokalu oraz podawaną tam kawę i ciasteczka - nie kryje Cieśla.

Burmistrza poparli inni radni. - Już nieraz dyskutowaliśmy na ten temat. Od roku prawie w każdym "Pulsu" główny temat stanowi krytyka zarządcy MCK. To już dawno zrobiło się nudne. A jednocześnie redaktor sam sobie zaprzecza, bo na następnych stronach jest wiele informacji i zdjęć o imprezach organizowanych przez MCK - mówi radny Jan Urbański.

Nazajutrz szef komisji kultury Tomasz Krzemiński skierował do naczelnej pismo z prośbą by wzięła sobie do serca uwagi radnych, m.in, że nie towarzyszy wielu ważnym dla miasta wydarzeniom. Podkreślił też, że łamy samorządowego miesięcznika nie służą jedynie do wyrażania opinii redaktora naczelnego, ale mają być głównie źródłem rzetelnej informacji.

Do radnych przyłączyło się Towarzystwo Przyjaciół Aleksandrowa, prosząc burmistrza o szybką odpowiedź, dlaczego gazeta nie ma do dziś statutu ani rady programowej.

Radni uciekli z okrętu

Ciechońskiej na posiedzeniu nie było, ale w lutowym wstępniaku odpisała Cieśli, że nie jest jego pracownikiem, a gdzie i kiedy zdobywa informacje, to wyłącznie jej sprawa. Nie jest też tubą władzy, ale organem całego samorządu. Tymczasem wśród radnych zaczęły się rozchodzić wieści, że ów organ wydawany jest nielegalnie i grożą im za to spore kłopoty.

Trzy tygodnie temu piątka rajców PO wysłała na adres sekretariatu rady miasta pismo, w którym w natychmiastowym trybie "wypowiadają swój udział w wydawaniu gazety". Ich zdaniem ta działalność nie pozostaje bowiem w zgodzie z prawem. Pisma trafiły m.in. do szefa rady i burmistrza. Natychmiast zwrócili się o opinie do prawników. Burmistrz otrzymał swoją w minioną środę. Nie kryje, że sprawa jest poważna. Podobnie sądzi szef rady Konrad Prusaczyk. Szczegóły przedstawi na najbliższej sesji i do tego czasu nie chce się w tej sprawie wypowiadać. Udało nam się jednak zdobyć nieoficjalne informacje.

Rada miejska nie ma osobowości prawnej i jeśli prowadzi działalność gospodarczą, łamie prawo. Rzeszowska RIO wydała ostatnio precedensowe orzeczenie, utrzymane potem przez sąd: dotowanie gminnych gazet (nie mylić z bezpłatnymi biuletynami) jest bezprawne, a wydane na to pieniądze muszą być zwrócone do gminnego budżetu. Jest też inna pułapka. W razie procesów, obok redaktora naczelnego odpowiada też wydawca. A jeśli sąd orzeknie grzywny, nawiązki, zadośćuczynienie, kto będzie płacić? Rada nie ma nawet tzw. zdolności sądowej, więc radni?

Niech burmistrz spróbuje

Siedzę z panią Ciechońską przy stoliku "U Szulca", ona pije kawę, ja notuję. Dezercja radnych PO absolutnie nią nie wstrząsnęła. - Niech się wypisują, cała rada liczy przecież 15 osób - mówi. Status pisma, finanse? Ona się tym nie zajmuje, to sprawa rady. Jej zdaniem współpraca z burmistrzem i radą układa się dobrze. A ostatnia krytyka? To tylko radni PO.

Polemizuje też z zarzutami burmistrza. Monotonne numery? Każdy widzi, to co chce. Ignorowanie miejskich wydarzeń? Nieprawda, akurat była na tych imprezach, na których pan Cieśla zarzucał jej nieobecność. Mniejsza objętość pisma? Niech burmistrz spróbuje jednoosobowo robić profesjonalną gazetę w tak małym miasteczku jak Aleksandrów. Trzeba po prostu wydawać na nią więcej pieniędzy.
W minioną środę, po lekturze ekspertyzy burmistrz wysłał do naczelnej pismo o natychmiastowym zawieszeniu wydawania gazety. Dalsze jej istnienie w tym kształcie grozi bowiem miastu poważnymi konsekwencjami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska