Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Partner ze zdjęcia

Katarzyna Piojda
Tysiące ofert. Dziesiątki telefonów wykonywane przed pierwszym spotkaniem. I tylko kilka biur matrymonialnych w całej Bydgoszczy.

     Kiedyś biura matrymonialne były uznawane za zło konieczne. Z ich usług korzystali ci, którzy przez lata nie mogli znaleźć partnera. Dzisiaj do takich biur przychodzą maturzystki, które szukają chłopaka na studniówkę i osoby po "siedemdziesiątce", które nie chcą same przejść przez jesień życia.
     Michał ma 28 lat. Przystojny, wysoki, dobrze zbudowany brunet. Skończył studia, administrację. Ma firmę. Nikt by nie pomyślał, że ma problemy z nawiązywaniem znajomości, a od roku szuka przez biuro matrymonialne partnerki. 73-letnia pani Jadwiga jest niziutka i "puszysta". Wychowała pięciu synów. Każdy z nich poszedł w swoją stronę. Trzy lata temu zmarł jej mąż. W maleńkim domku zrobiło się pusto. Kobieta od kilku tygodni szuka partnera przez to samo biuro matrymonialne, co Michał.
     W Bydgoszczy działa kilka takich biur. Ich właściciele zakładają działalność gospodarczą i zazwyczaj prowadzą je w swoich domach. Klienci przychodzą do biura, którego wystrój nie przypomina lokalu zajmowanego przez firmę. Siadają w fotelach. Popijając kawkę, wypełniają ankietę, w której znajdują się pytania dotyczące danych personalnych, zainteresowań i oczekiwań wobec przyszłego partnera. Płacą "wpisowe", jednorazowo około 70 złotych lub 50 złotych co kwartał, i już mogą przygotowywać się do randki. - Od jedenastu lat prowadzę biuro - mówi Violetta Procelli, właścicielka biura matrymonialnego "Katarzyna". - Teraz mam oferty od sześciuset samotnych kobiet i 450 wolnych mężczyzn. Dwieście osób, które zapisały się do mojego biura, obecnie "zablokowały" swoje oferty. To znaczy, że umawiają się z kimś na randki i mają kogoś "na oku" . Na razie nie chcą umawiać się z innymi, aż przekonają się, czy osoba, z którą się spotykają, to ta właściwa.
     Klient, który przychodzi do biura, przegląda fotooferty. Jeśli osoba ze zdjęcia spodoba mu się, właściciel biura poda mu jej numer telefonu. Po tym, jak klient zadzwoni do wybranej osoby by umówić się na spotkanie, ta oddzwania do biura i powiadamia jego szefa, że wkrótce idzie na randkę.
     Czasem dochodzi do zabawnych sytuacji. Kiedyś dwie panie i dwóch panów umówiło się na Starym Rynku o tej samej godzinie. Ala miała się umówić z Piotrem, a Jurek z Jolą. Kiedy Ala czekała przy pomniku, podszedł do niej Jurek. - Jesteśmy chyba z tego samego biura - zaczął rozmowę. Pokiwała głową. O tym, że doszło do pomyłki, zorientowali się, kiedy już siedzieli w kawiarni. W efekcie poznała się cała czwórka. Dzisiaj są przyjaciółmi.
     Zdarza się, że samotnych, w poszukiwaniu partnera wyręczają ich krewni. - Kiedyś moje biuro odwiedził pan Tadeusz - opowiada Procelli. - Szukał żony dla swojego syna, ale bez jego wiedzy. Doskonale znał gust syna. Umówiliśmy go z moją klientką. Teraz są małżeństwem i mają 7-letnie dziecko. Mąż nic nie wie o tym, że żonę poznał przez moje biuro. Kiedyś spotkałam ich w centrum miasta. Z kobietą wymieniłam parę słów. Kiedy mąż zapytał ją, skąd mnie zna, odpowiedziała, że z banku. I niech tak zostanie.
     Dzięki pośrednictwu biura "Katarzyna" poznało się 98 par, które wzięły ślub. Wkrótce właścicielka biura będzie szykowała się do setnego wesela swoich klientów.**

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska