Patrol bez blokady

     Czy prawdą jest, że Straż Miejska pochłania sporą część budżetu Włocławka? Czy większość strażników siedzi w biurze, wykonując prace administracyjne, zamiast patrolować miasto? Dlaczego funkcjonariusze skupiają się na źle zaparkowanych samochodach, wlepiając kierowcom mandaty i zakładając blokady, zamiast bardziej ingerować w sprawy, związane z faktycznym bez- pieczeństwem obywateli?
     Takie właśnie pytania
     najczęściej zadają nam Czytelnicy, telefonujący do redaktorów dyżurnych "Kujawskiej". Ponoć w każdej plotce jest źdźbło prawdy, postanowiliśmy więc zweryfikować te opinie z oficjalnym stanowiskiem, prezentowanym przez komendanta Janusza Lazara. Szef Straży Miejskiej nie zgadza się z opinią, że strażnicy skupiają się na karaniu kierowców mandatami.
     - Nasze statystyki
     _wskazują jednoznacznie, że jest to tylko jedna i wcale nie dominująca sfera naszych działań - mówi Janusz Lazar. - W minionym roku podejmowaliśmy ponad sześć tysięcy interwencji, zgłaszanych przez samych mieszkańców, które dotyczyły spraw związanych z bezpieczeństwem, czystością, porządkiem i tak dalej.
     _Niecałych 0,60 proc. miejskiego budżetu pochłaniają wydatki związane z funkcjonowaniem Straży Miejskiej we Włocławku. W Bydgoszczy jest to 1,36 proc., w Toruniu - 0,85 proc., w Inowrocławiu - 0,85 proc., zaś dalej, na przykład w Cieszynie 1,65 proc. We Włocławku
     jeden strażnik miejski
     przypada na 2,5 tys. mieszkańców. W innych miastach regionu te proporcje są bardziej korzystne. Komendant Janusz Lazar nie kryje, że ma nadzieję na zmianę tych wielkości. Dziś w Straży pracują 52. osoby, w tym 48 mundurowych. 38 z nich bierze udział w patrolach, odbywających się obecnie przez całą dobę. To wciąż za mało, by sprostać rosnącym potrzebom miasta.
     **