Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Paweł Małaszyński i Cochise - wywiad

Redakcja
Marta Gogulska
Przy okazji koncertu w Bydgoszczy wywiadu udzielili Paweł Małaszyński i Wojtek Napora.
Czytaj też:
» Małaszyński i Cochise w Bydgoszczy [zdjęcia]

Działacie jako zespół już 7 lat, jak doszło do założenia zespołu? Kto wyszedł z taką inicjatywą?

Paweł Małaszyński: To chyba były prezydent Kwaśniewski, jakoś tak...

Wojtek Napora: Graliśmy, każdy oddzielnie, w różnych zespołach, jak to często bywa w czasach liceum, czy wczesnych studiów. Paweł śpiewał w Apogeum, kapeli, która zaraz po nagraniu płyty demo rozpadła się...

Paweł: Ale Ty jesteś brutalny..(śmiech). No ale taka jest prawda.

Wojtek: No i zadzwonił do mnie, jako, że się znaliśmy...

Paweł: Tak, bo znamy się i zajmujemy muzyką ze 20 lat, ale nasze drogi jakoś nigdy wcześniej się nie zeszły. W każdym mieście jest tak, że istnieje z 30,40 zespołów rockowych czy metalowych i wszyscy się lepiej lub gorzej znają. I kiedy rozpadło się Apogeum zostałem tylko ja z perkusistą Darkiem. Pamiętaliśmy o Wojtku, zadzwoniliśmy do niego...

Wojtek: A ja wtedy grałem z Radkiem, basistą, ściągnąłem go do Cochise i jakoś nam to zaczęło wychodzić i tak powstaliśmy.

Paweł: Na początku zawsze tak jest, że trzeba się sprawdzić, czy to w ogóle ma sens, czy pasujemy do siebie. Bardzo szybko złapaliśmy dobry kontakt. Podobnie myśleliśmy o muzyce, zaczęło to mieć ręce i nogi, no to co? No to grajmy! I tak już to trwa... 7 lat. W międzyczasie zmienił nam się perkusista. Teraz gra z nami Czarek. Myślę, że w przeciągu miesiąca światło dzienne ujrzy nasz drugi album "Back to Beginning". Pierwszy teledysk, singiel "Under my streets" jest gotowy i czekamy tylko na decyzję, kiedy.

Skąd wzięła się nazwa zespołu?

Paweł: Powiem Ci, że z nazwą zawsze jest problem. Nazwa to najgorsza rzecz o jakiej można myśleć. My strasznie długo w ogóle graliśmy bez nazwy.

Wojtek: Tak, bo na początku nie mieliśmy takiej potrzeby. Chcieliśmy najpierw sprawdzić czy nasze wspólne granie ma sens.

Paweł: Chociaż na początku chyba graliśmy trochę pod szyldem Apogeum, nie?

Wojtek: Nie...chyba nie. Natomiast gdy komuś wpadał do głowy jakiś pomysł na nazwę to rzucał hasło, trochę próbowaliśmy się z tym oswajać. Nic z tego nie wychodziło i pamiętam jak któregoś razu wracaliśmy z próby samochodem i Paweł mówi: "Słuchajcie, jest nowa płyta Audioslave i tam jest taki kawałek, o fajnie brzmiącej nazwie - Cochise" To był ich pierwszy singiel. Paweł opowiedział nam trochę o znaczeniu tego słowa. Stwierdziliśmy, że jest bardzo fajne. Nieoczywiste, czyli w sam raz dla nas.

Paweł: A że zawsze byłem w głębi indianistą i duchowo utożsamiałem się z Indianami, z całą kulturą przede wszystkim, najbardziej mi to pasowało i fajnie, że chłopakom też się spodobało. Wiesz takie "Cochise" jest z jednej strony wojownicze a z drugiej dostojne, fajne, wbijające się w ucho. Staramy się też wpuszczać trochę klimatu indiańskiego w naszą muzykę. Na nowej płycie znajdzie się kilka elementów przypominających o tym, że cały czas jesteśmy Cochise.

Sami piszecie swoją muzykę?

Paweł: Na pierwszą płytę połowę albumu napisał nam Piotrek Rubik i... Beata Kozidrak (śmiech) Nie, no oczywiście, że sami. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś nam pisał muzykę, chociaż wiadomo wielu artystów korzysta z pomocy innych muzyków.

Wojtek: My nie jesteśmy tego rodzaju zespołem. Zdarza nam się grać covery ale to zupełnie co innego. Na nowej płycie też będzie cover, The Doors.....

Paweł: Nawet dziś go zagramy na koncercie...

Wojtek: Ale jakby nie możemy powiedzieć, że The Doors napisali nam piosenkę (śmiech).

Skąd w takim razie czerpiecie inspirację? I ile czasu mniej-więcej potrzeba, żeby napisać kawałek?

Wojtek: Oj, trudno powiedzieć. Czasami zajmuje to 10 minut, czasem kilka dni...

Paweł:...miesięcy...

Wojtek: Czasem na próbie coś powstaje z improwizacji.

Paweł: Dokładnie, i nie ma na to reguły. Na przykład "Under my streets", singiel, który będzie otwierał nową płytę, powstał w ciągu 10 minut, to był przypadek. Graliśmy jam session na próbie. I tak jakoś wyszło. Z drugiej strony utwór, który początkowo miał się nazywać "Mother", z wymyśloną przeze mnie linią melodyczną, miał być kawałkiem fortepianowym. Potem mieliśmy z nim duży problem i w końcu wyszedł dość progresywny i mocny utwór, który trwa prawie 6 minut. Praca nad nim była chyba najtrudniejsza, jeśli chodzi o tę płytę, nie?

Wojtek: Zdecydowanie tak. Nikt z nas nie miał tak naprawdę wizji tego kawałka. Jak on powinien brzmieć? Jak powinien być skonstruowany? Jak go zagrać? Ale mieliśmy to szczęście, można nazwać to chemią zespołową, że jakoś nam wyszło i jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu końcowego. Przerosło to nasze oczekiwania, przynajmniej w moim przypadku.

Paweł: W moim też. I to jest właśnie fajne, jak czasami z rzeczy, które wydają się proste robimy zupełnie coś innego. Jak kawałki się rozbudowują, co się potem z nimi dzieje - nie to o czym myśleliśmy na początku i to jest fajne. Z drugiej strony są też kawałki, które od A do Z wiedzieliśmy jak zagrać, prawda? Raz, dwa, trzy, cztery tak to będzie szło. I to się czuje, to nie jest tak, że teraz musimy coś wykombinować, przekombinować, bo to jest za proste i tak dalej, nie. Tak nie ma. Jest: "O, tak, to jest to!"

Kłócicie się czasem?

Paweł: O garderobę! (śmiech)

Chodziło mi raczej o takie rzeczy, jak na przykład, który kawałek ma być zagrany jako pierwszy, albo jak ma brzmieć?

Paweł: Nie... Nie... My lubimy wszystkie nasze kawałki. Wiadomo, nie da się wszystkich zagrać z różnych powodów. Ale nie, nie kłócimy się, mamy swój stały set utworów koncertowych i tego się trzymamy. Czasami coś zmieniamy, dodajemy różne kawałki, zmieniamy kolejność.

Wojtek: Wiadomo, w zależności od rodzaju imprezy.

Paweł: Dokładnie, w zależności, ile mamy czasu, czy gramy jako support czy jako ostatni.

Macie jakieś konkretne cele? Coś co konkretnie chcielibyście osiągnąć jako zespół? Jakaś nagroda czy występ na festiwalu?

Paweł: Wiesz co? Wiesz co byłoby fajne? Myślę, że mogę to powiedzieć w imieniu całego zespołu. Fajnie by było grać i móc utrzymywać się z tego. Myślę, że to by było chyba najlepsze, bo umówmy się, my cały czas dokładamy do tego interesu. Jak większość młodych zespołów w Polsce - choć tacy młodzi już nie jesteśmy (śmiech). Jednak cały czas nas to bawi, jest to nasza pasja i traktujemy to bardzo poważnie. Zdajemy sobie sprawę z tego, jaka jest rzeczywistość i że nie jest to takie proste, ale fajnie by było. Myślę, że każdy zespół gdzieś dąży do tego celu, żeby wypłynąć na szersze wody.

Wojtek: Jest to też naturalny rozwój zespołu. Ważne, by się za bardzo nie napinać i pamiętać co w tym jest najważniejsze – muzyka!

Paweł: My stawiamy bardzo małe, przemyślane kroki. Oczywiście, apetyt rośnie w miarę…grania. Nie ma co tego ukrywać. Wiadomo, że takie koncerty, jak na przykład Węgorzewo festiwal, gdzie mieliśmy okazję zagrać z Kultem, Samaelem, Lao Che, Apteką, czy eliminacje do Przystanku Woodstock, gdzie mieliśmy okazję poznać dużo fajnych ludzi z „branży”, zapadają mocno w pamięć i są dla nas wyzwaniem. Duże plenerowe koncerty, gdzie duża liczba słuchaczy może cię posłuchać i oceniać muzykę

Wojtek: Ale atmosfera koncertów klubowych też jest super.

Paweł: Tak, też jest fajna. Zawsze miło wspominamy np. poznański klub Reset czy łódzką Lukę. Fantastycznie tam się gra i zawsze chętnie tam wrócimy. Poznajemy coraz więcej takich miejsc. Fantastyczne przyjęcie, fantastyczne koncerty. I to naprawdę nie ma znaczenia czy gramy dla dwudziestu osób czy dla większej publiczności. Zawsze dajemy z siebie wszystko. My nie jesteśmy grupą nie wiadomo jaką i moje nazwisko wcale nie sprawia, że nagle przylecą, powiedzą "Boże! Paweł śpiewa!" i będzie 200 czy 500 osób, nie.

Czyli to, że jesteś popularny nie pomaga w żaden sposób?

Paweł: Nie, chyba nawet przeszkadza

Wojtek: No tak, bo ja jako fan muzyki rockowej, gdyby ktoś mi powiedział: "Słuchaj jest taki koncert zespołu, w którym gra znany aktor" to potraktowałbym to z dużą rezerwą.

Paweł: Dokładnie, my wychodzimy na scenę i robimy swoje, gramy dla tych, którzy przyszli i chcą posłuchać.

A czy nie jest trudno połączyć kariery aktora, muzyka i znajdować czas dla rodziny?

Paweł: Nie, nie jest trudno. Dla chcącego nic trudnego.

Czego słuchacie prywatnie?

Wojtek: Wielu kapel. Z młodości do teraz zostało nam słuchanie takich zespołów, jak Metallica, Nirvana...

Paweł: Guns N' Roses

Wojtek: The Doors, mnóstwo różnych.

Paweł: U2, i mnóstwo innych, tak jak mówi Wojtek.

Jakie macie najbliższe plany związane z zespołem?
** Paweł:** Najbliższe plany to płyta, która, można powiedzieć, w 90% jest już gotowa. Robimy ostatnie miksy. Teledysk mamy gotowy, TOP SECRET. Czekamy tylko, żeby go puścić w obieg, by ujrzał światło dzienne. To jest w tej chwili najważniejsze, żeby ruszyć z płytą „Back to Beginning”.

W takim razie życzę powodzenia.

Paweł: Ja też! Ja też! (śmiech).

Zobacz też:

Protest przeciwko ACTA

Nieruchomości bliżej ciebie

Photo Day 20.0 w Ostromecku

Plebiscyt Nadzieje Mojego Miasta
Dołącz do MMBydgoszcz.pli napisz artykuł! Poinformuj nas, co się dzieje w mieście. Pochwal się swoimi zdjęciami, komentuj wpisy i załóż własnego bloga!
» dodaj artykuł
» dodaj zdjęcia
» dodaj wydarzenie
» dodaj wpis do bloga
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto