Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po katastrofie przy Chłopickiego. Jak zapewnić bezpieczeństwo w opuszczonych miejscach?

Redakcja
Budynek po byłej szwalni stał pusty od lat. Wiele miesięcy temu zawaliła się jego portiernia, wczoraj runął strop.
Budynek po byłej szwalni stał pusty od lat. Wiele miesięcy temu zawaliła się jego portiernia, wczoraj runął strop. Lech Kamiński
- Z każdą naszą wizytą budynek wyglądał coraz gorzej - przyznaje nadzór budowlany. Ale dopiero po tragedii prawdopodobnie nakaże rozbiórkę. Podobne miejsca upodobali sobie bezdomni i dzieci.

Dach byłej szwalni przy ul. Chłopickiego w Toruniu runął wczoraj (27.05) tuż przed godz. 11. - Usłyszeliśmy ogromny huk - relacjonuje jeden ze świadków, pracownik pobliskiej firmy. - Myśleliśmy, że pociąg się wykoleił. Kiedy okazało się, że to strop się zarwał, zadzwoniliśmy po policję. Podejrzewaliśmy, że w budynku mógł ktoś być, bo często przychodzili tam złomiarze.Wygodne, bo niepilnowaneRzeczywiście - w opuszczonym budynku było dwóch bezdomnych. Jeden z nich zmarł, przygnieciony stropem. Drugiego udało się strażakom uwolnić spod gruzu - akcja ratunkowa trwała ponad godzinę, z Bydgoszczy ściągnięto ekipę ratownictwa wysokościowego. Ciężko rannego mężczyznę karetka zabrała do szpitala. Ranny miał połamane kończyny i obrażenia głowy.Na miejsce przyjechała też grupa poszukiwawczo-ratownicza z Gdańska. Strażacy i ich specjalnie przeszkolone psy sprawdzali, czy pod gruzowiskiem nie ma jeszcze innych osób.Spowolniono też ruch pociągów na trasie od pobliskiego Dworca Miasto do dworca Toruń Główny. Składy jechały z prędkością 10 km na godz., żeby zmniejszyć drgania mogące jeszcze bardziej uszkodzić na wpół zawalony budynek.- Ci dwaj bezdomni zajmowali się zbieraniem złomu - potwierdza pan Adam, który mieszka nieopodal pustostanu. - Widzieliśmy ich tutaj prawie codziennie, nawet czasem rozmawialiśmy, jak to sąsiedzi. Możliwe, że tu nocowali, bo widywałem ich też wieczorem. Miejsce było wygodne, bo niepilnowane, a złomu można było z tego budynku jeszcze sporo wyciągnąć. Podejrzewam, że to właśnie mogło być przyczyną wypadku - pewnie wyciągnęli jakiś pręt, który wspierał konstrukcję, naruszyli budynek i wszystko runęło.Zawaliła się znaczna część dachu dwupiętrowego budynku. Gruzy jednak zniszczyły także strop pierwszego piętra.Właściciel? Gdzieś za morzemBudynek od dawna był w bardzo złym stanie, co najmniej od 2005 roku nikt go nie doglądał. Dzierżawi go od miasta spółka Protekt International z siedzibą w Warszawie. Firma prowadziła tam szwalnię, w której zatrudnione było ok. 100 osób. Około pięciu lat temu spółka się wyprowadziła i od tamtej pory budynek popadał w ruinę. - Wynoszono stąd wszystko, co się dało - opowiada jeden z pracowników pobliskiej hurtowni. - Najpierw złodzieje wynieśli komputery, potem meble, na końcu nawet stolarkę okienną.Budynek w Toruniu jest jednym z wielu w regionie, które przez lata stoją puste i bez żadnej opieki. Nie jest też pierwszym, który się z tego powodu zawalił. W 2010 roku runęła część Włocławskiej „Celulozy", na szczęście nikt nie zginął. Kilka miesięcy później runął komin na terenie toruńskiego „Tormięsu" - ratownicy podejrzewali, że pod gruzami mogą być dzieci, które lubiły się bawić na niezabezpieczonym terenie.Jak więc zapewnić bezpieczeństwo w opuszczonych miejscach? - Nie mamy uprawnień do kontrolowania pustostanów czy zlecania ich rozbiórki - przyznaje Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy bydgoskich strażników miejskich. - To już obowiązki nadzoru budowlanego. Gdy strażnicy widzą, że stan budynku bezpośrednio zagraża czyjemuś życiu lub zdrowiu, mogą nakazać właścicielowi zabezpieczenie terenu. Ale takie zabezpieczenie nie gwarantuje, że budynek się nie zawali.Co na to nadzór? - Kontrolowaliśmy stan obiektu, z każdą naszą wizytą wyglądał coraz gorzej - przyznaje Włodzimierz Zawadzki z inspektoratu nadzoru budowlanego w Toruniu. - Za bezpieczeństwo odpowiada właściciel budynku, w tym przypadku wieczystym dzierżawcą jest spółka. Jej prezes przebywa w Anglii, jeden z członków zarządu - w Warszawie. Do obu wysyłaliśmy pisma, ale bezskutecznie.O tym, że szef spółki jest nieuchwytny, mówi też pani Ola, była pracownica szwalni. - Przedsiębiorstwo padło pięć lat temu, ale od tamtego czasu prawie nikt z pracowników nie dostał zaległych wypłat. Było już kilka spraw w sądzie, ale komornik nie może wyegzekwować naszych pieniędzy.Sprawą zajęła się prokuratura. - Będziemy prowadzić postępowanie pod kątem spowodowania zagrożenia katastrofą budowlaną - mówi prokurator Marcin Mazur.Nadzór budowlany prawdopodobnie w ciągu najbliższych dni nakaże całkowitą rozbiórkę toruńskiego pustostanu. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po katastrofie przy Chłopickiego. Jak zapewnić bezpieczeństwo w opuszczonych miejscach? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na torun.naszemiasto.pl Nasze Miasto