Iwona Góralczyk

Sięgnęły do kasy szpitala. Są w areszcie

Jedna z dwóch zatrzymanych kobiet, które w Żninie miały wyprowadzić na swoje prywatne rachunki publiczne pieniądze - ponad 200 tysięcy złotych. Fot. KPP Żnin Jedna z dwóch zatrzymanych kobiet, które w Żninie miały wyprowadzić na swoje prywatne rachunki publiczne pieniądze - ponad 200 tysięcy złotych.
Iwona Góralczyk

Nie milkną komentarze po wykryciu nadużyć finansowych, jakich miały dopuścić się dwie byłe już pracownice księgowości szpitala w Żninie.

Na razie podejrzewa się je o przywłaszczenie 221 tys. złotych, ale kwota może się zwiększyć.

Starosta o świństwie

- To przerażająca perfidia. Wyjątkowe świństwo, żeby takie numery odstawiać - komentuje starosta żniński Zbigniew Jaszczuk.

Kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat grozi dwóm mieszkankom gminy Żnin za doprowadzenie instytucji, w której były zatrudnione, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Kobiety zostały już zatrzymane. - Na wniosek prokuratora Sąd Rejonowy w Żninie zadecydował o ich tymczasowym aresztowaniu na okres dwóch miesięcy - informuje Wioleta Burzych, rzecznik prasowy KPP w Żninie.

- Dyrektor szpitala skontaktował się ze mną 9 czerwca po południu, zaraz po tym, gdy dotarła do niego wiedza o nieprawidłowościach na terenie lecznicy - relacjonuje starosta Zbigniew Jaszczuk. - Wówczas osobiście mu poleciłem, aby jak najszybciej powiadomił o tej sprawie prokuraturę. Poleciłem też zabezpieczyć pomieszczenia z dokumentami, systemy informatyczne, aby ktoś nie miał do nich dostępu. 12 czerwca przygotowano zawiadomienie do prokuratury. Dyrektor był przesłuchany na okoliczność zgłoszenia sprawy. 16 czerwca prokurator poinformował mnie o nieprawidłowościach w związku z regulowaniem należności od 4 stycznia 2016 roku do 3 czerwca 2017 roku na szkodę szpitala w kwocie nie mniejszej niż 221 tysięcy złotych. Ustalono, że były to nieprawidłowości co do adresata przelewów bankowych - dodał starosta żniński.

- Dyrektor jeździł po firmach, szukał sponsorów, starał się pozyskiwać dofinansowania do remontów, do zakupu urządzeń, bo wiadomo było, że szpital potrzebuje tego wszystkiego, a tymczasem takie osoby po prostu z boku okradały tę instytucję - denerwuje się Zbigniew Jaszczuk.

Będzie audyt

W miniony wtorek zgromadzenie wspólników podjęło uchwałę zobowiązującą radę nadzorczą Pałuckiego Centrum Zdrowia sp. z o.o. do przeprowadzenia audytu za okres od stycznia do grudnia 2016 roku oraz za okres od stycznia do 14 czerwca 2017 roku.

- To ma być jeden audyt dzielony wymienionymi okresami. Chcielibyśmy, aby został wykonany w przeciągu miesiąca. Najlepiej znaleźć taką osobę, która byłaby i biegłym rewidentem, i biegłym sądowym z dziedziny informatyki. Ten biegły będzie musiał ustalić, jak można było takie przestępstwo popełnić. Bo naszym zdaniem, coś się działo w systemie informatycznym. Innej możliwości nie ma.

- Pozostaje dla nas zagadką, jak ten mechanizm okradania szpitala funkcjonował. Aby to zbadać, konieczne jest właśnie powołanie biegłego sądowego. Dyrektor bowiem sam opowiadał, że widział na monitorze wychodzące ze szpitala przelewy bankowe. To „wychodziło” na konto dostawcy, a trafiało już nie do niego, tylko na prywatne konta - komentuje starosta Jaszczuk.

Krótko mówiąc: - Wychodził dobry przelew ze szpitala, a wchodził na niewłaściwe konta. Jednocześnie nie było takich przypadków, że ktoś, jakiś dostawca, kontrahent, dopominał się o zapłatę - przekazał zarządowi powiatu dyrektor szpitala Roman Pawłowski.

- Najciekawsze jest to, że przez 13 lat, od kiedy funkcjonuje spółka PCZ, zawsze był dodatni wynik finansowy. Za rok 2016 mieliśmy 115 tys. zł czystego zysku. Co roku wykonywano audyt. I nie był to ten sam audytor. Co dwa lata był zmieniany. Za 2016 rok analizę przeprowadzała zupełnie nowa, inna kancelaria. I też nic nie znalazła.

Pójdzie w miliony?

Czy kwota, na jaką już stratny jest szpital, może się zwiększyć?

- Ja się posługuję tym, co dostałem z prokuratury. A mowa o 221 tysiącach złotych. Ale kwota może być większa. Śledztwo trwa. Natomiast do mnie różne słuchy dochodzą, nawet o milionach. Są to jednak informacje niepotwierdzone - komentuje starosta żniński.

Iwona Góralczyk

Staram się być wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego dla mieszkańców powiatu żnińskiego, by później relacjonować te wydarzenia na łamach "Gazety Pomorskiej", na portalach pomorska.pl, znin.naszemiasto.pl oraz w mediach społecznościowych.
Od 1998 roku mieszkam w Żninie, który po Brodnicy stał się moim drugim domem. Fascynują mnie ludzie Pałuk - twórczy, pełni pasji, pomysłów i chęci działania, a także bogata historia tego regionu. Bliska sercu jest mi sztuka ludowa, pałuckie rękodzieło, a co za tym idzie  kultowa "Jesień na Pałukach".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.