Zobacz wideo: W Bydgoszczy trwają zdjęcia do filmu "Magiczny kwiat paproci"
Na pierwszej rozprawie w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy w procesie o usiłowanie zabójstwa, w której oskarżonych jest dwóch mężczyzn, konieczna była obecność tłumacza. Jeden z podsądnych, Aleksander H., pochodzi z Ukrainy, drugi, pochodzący z Rumunii Caraman F. dobrze mówi po polsku.
Do wydarzeń, które doprowadziły oskarżonych przed sąd, doszło 3 października 2020 roku około godz. 5 nad ranem. W wieczór poprzedzający zdarzenie u Caramana F., w mieszkaniu przy ulicy Grunwaldzkiej, świętowano urodziny jego partnerki. Wśród gości był między innymi Aleksander H. z żoną. Bawiło się kilkoro dzieci.
Prokuratura zarzuca, że oskarżeni w pewnym momencie wyszli z mieszkania razem z jednym ze znajomych obecnych na przyjęciu. Mowa o Aleksandrze P., który w tej sprawie ma status poszkodowanego. Wszyscy trzej wsiedli do volkswagena golfa F. i pojechali w kierunku ulicy Nadrzecznej. Śledczy zarzucają Aleksandrowi H., że kilkukrotnie ugodził nożem swojego imiennika. Ranny doznał poważnych, zagrażających życiu obrażeń - złamań żeber, perforacji przedniej ściany żołądka, śledziony, opłucnej.
Rozbieżne wersje, wymuszone zeznania?
H., któremu zarzuca się usiłowanie zabójstwa, grozi kara jak za zabójstwo, czyli nawet 25 lat więzienia. F. jest oskarżony o pomocnictwo.
Z zeznań Caramana F. wynika, że P. nie był zaproszony na przyjęcie, ale mimo to przyszedł. Między nim a Aleksandrem H. miało dojść do wymiany zdań, ale "nikt nie krzyczał". Jak twierdzi, przybysz miał proponować H. udział w interesie narkotykowym. Następnie wszyscy trzej mieli opuścić mieszkanie i pojechać (za kierownicą vw siedział Caraman F.) na ulicę Nadrzeczną. Po dziesięciu minutach H. wrócił, ale sam. Miał powiedzieć, że "Jest mu lżej, a Aleksander wróci pieszo".
Z kolei z relacji Aleksandra H. gość miał przyjść, bo chciał pożyczyć pieniądze.
- Powiedziałem mu, że to nie bank kredytowy - mówił w sądzie Aleksander H.
Intruz wszedł jednak, by skorzystać z toalety. Został - jak to wynika z zeznań H. - nakryty na "wąchaniu narkotyków". - Nie znoszę narkotyków - mówił oskarżony. - Uderzyłem go w twarz, podałem chusteczkę higieniczną. - Powiedziałem, że musi zachowywać się jak człowiek, że tu są goście, dzieci.
Mężczyzna wyszedł z przyjęcia, ale według H. wrócił tej samej nocy, kiedy już większość gości się rozeszła. Miał zachowywać się dziwnie. - Mówił, że musi koniecznie pojechać w jedno miejsce - zeznał H.
Ostatecznie - według H. - zgodzono się zawieźć P. na miejsce "spotkania", by był "bezpieczny".
- Gdy dojechaliśmy, wyszedłem z auta i usłyszałem w ciemności głos jakieś osoby. Nie znam polskiego, ale Aleksander powiedział mi, że ten ktoś jest zły, że przyjechaliśmy z nim. Myślał, że to policja. Mieliśmy odjechać - wyjaśniał.
Następnego dnia Aleksander H. i Caraman F. zostali wezwani na policję. H. zarzuca, że na komisariacie był traktowany brutalnie przez funkcjonariuszy i że próbowano wymusić na nim przyznanie się do usiłowania zabójstwa, "albo Caramana, jego partnerkę i mnie posadzą. A dzieci pójdą do domu dziecka". - Bardzo cenię moich przyjaciół, dlatego wszystko wziąłem na siebie - wyznał H.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?