Remont za furtką

     Sprawa jest jasna, gdy mieszkamy w budynkach spółdzielczych, lokale komunalne mogą mieć już pewien prawny kontekst. - Wśród administrowanych przez miasto budynkach mieszkalnych część jest własnością miasta, część została przejęta przez wspólnoty. Mamy też tak zwane OSM-my, od starej nazwy: ochrona substancji mieszkaniowej. Stanowią one własność prywatną, zwykle jednak właściciele są trudni do ustalenia - wyjaśnia Zdzisław Hejna, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Urzędzie Miasta.
     We Włocławku
     jest obecnie 56 takich nieruchomości. Mieszka w nich 570 rodzin. W niektórych przypadkach znane są nazwiska ostatnich właścicieli sprzed wielu lat, kiedy indziej wiadomo, że prawo do nieruchomości mają liczni spadkobiercy, rozsiani po całym świecie. Z pewnością nigdy nie uda zebrać się ich wszystkich we Włocławku. Czy miasto nie może po prostu przejąć takich domów? - Niestety nie! - mówi Bogdan Woźnica, naczelnik Wydziału Geodezji. - Nawet wtedy, gdy właściciele czy ich spadkobiercy nie interesują się domem, nie mamy prawa przejąć ich dóbr. Jest jednak pewna furtka - możliwość przejęcia nieruchomości przez tak zwane zasiedzenie, co jest możliwe nie wcześniej niż po 20 latach użytkowania. To jednak żmudny i skomplikowany proces, który trzeba przeprowadzać przed sądem.
     _Sytuacja lokatorów
     OSM-owskich mieszkań nie jest łatwa. Miasto nie chce dawać pieniędzy na remonty. - Nie mamy prawa pieniędzmi z miejskiej kasy pokrywać kosztów remontów prywatnych budynków _- mówi naczelnik Z. Hejna, dodając, ze czyni się to jedynie w sytuacjach wyjątkowych, zagrażających zdrowiu lub życiu mieszkańców. A właściciele nie zawsze są znani.
     Uregulowanie takich spraw wymaga, niestety, decyzji parlamentu, nie można tego załatwić poprzez uchwałę, podjętą przez Radę Miasta. Zanim jednak takie właśnie kwestie nie zostaną wyjaśnione, trudno liczyć na sprawny przebieg planowanej we Włocławku modernizacji śródmieścia.