Dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 1 w Białymstoku nie widzi w tym nic złego. Zapłacić za obiady trzeba było do 10 kwietnia. W miniony piątek szkolna intendentka wyselekcjonowała uczniów, którzy nie mogą zjeść posiłku.
Zrobiła to publicznie - w stołówce, podczas przerwy obiadowej. Dzieci stały w kolejce do okienka, intendentka siedziała na krzesełku obok z listą. Kolejno pytała o nazwisko i sprawdzała, kto nie ma opłaconych obiadów. Gdy wyłapała takiego ucznia, odsyłała go po zupę.
- Skandaliczne jest takie stygmatyzowanie dzieci wobec rówieśników - napisała do nas oburzona matka jednego z uczniów jedynki.
- Nikt żadnemu dziecku krzywdy nie zrobił, żadne nie płakało - argumentuje Mariola Sakowicz, dyrektorka podstawówki. I dodaje: - Tak naprawdę to dziecko w ogóle nie powinno wchodzić do stołówki w sytuacji, gdy ma nieopłacone obiady. I to matka powinna go tego nauczyć.
Dyrektorka nie ma sobie nic do zarzucenia. - Musimy uczyć dzieci uczciwości. Nie możemy żywić tych, którzy nie płacą. Uważam, że dobrze się dzieje, że w ogóle dajemy zupę tym uczniom, których rodzice jeszcze nie opłacili obiadów - mówi.
Dyrektorzy innych białostockich szkół nie mogą uwierzyć w to co się stało.
- To było niewłaściwe, takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca. Czasy są niełatwe i po prostu trzeba podać w jakiś sposób rękę i rodzicom, a przede wszystkim dziecku - nie ma wątpliwości Anna Dec, dyrektorka Zespołu Szkół nr 2.
Przypomina, że w jej placówce też są rodzice, którzy płacą po terminie. Zgodnie z regulaminem wtedy naliczane są odsetki za zwłokę, ale nikt nie odmawia posiłku.
Nikt nie wyrzuca uczniów ze stołówki w podstawówce nr 5 - nawet jeśli jest parodniowe spóźnienie w opłaceniu posiłków. Dopiero potem szkoła kontaktuje się z rodzicem i z nim rozmawia.
- Na pewno przy dzieciach nie zwraca się uwagi, że rodzice nie zapłacili - mówi Bogdan Wróbel, dyrektor piątki. - U nas nie odbywa się to w ten sposób. Nauczyciele są uczuleni, że o tym nie mówi się przy wszystkich. Dzieci są tu Bogu ducha winne.
Specjaliści nie mają wątpliwości, że stała się rzecz karygodna. Takie postępowanie piętnuje ucznia w społeczności szkolnej.
- To jest dla dziecka ośmieszenie i upokorzenie - podkreśla Anna Samborska, pedagog w Szkole Podstawowej nr 44 w Białymstoku. - I może mieć dla niego negatywne skutki, z odrzuceniem przez rówieśników włącznie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?