Smutny finał szkolnych wagarów

14-letnia Kinga S., niemal cudem uratowana przez młodego mężczyznę, wciąż jest w szoku. Jej dwaj koledzy z klasy utonęli. W skępskich szkołach odwołano wczoraj wszystkie prezentacje artystyczne, przygotowane na ten dzień.

Minutą ciszy uczniowie ze Skępego uczcili wczoraj pamięć swych kolegów Arkadiusza K. i Wiesława K., którzy w ostatnim dniu roku szkolnego utonęli w jeziorze Łąkie. W szkołach odbyły się apele i rozdanie świadectw, zrezygnowano natomiast z wszelkich występów i artystycznych prezentacji, przygotowanych na zakończenie kolejnego roku nauki. - Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem tej tragedii - mówił wczoraj Józef Sobociński, sekretarz Urzędu Miasta i Gminy w Skępem, przypominając, że jezioro, nad które wybrali się gimnazjaliści, jest wyjątkowo niebezpiecznym, tzw. rynnowym akwenem, z gwałtownymi uskokami dna. 16-latek, który utonął w tym jeziorze przed rokiem, był pod opieką osób dorosłych, a jednak nie udało się go uratować.

Pod opieką psychologa znajduje się wciąż 14-letnia Kinga S., która w piątkowe przedpołudnie kąpała się w jeziorze razem z nieżyjącymi już kolegami i razem z nimi zaczęła tonąć. Krzyki gimnazjalistów usłyszał 20-letni Jacek Strzelecki, wypoczywający na plaży. Natychmiast rzucił się na ratunek. Udało mu się wyciągnąć z wody Kingę. Gdy dziewczynka była już bezpieczna, młody mężczyzna wrócił po jej kolegów. Przez jakiś czas widział nad powierzchnią głowę jednego z chłopców, ale po dotarciu na miejsce już nie mógł ich odnaleźć.

Strażacy i płetwonurkowie wydobyli ciała chłopców już w dwie godziny po tragedii. Znajdowały się około 20 metrów od brzegu, ale na znacznej głębokości: 2,5 m i 3,7 metra, co potwierdza, jak bardzo niebezpieczne jest to jezioro

- Nie znamy jeszcze dokładnego przebiegu zdarzeń, poprzedzających tę tragedię - mówi Anna Kozłowska, rzeczniczka lipnowskiej policji. Na przesłuchanie grupy gimnazjalistów, którzy zamiast do szkoły, poszli nad jezioro, jest jeszcze czas.