Kryzys, długi i bezrobocie doprowadzają niektórych Polaków do ostateczności. W internecie kwitnie handel żywym towarem. Chcesz kupić nerkę? Żaden problem! A może dwa płaty wątroby? Nie ma sprawy!
Oryginalna oferta pojawiła się na portalu aukcyjnym. Nerka jest do wzięcia za 40 tysięcy złotych. Na tyle samo oferent wycenił swój szpik. Sprzedający twierdził, że to poważna oferta, żadna ściema. Tłumaczył, że jest utopiony w kredytach i innych długach. Tylko w ten sposób widzi szansę na pozyskanie szybkiej gotówki. Niewiele osób zdążyło zapoznać się z propozycją sprzedaży, bo pracownik portalu usunął ofertę. Niezbity z tropu inowrocławianin wstawił tę samą ofertę kilka dni potem. I sytuacja ze zdjęciem jego ogłoszenia ze strony się powtórzyła.
Podobnych ogłoszeń w sieci jest masa. "Pilnie sprzedam nerkę dla ratowania rodziny i własnej godności. Jestem zdrowym 22-letnim mężczyzną. Nie piję, nie palę, zdrowo się odżywiam. Cena do uzgodnienia. Tel…"
Przeczytaj koniecznie: Tak się wiąże nitki życia... O Aleksandrze Woderskiej koordynatorze transplantacyjnym.
Albo: "Zdrowy 27-latek w tragicznej sytuacji materialnej sprzeda nerkę, grupa krwi 0 RH plus". I dalej opisuje siebie jak towar: stan techniczny - bardzo dobry, choroby - żadne, infekcje - żadne. I jeszcze dopisek: "wyżej wymieniona nerka jest wyłącznie moją własnością, wolną od praw i roszczeń osób trzecich". Nerka "pójdzie" za 45 tysięcy.
"Sprzedawca" próbuje wyjaśnić, co pchnęło go do desperackiej transakcji: wziął kredyt na mieszkanie, przeprowadził się tam z małżonką zaraz po ślubie. W międzyczasie stracił pracę, żona jest w zaawansowanej ciąży. Bank upomina się o mieszkanie, już dwa razy chciał wypowiedzieć umowę, bo małżonkowie nie płacą. Nie mają na wózek i wyprawkę dla dziecka, które za kilka tygodni przyjdzie na świat, a na mieszkanie by mieli?
Ceny narządów wahają się od 10 tysięcy złotych do nawet ponad 50 tysięcy. Za tyle można kupić nerkę. Za szpik - około 30 tysięcy, za wątrobę - kilkanaście.
To zazwyczaj młodzi, zdesperowani biedą ludzie posuwają się do ostateczności. Pewnie wiedzą, że dając takie ogłoszenie, wchodzą w konflikt z prawem.
Przeczytaj też: Szpital też doniósł.
Grozi im też niebezpieczeństwo. Te anonse mogą przeczytać osoby trudniące się "zawodowym" handlem organami do przeszczepów. W ten sposób nieświadomi ogłoszeniodawcy mogą stać się ofiarami półświatka. Dostęp do sprzedających mają przecież łatwy - jeden telefon i już mogą pukać do drzwi.
Lekarze ochładzają jednak zapał sprzedających, mówiąc, że szansa, by ktoś kupił nerkę czy jakikolwiek inny organ przez internet jest bliska zeru. Narządy dawcy wziętego praktycznie z ulicy zazwyczaj "nie pasują" do narządów biorcy.
W Ustawie o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów czytamy: "Kto rozpowszechnia ogłoszenia o odpłatnym zbyciu, nabyciu lub o pośredniczeniu w odpłatnym zbyciu lub nabyciu komórki, tkanki lub narządu w celu ich przeszczepienia, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do roku".
Czytaj e-wydanie »