Strajk na łączach

     Telekomunikacja Polska SA zamiar zwolnień grupowych zapowiedziała pod koniec ubiegłego roku. Są one wynikiem restrukturyzacji, którą przeprowadza spółka.
     Wszystkie związki zawodowe pracowników TP SA zapowiedziały walkę w obronie miejsc pracy. Do tego obliguje m.in. referendum wśród pracowników, które ogłoszono w połowie lutego, a które zakończyło się w środę. W głosowaniu wzięło udział ponad 90 proc. załogi, więc jego wyniki nie podlegają dyskusji. Zgodnie z oficjalnymi komunikatami, ponad 90 proc. pracowników Telekomunikacji Polskiej SA uczestniczących w referendum opowiedziało się za przeprowadzeniem strajku w celu powstrzymania redukcji zatrudnienia i płac.
     W ubiegłym tygodniu TP SA rozpoczęła procedurę zwolnień grupowych, które mają objąć około 3,5 tys. pracowników w całym kraju. W województwie kujawsko-pomorskim, gdzie zatrudnionych jest 600 osób, pracę ma stracić setka z nich. Zgodnie z zapowiedziami rozpoczęto negocjacje ze związkami zawodowymi, podczas których mają być uzgadniane m.in. warunki zwolnień oraz wysokość odpraw dla zwalnianych pracowników spółki.
     - Dziś rozpoczynamy rozmowy z przedstawicielami władz TP SA. Od ich przebiegu i efektów zależało będzie nasze dalsze postępowanie. Natomiast na wtorek zaplanowane jest spotkanie przedstawicieli związków zawodowych, podczas którego podejmiemy decyzję o formie strajku. Chcemy, by jego skutki były jak najmniej uciążliwe dla abonentów TP SA - powiedział Czesław Pastusiak, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w Bydgoszczy.
     Jednak - według Ryszarda Lipki, przewodniczącego Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Telekomunikacji w Toruniu - może dojść nawet do blokady telefonów. Abonenci będą wówczas mogli wybierać tylko numery alarmowe.