Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażak BOHATER! Uratował dziecko przez telefon [WIDEO WYWIAD, DRAMATYCZNE NAGRANIE, FOTO, KULISY]

Urszula Bisz [email protected]
– Dumny z siebie?... No jestem trochę. Ale nie czuję się bohaterem – mówi starszy ogniomistrz Krzysztof Zahorowski. Jak dodaje, najważniejsze było, by uspokoić rodziców swoim opanowaniem, swoją dobrą radą.
– Dumny z siebie?... No jestem trochę. Ale nie czuję się bohaterem – mówi starszy ogniomistrz Krzysztof Zahorowski. Jak dodaje, najważniejsze było, by uspokoić rodziców swoim opanowaniem, swoją dobrą radą.
Michałek! On nie oddycha! Ratunku! - usłyszał w telefonie przerażony głos kobiety starszy ogniomistrz Krzysztof Zahorowski, dyżurny Miejskiego Stanowiska Kierowania w Białymstoku.

Strażak bohater - Krzysztof Zahorowski

Dzwoniła matka 4-letniego chłopczyka. Chciała zadzwonić po pogotowie. Ze stresu wybrała numer straży pożarnej. Strażak wezwał karetkę i do czasu jej przyjazdu (prawie 20 minut) instruował kobietę, co robić. Uspokajał ją. Pomógł przywrócić Michałkowi oddech.

Trzeba było uspokoić matkę, by ratować dziecko

Był piątkowy wieczór, gdy Zahorowski odebrał telefon, który zapamięta na pewno na całe życie. - Tam był jeden wielki krzyk. Nie mogłem zrozumieć, co ta kobieta mówi - opowiada strażak. - Parę razy próbowałem wymusić informację, gdzie to się dzieje, co się dzieje. Po którymś razie zrozumiałem, że coś z dzieckiem. Matka mówiła, że umiera, nie oddycha. Próbowałem dowiedzieć się o adres. Nie wiem, ile razy powtarzałem to pytanie.

W końcu się udało. Gdy ustalił, że dzieje się to w Barszczewie, jego dowódca, z którym pełnił służbę, wzywał pogotowie. W oczekiwaniu na karetkę Zahorowski uspokajał kobietę. Mówił, co ma robić. Udało mu się dowiedzieć, że dziecko od kilku dni chorowało. Miało wymioty i biegunkę. Tego samego dnia było u lekarza, ale pani doktor stwierdziła, że nie trzeba kłaść je do szpitala. Wieczorem w domu położyło się spać i przestało oddychać. Rodzice spanikowali.

Na karetkę czekał razem z rodzicami

- Mówiłem im, żeby udrożnili drogi oddechowe, unieśli brodę, sprawdzili oddech - opowiada strażak. - Gdy mówili, że nie oddycha, prosiłem, żeby wykonali dwa wdechy i uciskali klatkę piersiową dziecka. Udało się. Kobieta rozmawiała ze mną coraz spokojniej. Słyszałem, jak druga osoba gdzieś w tle wykonuje resuscytację, czyli oddechy i uciska klatkę piersiową. Po kilku cyklach oddech - ucisk spytałem, czy oddycha, kobieta spytała się męża. Uzyskała potwierdzenie.

Przerwali resuscytację, pilnowali oddechu. W tym czasie pogotowie już jechało. Przez cały czas oczekiwania starszy ogniomistrz rozmawiał z kobietą. Tłumaczył, jak ułożyć synka. Wyjaśnił, że trzeba do niego mówić, by nie zasnął. Rozmowa trwała aż do przyjazdu ekipy pogotowia.

Michałek trafił do Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Jest tam do dziś. W jego rodzinnym domu dowiedzieliśmy się, że stan chłopczyka jest już lepszy i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Nie wiadomo jednak, co było przyczyną ataku. To wykażą badania.

Trzeba przyznać, że 4-latek i jego rodzina mieli szczęście, iż trafili na Krzysztofa Zahorowskiego. Ten jest jednocześnie strażakiem i ratownikiem medycznym. W ratownictwie pracuje od 1996 roku. Jak mówi, to dla niego chleb powszedni. Nie miał jednak dotąd okazji, by ratować komuś życie przez telefon.

Straż pożarna Białystok. Słucham.
- O Jezu! Michał! Przyślijcie pogotowie! Dziecko umiera.

Halo. Proszę pani. Pani się dodzwoniła do straży pożarnej.
- O Jezu! Szybciej przysyłajcie pogotowie!

Proszę pani. Halo. Nie wiem, gdzie. Pani mi powie spokojnie, bo nic nie rozumiem.
- Moje dziecko czteroletnie umiera.

Gdzie wysłać pogotowie?
(Kobieta podaje adres)

Zrozumiałem. Wysyłam. 4 lata ma dziecko, tak? Oddycha?
- Nie. Przysyłajcie szybko!

Proszę udrożnić drogi oddechowe. Odchylić głowę do tyłu i wykonać oddechy.
(Kobieta przekazuje polecenia mężowi)
- O Jezu! Szybciej przysyłajcie!

Spokojnie. Proszę wykonywać oddechy i uciskać klatkę piersiową.
- Ile razy uciskać?

30 razy, 2 wdechy.
(Słychać, że rodzina wykonuje polecenia)

Spokojnie. Pani mi mówi, co się dzieje. Miał wypadek?
- O Jezu.

Proszę pani. Czy to dziecko przestało oddychać?
- Nie. Biegunkę miało i miało wymioty. Szybko, błagam szybko!
Spokojnie. Pogotowie powiadomione. Już jedzie.
- Szybko wysyłajcie. Szybko.
Spokojnie. Proszę uciskać klatkę piersiową i oddychać.
(Znów przekazuje polecenie. Słychać akcję ratunkową.)
- Czekaj. Oddycha już chyba. Oddychasz Michałek?
Bez paniki. Bez krzyku, bo nie wiem, co się dzieje.
- Ja też nie wiem. Dziecko położyło się spać. Zaczęło nagle tracić przytomność. Zaczęły się robić sine usta.
Oddycha czy nie?
- Oddycha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna