Takie zmartwienie miał pół wieku temu szef bydgoskiej Milicji Obywatelskiej.
Przez cały PRL władza walczyła. O plony, pokój, demokrację, ale także z kułakami, rewizjonistami, bumelantami. No i przede wszystkim z alkoholizmem. I wcale nie był to bój ostatni. Wręcz przeciwnie. Im głośniej z trybun różnych plenów i komitetów ogłaszano antyalkoholowe krucjaty tym więcej pijaków przybywało.
Dlatego władza wytaczała najcięższą artylerię - administracyjne zakazy. Choć ideową podstawą ustroju był materializm, to w praktyce nie brak było magicznego myślenia. Towarzysze najwyraźniej wierzyli, że jak się czegoś zabroni, to tego nie ma.
W ten sposób myśleli o alkoholizmie i... "Solidarności" (po 13 grudnia 1981 roku). I w obu przypadkach się pomylili.
Wino idzie w górę
Towarzysz Srokowski, który w 1958 roku był zastępcą komendanta miejskiego MO w Bydgoszczy dogłębnie zbadał tajemnicze zjawisko zwiększania się liczby pijaków na ulicach, mimo urzędowego zakazu sprzedaży wódki w dniach wypłat. Wnioski były wstrząsające. - Badani twierdzą, że upijają się winem. Czy w związku z tym nie można wycofać wina ze sprzedaży, na okres wypłat, podobnie jak to z wódką zrobiono? - zaproponował w związku z tym Srokowski.
Wina w końcu ze sklepów nie wycofano. Za to wzrosła jego cena o złotówką na litrze. Wódka zdrożała o cztery złote. - Wprawdzie wielu mówi, że podwyżka cen nie uderzy w pijaka, uzbierane jednak w ten sposób pieniądze posłużą na cele społeczne, a więc z korzyścią również dla lubiącego zaglądać do kieliszka czterozłotowego podatnika - uznał szef bydgoskich milicjantów.
Kolejka przed 13.00
Ćwierć wieku później gen. Jaruzelski i jego przyboczni wymyślili inni sposób walki z alkoholizmem. Napoje wyskokowe w sklepach i restauracjach można było sprzedawać i podawać dopiero po 13.00. Chodziło o to, by ludzie nie pili w pracy. Skutek był taki, że w 1984 roku, podczas doraźnej kontroli w Toruniu pod sklepem monopolowym przy ul. Matejki, za pięć trzynasta, zaparkowane były: "dźwig budowlany, żuk z "Elany" i karetka pogotowia". Ich kierowcy przyjechali oczywiście po wódkę.
Jak pan rozpijał chłopa
Choć pijaków w PRL-u przybywało, to jednak już od szkoły wbijano obywatelom do głowy, że alkoholizm szerzył się przed wojną. "W Polsce sanacyjnej burżuazja i obszarnicy świadomie starali się rozpijać robotników i chłopów, by w ten sposób odciągnąć ich od aktywnej walki o poprawę swojego losu" - czytamy w podręczniku historii z 1950 roku.
Osiem litrów spirytusu na głowę
Jak było w rzeczywistości? Jak obliczył dr Krzysztof Kosiński z Instytutu Pamięci Narodowej w 1938 roku statystyczny mieszkaniec II Rzeczpospolitej wypijał 1,5 litra alkoholu (w przeliczeniu na czysty spirytus) rocznie. W 1948 roku wskaźnik ten wzrósł do 2,2 litra, osiem lat później wynosił już 3,2 l. W 1965 roku na głowę Polaka (od niemowlaka do starca) przypadało 4,1 l spirytusu rocznie, w 1970 roku już 5,1 litra. Pod koniec okresu Polski Ludowej osiągnąć poziom 8,6 litra.
Dlaczego tak się działo? Bo przez cały okres PRL-u wpływy ze sprzedaży alkoholu (monopol na wódkę miało państwo) stanowiły od 9 (1960 rok) do 14 procent wpływów do budżetu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tak żyje Ogórek po wylocie z TVP. Desant na stoisko porcelany i torby od projektantów
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas
- Rozanielona Kinga Duda wije sobie nowe gniazdko w Warszawie! ZDJĘCIA TYLKO U NAS