Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szlaban na wódkę 25 kwietnia 1958

WALDEMAR PANKOWSKI
Za czasów rządów Władysława Gomułki (na zdjęciu) przeciętny Polak wypijał rocznie 4,1 litra spirytusu
Za czasów rządów Władysława Gomułki (na zdjęciu) przeciętny Polak wypijał rocznie 4,1 litra spirytusu (Fot. archiwum)
- Dziwna rzecz. 1, 10, 15 i 30, czyli w dniach wypłat, wódki się w Bydgoszczy nie sprzedaje, a pijanych na ulicach jest trzy razy więcej niż zwykle.

Takie zmartwienie miał pół wieku temu szef bydgoskiej Milicji Obywatelskiej.

Przez cały PRL władza walczyła. O plony, pokój, demokrację, ale także z kułakami, rewizjonistami, bumelantami. No i przede wszystkim z alkoholizmem. I wcale nie był to bój ostatni. Wręcz przeciwnie. Im głośniej z trybun różnych plenów i komitetów ogłaszano antyalkoholowe krucjaty tym więcej pijaków przybywało.

Dlatego władza wytaczała najcięższą artylerię - administracyjne zakazy. Choć ideową podstawą ustroju był materializm, to w praktyce nie brak było magicznego myślenia. Towarzysze najwyraźniej wierzyli, że jak się czegoś zabroni, to tego nie ma.

W ten sposób myśleli o alkoholizmie i... "Solidarności" (po 13 grudnia 1981 roku). I w obu przypadkach się pomylili.

Wino idzie w górę
Towarzysz Srokowski, który w 1958 roku był zastępcą komendanta miejskiego MO w Bydgoszczy dogłębnie zbadał tajemnicze zjawisko zwiększania się liczby pijaków na ulicach, mimo urzędowego zakazu sprzedaży wódki w dniach wypłat. Wnioski były wstrząsające. - Badani twierdzą, że upijają się winem. Czy w związku z tym nie można wycofać wina ze sprzedaży, na okres wypłat, podobnie jak to z wódką zrobiono? - zaproponował w związku z tym Srokowski.

Wina w końcu ze sklepów nie wycofano. Za to wzrosła jego cena o złotówką na litrze. Wódka zdrożała o cztery złote. - Wprawdzie wielu mówi, że podwyżka cen nie uderzy w pijaka, uzbierane jednak w ten sposób pieniądze posłużą na cele społeczne, a więc z korzyścią również dla lubiącego zaglądać do kieliszka czterozłotowego podatnika - uznał szef bydgoskich milicjantów.

Kolejka przed 13.00
Ćwierć wieku później gen. Jaruzelski i jego przyboczni wymyślili inni sposób walki z alkoholizmem. Napoje wyskokowe w sklepach i restauracjach można było sprzedawać i podawać dopiero po 13.00. Chodziło o to, by ludzie nie pili w pracy. Skutek był taki, że w 1984 roku, podczas doraźnej kontroli w Toruniu pod sklepem monopolowym przy ul. Matejki, za pięć trzynasta, zaparkowane były: "dźwig budowlany, żuk z "Elany" i karetka pogotowia". Ich kierowcy przyjechali oczywiście po wódkę.

Jak pan rozpijał chłopa
Choć pijaków w PRL-u przybywało, to jednak już od szkoły wbijano obywatelom do głowy, że alkoholizm szerzył się przed wojną. "W Polsce sanacyjnej burżuazja i obszarnicy świadomie starali się rozpijać robotników i chłopów, by w ten sposób odciągnąć ich od aktywnej walki o poprawę swojego losu" - czytamy w podręczniku historii z 1950 roku.

Osiem litrów spirytusu na głowę
Jak było w rzeczywistości? Jak obliczył dr Krzysztof Kosiński z Instytutu Pamięci Narodowej w 1938 roku statystyczny mieszkaniec II Rzeczpospolitej wypijał 1,5 litra alkoholu (w przeliczeniu na czysty spirytus) rocznie. W 1948 roku wskaźnik ten wzrósł do 2,2 litra, osiem lat później wynosił już 3,2 l. W 1965 roku na głowę Polaka (od niemowlaka do starca) przypadało 4,1 l spirytusu rocznie, w 1970 roku już 5,1 litra. Pod koniec okresu Polski Ludowej osiągnąć poziom 8,6 litra.

Dlaczego tak się działo? Bo przez cały okres PRL-u wpływy ze sprzedaży alkoholu (monopol na wódkę miało państwo) stanowiły od 9 (1960 rok) do 14 procent wpływów do budżetu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska