Szpital jak marzenie

     Za przyjęciem uchwały, upoważniającej prezydenta do podjęcia rozmów i czynności w sprawie budowy szpitala przez tajemniczego inwestora, głosowało 13 radnych a trzy osoby były przeciwne. Głosowanie poprzedziła ożywiona dyskusja. Wątpliwości zgłaszało wielu radnych. Olga Krut-Horonziak pytała na przykład o rolę w całej sprawie pewnej byłej pracownicy ratusza. Kilku radnych niepokoi utrzymywanie w wielkiej tajemnicy nazwisk osób i nazw firm zaangażowanych w tę sprawę. Wiadomo jedynie, że finansowaniem placówki zajmie się zagraniczna fundacja która wybuduje, wyposaży obiekt, będzie go utrzymywać przez pięć lat, a potem przekaże miastu. Szpital uniwersytecki z 500. łóżkami ma kontraktować usługi medyczne nie tylko z Narodowym Funduszem Zdrowia, ale także z Unią Europejską. Wśród pacjentów mają być krajowi i zagraniczni biznesmeni, dla wygody których ma być przygotowane nawet lądowisko dla helikopterów.
     - Wykonawcami mają być firmy z Włocławka - przekonuje prezydent Władysław Skrzypek - Pracę w placówce znajdzie 500. włocławian. To wystarczające powody, by walczyć o tę inwestycję. Budowa ma trwać niedługo, do dwóch lat. Pierwszy krok zrobiło już miasto, podejmując uchwałę o przekazaniu pod to zadanie części swoich gruntów. - I tak leżą odłogiem - komentowali ci radni, którym nie udało się pozbyć wątpliwości, a mimo to głosowali na tak. Przygotowano także wystąpienie do wojewody w sprawie nieodpłatnego użyczenia gruntu, bowiem część ziemi w Michelinie jest w gestii skarbu państwa. Łącznie chodzi o 12,9 hektara.
     Władze miasta nie chcą na razie ujawnić z kim prowadzą rozmowy. Osoba przedstawionego na sesji pełnomocnika, restauratora o francuskim nazwisku, nie wzbudziła jednak entuzjazmu wśród radnych. Sceptycznie podchodzą do pomysłu szefowie włocławskich jednostek służby zdrowia. Oby to oni się mylili...